Gamescom 2016 - podsumowanie

Gamescom 2016 - podsumowanie

Star Citizen

Star Citizen - z jednej strony ogromny sukces crowdfundingowy, z drugiej - obiekt drwin. Ponad 100 milionów dolarów zebranych na Kickstarterze budzi wrażenie (dokładnie 117), chociaż tempo prac już niekoniecznie. Na targach Gamescom Chris Roberts wraz ze swoją ekipą zaprezentowali prawie godzinę rozgrywki i wygląda ona obłędnie.

Demonstracja pokazała różnorodne segmenty rozgrywki - pilotowanie statku kosmicznego, swobodne przemieszczanie się po nim, dokowanie w stacji kosmicznej i jej zwiedzanie, jak również walkę w kosmosie, poruszanie się w trybie FPP, lądowanie na planetach i poruszanie się specjalnym łazikiem. Cała akcja odbywa się bez ani jednego ekranu ładowania.

Chris Roberts podkreśla odmienne podejście do tematu eksploracji wszechświata, nie będzie tutaj w nim miliardów planet. Za to nie zabraknie skrawków historii i bogatej warstwy fabularnej. Każda z planet jest tutaj stworzona ręcznie. W odróżnieniu od No Man's Sky, znajdziemy tutaj pełnoprawny aspekt multiplayer. Będziemy mogli wspólnie pilotować większe statki i ścierać się z innymi graczami. Dla ludzi lubujących się w byciu poza prawem, będzie nawet specjalny, osobny hub, gdzie spotykają się ze sobą wszyscy piloci, którzy są poszukiwani we wszechświecie.

Star Citizen zdaje się kłaść wielki nacisk na szczegółowość otoczenia i interakcję z nim, jak również z NPCami. Różne elementy rozgrywki i płynność przechodzenia pomiędzy nimi budzą wrażenie - zważywszy też na niesamowitą jakość wykonania i widowiskowość. Zaprezentowany wycinek gry był też prawdziwym, pełnoprawnym materiałem - miał drobne bugi a Chris Roberts nie krył ich istnienia. W epoce gdy niezbyt można wierzyć już nawet prezentacjom na targach takich, jak E3 i Gamescom - na pewno dodaje to wiarygodności tej produkcji tworzonej przez zaledwie grupę 15 osób.

Star Citizen ukaże się wtedy, gdy będzie gotowy, a zagrają w niego wyłącznie posiadacze komputerów osobistych. Następna porcja materiałów 9 października na CitizenCon, specjalnej imprezie dedykowanej megaprodukcji Chrisa Robertsa.

Dawn of War 3

Fani Warhammera chyba nie mogą ostatnio narzekać. Parę miesięcy temu ukazał się świetnie przyjęty Total War: Warhammer, w listopadzie ukazuje się Space Hulk: Deathwing, a równolegle tworzona jest najnowsza strategia czasu rzeczywistego - Warhammer 40k: Dawn of War III.

DoW III tak jak poprzedniczka to strategia na małą skalę, ale z mocnym elementem RPG i nastawieniem na specjalne zdolności naszych jednostek. W odróżnieniu od części drugiej, możemy tutaj jednak budować bazy. W przeciwieństwie do większości innych gier RTS nie możemy sobie tutaj pozwolić na "turtling", czyli bezpieczne rozbudowywanie się na maksa i wyruszanie na podbój wtedy, gdy czujemy się dostatecznie silni. Najnowszy Dawn of War zmusza nas do eksploracji i zajmowania specjalnych punktów kontrolnych, z których czerpiemy energię i rekwizycję, póki znajdują się pod naszą kuratelą. Dynamika DoW miesza ze sobą płynnie budowanie, eksplorowanie i walkę, a żadna z tych czynności nie istnieje w odosobnieniu, przez co jesteśmy zmuszeni do dynamicznej żonglerki pomiędzy nimi. To właśnie taki stopień zaangażowania gracza wyróżnia produkcję Relic od innych przedstawicieli gatunku. Do agresywniejszej gry ma nas zachęcić fakt, że bohaterowie nie giną, lecz odradzają się po pewnym czasie.

Premiera Dawn of War III odbędzie się w 2017, wyłącznie na PC.

Obserwuj nas w Google News

Tagi

GamingGry

Pokaż / Dodaj komentarze do: Gamescom 2016 - podsumowanie

 0