BitFenix Pandora ATX - test eleganckiej obudowy z wyświetlaczem

BitFenix Pandora ATX - test eleganckiej obudowy z wyświetlaczem

Obudowa przyjechała do redakcji w szarym kartonie ozdobionym jej wizerunkiem oraz podstawowymi danymi technicznymi. Karton wykonano z szarej tektury o niezbyt grubych i łatwo wgniatających się ściankach, co nie pomaga w kwestii bezpieczeństwa zawartości. Sytuację ratują dopiero wypełniające pustą przestrzeń styropiany - są grube i solidne. Ponadto obudowa zabezpieczona jest foliami. 

Po usunięciu wszystkich zabezpieczeń, oczom ukazuje się duża skrzynka łudząco podobna do mniejszej wersji mATX, jednak w przeciwieństwie do niej, pozbawiona aluminiowego wykończenia, które było znakiem rozpoznawczym poprzedniczki i nadawało jej ekskluzywnego charakteru. Niemniej jednak producent decydując się na znaczne powiększenie wymiarów musiał na czymś zaoszczędzić. Recenzowana dziś konstrukcja kosztuje niemal 600 złotych. Idę o zakład, że gdyby zastosowano tutaj aluminium, cena prawdopodobnie poszybowałaby do 900-1000 złotych.

Pandora ATX nie posiada aluminiowych paneli, ale i tak wygląda nieźle.

Pierwsze wrażenie mimo wszystko jest pozytywne, gdyż niepowtarzalna stylistyka nadal robi wrażenie. Boki zawijają się na front, co wygląda nieco futurystycznie, ale wciąż zachowany jest minimalizm. Dodatkowo, na pochwałę zasługuje jakość malowania i ogólne spasowanie elementów. Bardzo dobrze prezentują się też elementy plastikowe.

Całość dopełniją: ogromne, krystalicznie czyste okno eksponujące wnętrze obudowy oraz wykończona na wysoki połysk frontowa maskownica. Mogło by się wydawać, że boki obudowy zawijające się na front będą blokowały przepływ powietrza, jednak luka między metalowymi panelami a przodem oraz duże otwory w plastikowej maskownicy nie stanowią większej przeszkody dla chłodnego powietrza. Niestety dużym mankamentem wykończenia frontu na wysoki połysk jest tendencja do łapania odcisków palców oraz przyciąganie kurzu. Dokładnie te same problemy miała starsza siostra, Pandora mATX. Innym dość sporym problemem poprzedniczki było łatwe brudzenie się aluminiowych paneli bocznych, co - paradoksalnie - w przypadku Pandory ATX prawie nie występuje. Rezygnacja ze szczotkowanego aluminium znacznie zmniejszyła podatność metalowych boków na zbieranie śladów palców i kurzu, a zastosowane malowanie ułatwia ich usuwanie.

Za frontowym panelem znajduje się duży filtr siateczkowy osłaniający wnętrze przed kurzem. Gęstość siatki oraz spasowanie są bardzo dobre, jednak nad miejscem dla wentylatorów zlokalizowano pojedynczą zatokę 5,25-cala, która nie jest osłonięta. Jeśli pozostanie pusta, wentylatory będą zasysać drobinki kurzu przez ten otwór. Kolejnym dość niefortunnym rozwiązaniem jest demontaż tegoż filtra. Co prawda nie ma konieczności zdjęcia paneli bocznych i frontu, ale sam filtr demontuje się od dołu. Wymaga to postawienia obudowy na rancie biurka lub całkowitego położenia na jednym z boków, co nie należy do wygodnych czynności. Idąc dalej, zauważymy jeszcze jedno utrudnienie. Wspomniany wcześniej wyświetlacz LCD do działania wymaga podpięcia do płyty głównej kabla USB. Wymusza to zachowanie szczególnej ostrożności przy zdejmowaniu frontowej maskownicy, aby go przypadkiem nie urwać. Miłym akcentem jest fakt, że front obudowy zapewnia miejsce dla trzech 120-milimetrowych lub dwóch 140-milimetrowych wentylatorów. Oczywiście można tutaj umieścić chłodnicę LC: grubą na 25-40 milimetrów w rozmiarze 280 lub 360 z jednym rzędem wentylatorów

Zdecydowanie lepiej rozwiązano kwestie okablowania przedniego panelu I/O. Głównie ze względu na fakt, iż plastikowy top nie będzie często zdejmowany, a więc ryzyko urwania któregoś z kabelków jest znacznie mniejsze. Na topie znajdziemy: duże guziki Power i Reset, gniazdo mikrofonu, słuchawek oraz dwa porty USB 2.0 i dwa USB 3.0. Zabrakło natomiast kontrolera wentylatorów, a to w obudowie za blisko 600 złotych jest lekkim nieporozumieniem. Po tych ewidentnych wpadkach, humor poprawia zastosowanie dużej, łatwo demontowalnej maskownicy topu. Wystarczy nacisnąć w dwóch miejscach i z łatwością uzyskujemy dostęp do miejsc montażowych dla górnych wentylatorów. Maksymalnie można tu umieścić do trzech 120-milimetrowych lub dwóch 140-milimetrowych jednostek tłoczących oraz chłodnicę LC w rozmiarze 280 lub 360 o grubości do 30 milimetrów.

Tył obudowy to, jak zwykle, standard z zasilaczem w dolnej części, siedmioma wentylowanymi śledziami dla kart rozszerzeń, seryjnie montowanym 120-milimetrowym wentylatorem oraz miejscem na panel I/O płyty głównej. Znalazły się tu również dwa przepusty dla węży chłodzenia wodnego. Monotonię rozwiewają dopiero dwie rączki, za które można dość stabilnie złapać skrzynkę i przenieść w inne miejsce.

Spód Pandory ATX wyposażono w cztery nóżki o wysokości około 2 centymetrów, przez co zasilacz powinien być dobrze wentylowany. Jako, że wlot powietrza osłonięto filtrem, kurz nie będzie dokuczać. Montaż filtra odbywa się od tyłu, a ze względu na kompaktowe rozmiary nie wymaga znacznego manipulowania obudową.

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: BitFenix Pandora ATX - test eleganckiej obudowy z wyświetlaczem

 0