Call of Duty: Infinite Warfare - Recenzja gry

Call of Duty: Infinite Warfare - Recenzja gry

Singleplayer w Infinite Warfare wypada nadspodziewanie dobrze, ale nie oszukujmy się - Call of Duty kupuje się głównie dla rozgrywki wieloosobowej, gdzie - paradoksalnie - pomimo kilkunastu dostępnych trybów wszyscy i tak grają jedynie w Drużynowy Deathmatch. Nowa odsłona otrzymała bodaj 17 różnych trybów, w tym zupełną nowość, Linię Frontu - czyli na dobrą sprawę Deathmatch, tylko z odrodzeniami w obrębie wyznaczonych baz. Do tego dochodzi kooperacyjny Zombie. Mogłoby się wydawać więc, że deweloperzy przygotowali co niemiara zabawy. Wszystko to rozbija się jednak o mur wtórności i przesadzonej dynamiki, która w singlu wypada przyjemnie, a przy potyczkach internetowych wprowadza trudny do opanowania chaos. Na ekranie po prostu dzieje się zbyt dużo. Minusem jest również całkowite porzucenie motywu Szakali. A szkoda, bo walki powietrzne w IW mają potencjał.

Call of Duty: Infinite Warfare - Recenzja gryPostaci poruszają się szybko. Zbyt szybko. Do tego skaczą, biegają po ścianach i robią wślizgi. W Advanced Warfare czy Black Ops 3 utrudniono tym sposobem rywalizację, wszak przeciwnik mógł nadejść nie tylko z boków lub tyłu, ale także z góry. Tymczasem tempo narzucone w Infinite Warfare to już absolutna przesada. W połączeniu z losowymi odrodzeniami w trybie TDM, gra staje się właściwie niegrywalna. Rozgrywając kilka meczy z tymi samymi ludźmi raz zostawałem liderem, a innym razem opadałem na dół stawki. Wystarczy bowiem kilkukrotnie odrodzić się z dwoma rywalami na plecach, by zupełnie zepsuć sobie statystyki. Analogicznie, można mieć szczęście i cały czas trafiać na odwróconych przeciwników. Jako niedzielna zabawa jest to akceptowalne, ale nie wróżę Infinite Warfare kariery w e-sporcie. Chyba, że deweloper zdecydowałby się na obniżenie tempa poszczególnych akcji i poprawę algorytmu odpowiedzialnego za odrodzenia. Wówczas wyszedłby... Black Ops 3.5.

Call of Duty: Infinite Warfare - Recenzja gryPrzechodząc do kooperacji, akcja z zombiakami odbywa się w miasteczku zwanym Spacelandem. Klimat a'la lunapark z lat '80 miał zapewne budować atmosferę groteski i absurdu. Wyszło raczej żałośnie. Infinite Warfare w trybie Zombie prezentuje się niczym niechciane dziecko Left 4 Dead 2 spłodzone na siłę (500+?) z Sunset Overdrive. Autorzy chcieli za wszelką cenę urozmaicić, zmienić rozgrywkę - co odbiło się im czkawką. Obok pędzących nieumarlaków wprowadzono typowe dla lunaparku atrakcje, m.in. automaty z grami zręcznościowymi czy strzelanie do celów. Wszystko to być może znajdzie swych amatorów, ale trzymając w ręku pudełko z napisem Call of Duty oczekuję czegoś innego niż wyprawa do parku rozgrywki opanowanego przez spacerujące trupy. Zdaję sobie sprawę, że Zombie to nieodłączna część serii. Tylko, dlaczego w Infinite Warfare podano ją w tak głupkowatej formie?

Bez owijania w bawełnę - multiplayer COD: IW zawiódł mnie po całości. Objętość całości jest ogromna, a pomimo to nie znalazłem niczego dla siebie.

Obserwuj nas w Google News

Tagi

GamingGry

Pokaż / Dodaj komentarze do: Call of Duty: Infinite Warfare - Recenzja gry

 0