Test California Access Shark - czy rekin podoła w starciu z innymi, budżetowymi drapieżnikami?

Test California Access Shark - czy rekin podoła w starciu z innymi, budżetowymi drapieżnikami?

California Access Shark - Opakowanie, zawartość i jakość wykonania

California Access Shark trafia do nas zapakowana w duże tekturowe pudełko, którego szata graficzna nawiązuje bezpośrednio do ogólnej stylistyki marki i nie odbiega projektem w żadnym stopniu od innych pudełek produktowych tego producenta. Wewnątrz opakowania oprócz samej California Access Shark znajdziemy odpinaną, plastikową podpórkę pod nadgarstki, keycap puller oraz oczywiście instrukcję obsługi. Zatem pod kątem wyposażenia akcesoryjnego jest naprawdę dobrze.

Na pierwszy rzut oka ta (jakby nie było) tania klawiatura mechaniczna prezentuje się całkiem nieźle. Oczywiście miejscami widać pewne oszczędności, na przykład w przypadku podpórki i jej mechanizmu mocowania. Aczkolwiek w kwocie 159 złotych spodziewałbym się znacznie gorzej prezentującego się sprzętu. Po pierwsze wbrew moim oczekiwaniom urządzenie to nie składa się w stu procentach z taniego plastiku. Kadłubek podzielono na dwie części, górną stanowi "szczotkowana" aluminiowa płyta, zaś spód odlano z dobrej jakości tworzywa sztucznego. Tymczasem prawy i lewy bok California Access Shark przyozdobiono w pół-przepuszczającą światło blendę z nadrukowanym wzorem, która podbija efekty wizualne podświetlenia RGB. W teście wytrzymałości klawiatura poradziła sobie zadowalająco. Ze względu na grubą aluminiową płytę konstrukcja bezproblemowo znosi naprężenia, chociaż czuć, że plastikowa część lekko pracuje. Dobrą oznaką świadczącą o przyzwoitym spasowaniu jest brak słyszalnego skrzypienia czy zauważalnego przemieszczania się elementów. A uwierzcie mi, nie byłem pobłażliwy dla tej klawiatury, więc nie miała łatwo.

Przełączniki nie są tu najwyższych lotów, aczkolwiek nadal jest to kilka poziomów wyżej, niż budżetowa membrana. Na pokładzie CA Shark znajdziemy OEM przełączniki Jxian Red, czyli tanią kopię Cherry MX. O moich odczuciach co do nich opowiem wam nieco później, ale już teraz zdradzę wam, że nie są to najgorsze switche, z jakimi miałem do czynienia, a do takich zaliczyć trzeba by było chociażby znane z ogólnie kiepskiego konkurenta dla California Access Shark, Hykkera X Range (który lata temu był chyba największym crapem, jaki można było dostać za 150 złotych, a jednocześnie był zachwalany w niektórych nie do końca szczerych recenzjach), mikrostyki Union Best. Podobnie jak testowany przeze mnie Genesis Thor 303 TKL, CA Shark wykorzystuje nietypowy układ ANSISO, czyli połączenie layoutu klawiszy ANSI (US) z ISO (UK). Zasadnicza różnica jest taka, że mamy tu duży enter w kształcie litery L przy jednoczesnym zachowaniu wydłużonych klawiszy Shift. Dolny rząd przycisków nie posiada żadnych udziwnień, co jest kolejną zaletą tego mechanika.

Będę z wami szczery odnośnie keycapów, nie wyglądają one najlepiej. Łatwo zauważyć, że są dosyć cienkie i bardzo lekkie. Aczkolwiek w klawiaturze mechanicznej za 159 złotych nie oczekiwałbym cudów, bo dobre nasadki dla klawiatury pełnowymiarowej ze 104 przyciskami, to koszt przynajmniej kilku dyszek, a przecież trzeba jakoś jeszcze wygospodarować pieniądze z budżetu na przełączniki, obudowę, okablowanie i płytkę PCB wraz z mikrokontrolerem oraz podświetleniem LED. Zatem przeznaczenie środków na chociażby wzmocniony kadłubek klawiatury było lepszym rozwiązaniem, niż większy wydatek na keycapy, które i tak możemy sami zmienić na dowolne wybrane przez siebie, gdyż nasadki do Cherry MX, będą tu pasować bez żadnych zgrzytów, w końcu Jixian to ich bezpośrednie klony, a dolny rząd przycisków jest standardowy. Miłym akcentem jest natomiast przewód zasilający, który nie dość, że w oplocie, to jeszcze dosyć elastycznym. Nie zabrakło również diod informacyjnych umieszczonych w prawym górnym rogu California Access Shark, które informują nas o aktywacji funkcji jak na przykład NumLock czy CapsLock.

Jak już wspominałem wcześniej, podpórka pod nadgarstki sprawia wrażenie taniej i jest tak ze względu na fakt, że to po prostu kawałek przetłoczonego, cienkiego plastiku, z niezbyt wygodnym, za to mocno trzymającym się systemem mocowania do klawiatury. Zdradza ją niczym niezakryty spód, za to po jej zamocowaniu na klawiaturze, wygląda estetycznie i sprawdza się tak, jak powinna. Oprócz tego California Access Shark posiada rozkładane nóżki, które podczas rozstawiania wydają z siebie charakterystyczny klik, gdy zablokują się w konkretnej pozycji. Nie są one najgrubsze, ani też najcieńsze, można powiedzieć, że są przeciętnej grubości. Nie wiem, jak sprawdzą się po dłuższym czasie, ale wszystko wskazuje na to, że raczej nie powinny się wyłamywać.

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Test California Access Shark - czy rekin podoła w starciu z innymi, budżetowymi drapieżnikami?

 0