Elon Musk niedawno mocno krytykował Apple m.in. za ich wysokie 30% prowizje i brak możliwości pobierania płatności poza systemem producenta iPhone'ów. Niedługo potem właściciel Twittera spotkał się z Timem Cookiem z Apple, co sugerowało zażegnanie konfliktu i tak właściwie jest, ale możliwe, że tylko pozornie.
Prowizje w sklepach z aplikacjami są solą w oku wielu programistów, którzy nie chcą dzielić się swoimi przychodami z platformami. Tutaj z jednej strony trzeba uznać, że rozwój i wsparcie z platformy na pewno nie jest darmowe, z drugiej strony czy tak wysokie opłaty są uzasadnione? W przypadku Apple widzieliśmy już kilka obniżek prowizji, a często wspominana wartość 30% nie dotyczy wszystkich. Jeśli deweloper zarobił mniej niż 1 mln USD w ciągu roku, to zalicza się do kategorii, w której prowizja wynosi tylko 15% (jeśli się zgodzi), co dotyczy około 98% programistów, ale z drugiej strony to tylko 5% przychodów (2% najlepszych programistów zgarnia pozostałe 95%). Jeśli deweloper mieści się już w kategorii 30%, odnowienia subskrypcji w kolejnym roku również spadają do 15%.
Elon Musk postanowił przerzucić cały ciężar prowizji Apple na użytkowników. Oczywiście nie są to astronomiczne kwoty, jednak wielu użytkowników może się zdenerwować, że musi płacić więcej, niż u konkurencji.
Elonowi Muskowi to się jednak nie podoba (podobnie jak Epic Games) i jakieś pół roku temu powiedział, że prowizje są 10 razy wyższe niż powinny. Niedawno spotkał się z Timem Cookiem i omówili sprawę dotyczącą Twittera, jego ewentualnego zablokowania, ale prawdopodobnie także prowizji. Rozwiązanie jest na stole, ale najpierw spójrzmy na wyniki finansowe Apple i czy to, co mówi Musk, może mieć sens. Usługi w Apple w ostatnim kwartale przyniosły przychody w wysokości 19,2 mld USD, podczas gdy koszty wyniosły 5,66 mld USD (czyli około 30%). Jeśli prowizja miałaby wynosić jedną dziesiątą obecnej wartości i założymy, że wszystko w usługach to tylko przychody z App Store (Apple wlicza do przychodów tylko pozostałe prowizje netto), to Apple oczywiście znalazłoby się na minusie i Musk by się mylił. Problem w tym, że nie umiemy tego zbyt dobrze rozstrzygnąć, bo w kategorii usług są też reklamy, Apple Care, iCloud i inne usługi w chmurze, jest też karta kredytowa Apple Card.
Pamiętajmy też, że jeśli deweloper nie chce zostawić Apple 30% prowizji, musi ustalić cenę swojego produktu o 43% wyższą. Jeśli coś kosztuje 7 dolarów, a deweloper chce tę cenę zatrzymać dla siebie nawet po prowizji od Apple, to te 7 dolarów będzie stanowić 70%, a produkt musiałby kosztować 10 dolarów ( Apple weźmie 30%, czyli 3 USD, jednak wzrost z 7 do 10 USD to nie 30%, ale prawie 43%). Twitter Blue miał kosztować 8 dolarów miesięcznie, jednak cena ta będzie dotyczyć tylko tych, którzy płacą z poziomu Twittera. Osoby dokonujące płatności przez iOS będą miały do ceny doliczoną prowizję, jednak cena nie będzie taka sama jak w powyższej kalkulacji, ale będzie wynosić nawet 11 USD, co stanowi aż 57% wzrost.
Z jednej strony taka sytuacja jest korzystna zarówno dla Muska, który otrzyma całość kwoty i dla Apple, które zgarnie prowizję za płatność przez iOS. Z drugiej strony, jeśli przypadki takie będą coraz częstsze, użytkownicy zaczną się denerwować, że muszą płacić więcej, niż w przypadku konkurencyjnej platformy.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Apple żąda zbyt wysokiej prowizji, więc Musk podnosi ceny użytkownikom iPhone'ów