Walka pomiędzy cyfrowymi platformami Valve oraz Epic Games to w ostatnich miesiącach jeden z najgorętszych tematów w branży PC. Temu drugiemu wydawcy udaje się bowiem przeciągnąć na swoją stronę coraz więcej ekskluzywnych tytułów, a producenci gier kuszeni są tutaj przede wszystkim niższą stawką pobieraną przez Epic Games Store, wynoszącą tylko 12%. Nie da się jednak ukryć, że duża część graczy nie jest zadowolona z takiego obrotu sprawy, ponieważ umowy na wyłączność, choć przeważnie mają ograniczony czasowo charakter, to jednak sprawiają, że nie mogą oni kupować wyczekiwanych przez siebie produkcji na najpopularniejszej platformie, co prowadzi do konieczności instalacji kolejnej aplikacji na PC, założenia kolejnego konta itp. niedogodności (a że pecetowcy oprócz Steam muszą korzystać np. z Uplay czy Origin, to każda kolejna platforma potrafi być coraz bardziej kłopotliwa).
Richard Geldreich wprost wyznał, że 30% podatek Valve jest reliktem przeszłości i w gruncie rzeczy „zabija granie na PC”.
Niemniej jednak Epic Games stara się jak może, by przekonać graczy do swojego sklepu i oferuje choćby darmowe gry (obecnie jest to świetne The Witness, a od 18 marca otrzymamy Transistor) czy typowe przeceny. Co więcej, firma zyskała właśnie niespodziewanego sprzymierzeńca, ponieważ głos w sprawie postanowił zabrać były pracownik Valve, Richard Geldreich, który wprost wyznał, że 30% podatek Valve był reliktem przeszłości i w gruncie rzeczy „zabijał granie na PC”. Sam Steam okazał się być na tyle dochodowy, że zmienił Valve ze spółki tworzącej oprogramowanie, głównie w dostawcę usługi, jaką jest cyfrowy sklep. Tym samym platforma stała się dla firmy, która przed laty sama tworzyła gry, maszynką do robienia pieniędzy, zmieniając Valve z dewelopera w wydawcę, co motywowane jest wyższymi marżami i niższymi kosztami deweloperskimi. To tłumaczy także, dlaczego nigdy nie doczekaliśmy się Half Life 3, ponieważ po co inwestować duże środki w produkcję gry, która może nie okazać się sukcesem, skoro można pobrać 30% z cudzej pracy.
Dotychczas 30% podatek cyfrowego wydawcy brano za pewnik, ponieważ stawka ta została ustalona w momencie, kiedy dominowały fizyczne sklepy, pobierające aż 50% od producentów, więc stawka Valve wydawała się wtedy bardziej atrakcyjna. Dziś już jednak sytuacja na rynku wygląda zgoła inaczej i w przypadku PC wydawanie gier cyfrowo stało się zdecydowanie najpopularniejszą opcją, a do tego mocno wzrosły koszty produkcji deweloperów. Geldreich podkreśla, że Valve stało się opresyjne wobec swoich partnerów i ich nadzwyczajnie wykorzystuje, ponieważ współcześnie 30% ogranicza ich rozwój. Jego zdaniem 12% stawka pobierana przez Epic Games Store pozwoli twórcom na inwestowanie większych środków w samą produkcję i tym samym dostarczanie lepszych produktów. Zdaniem byłego pracwnika Valve, jeśli tak dalej pójdzie, Epic Games Store i inne platformy, takie jak Uplay, Origin i Battle.net, publikować będą gry AAA, natomiast Steam stanie się domem dla indyków, budżetówek i gier porno. A Wy jak zapatrujecie się na tę sytuację? Podoba się Wam taktyka Epic Games czy może wolelibyście ograniczyć się do Steam? Dajcie znać w komentarzach.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Były pracownik Valve: Steam zabijał granie na PC