Chat Control to chaos. Raport UE ujawnia fałszywe alarmy, brak wyników i dziurawe dane


Chat Control to chaos. Raport UE ujawnia fałszywe alarmy, brak wyników i dziurawe dane

UE chce zalegalizować permanentne skanowanie prywatnych wiadomości, jednak raport Komisji obnaża chaos i brak dowodów na faktyczne działanie tych rozwiązań. Urzędnicy nie potrafią udowodnić, że zmiany naruszają prawa obywateli, przez co zmian są akceptowalne.

Unia Europejska ponownie podąża ścieżką, w której rozwiązania projektowane jako przejściowe zaczynają funkcjonować jak stałe elementy systemu. Tym razem dyskusja dotyczy regulacji znanej jako Chat Control 1.0, wprowadzonej w 2021 roku z deklaracją czasowego ograniczenia prawa do prywatności w komunikatorach. Nowe dane z oceny przeprowadzonej przez Komisję w 2025 roku sugerują jednak, że nie tylko nie udowodniono skuteczności tego mechanizmu, lecz także nie rozwiązano fundamentalnych problemów związanych z nadzorem i jakością danych. Mimo to Rada Europejska forsuje utrzymanie modelu jako stałej polityki.

Raport pełen luk, niejasności i brakujących danych

Dokument, który miał stanowić podstawę do oceny proporcjonalności regulacji, okazał się zbiorem sprzecznych twierdzeń, oraz fragmentarycznych i niekompletnych zestawień z państw członkowskich. Komisja przyznaje, że nie jest w stanie udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy masowe skanowanie prywatnych wiadomości nie narusza prawa użytkowników. Jednocześnie stwierdza, że brak również dowodów na to, iż narusza. To koncepcja logiki administracyjnej, w której niedostatek danych traktowany jest jako podstawa do dalszego działania, zamiast jako sygnał alarmowy.

Wniosek z raportu waha się między stwierdzeniem „dostępne dane są niewystarczające” a stwierdzeniem „brak przesłanek wskazujących na to, że odstępstwo nie jest proporcjonalne”. To biurokratyczna logika w najczystszej postaci. Wniosek Komisji w części 3 zawiera zdanie „dostępne dane są niewystarczające, aby udzielić jednoznacznej odpowiedzi” na temat proporcjonalności, po którym następuje stwierdzenie „nie ma żadnych przesłanek wskazujących na to, że odstępstwo nie jest proporcjonalne”. Mówiąc wprost, nie mogą udowodnić, że taka polityka nie narusza praw, ale ponieważ nie mogą udowodnić, że narusza, uznają ją za akceptowalną.

Brak wyraźnego związku między skanowaniem a realnymi wyrokami

Jednym z najbardziej problematycznych fragmentów raportu jest przyznanie, że nie ma możliwości powiązania ogromnej liczby zgłoszeń generowanych przez dostawców usług z jakimikolwiek konkretnymi postępowaniami, które zakończyły się wyrokami sądowymi. W 2024 roku przesłano ponad siedemset tysięcy raportów, ale Komisja nie potrafi wskazać, jakie były ich realne efekty. Niemcy i Hiszpania nie dostarczyły wiarygodnych danych, a inne kraje przekazały zbiory tak niekompletne, że nie pozwalają na wyciągnięcie sensownych wniosków. Zamiast wsparcia dla organów ścigania powstała struktura, w której funkcjonariusze muszą filtrować lawinę informacji, często pozbawionych znaczenia.

W punkcie 2.2.3 stwierdzono: „Obecnie nie jest możliwe… ustalenie wyraźnego związku między tymi wyrokami skazującymi a raportami złożonymi przez dostawców”.

Technologia z wysokim poziomem błędów

Wątpliwości budzą nie tylko dane, ale i technologie wykorzystywane do skanowania treści. Zgłoszenia generowane automatycznie charakteryzują się wysokim odsetkiem fałszywych alarmów. Yubo raportowało wskaźniki błędów sięgające kilkunastu procent, a według niektórych przedstawicieli służb w rzeczywistości są one wyraźnie większe. W raporcie pojawia się również informacja o braku jednolitych standardów sprawozdawczości wśród dostawców oraz o strukturalnych trudnościach w gromadzeniu i analizie danych. System, który miał działać precyzyjnie i zapewniać realne wsparcie śledczym, przypomina luźno połączoną sieć zależności, w której nawet kluczowe państwa nie potrafią ustalić, co dzieje się z napływającymi raportami.

Yubo, francuska aplikacja społecznościowa z 85 milionami użytkowników,  zgłosiło wskaźnik błędów na poziomie 20% w 2023 roku i 13% w 2024 roku, a dane te nie uwzględniają weryfikacji przez człowieka. Była unijna komisarz ds. wewnętrznych Ylva Johansson i niemiecka policja twierdzą, że rzeczywisty wskaźnik fałszywych alarmów jest znacznie wyższy.

Model nadzoru bez kontroli

Opisany mechanizm ukazuje rozproszenie odpowiedzialności. Amerykańskie platformy funkcjonują jako nieformalny aparat wstępnej identyfikacji, podczas gdy instytucje europejskie otrzymują informacje pozbawione spójności. System zaprojektowany jako tymczasowy eksperyment przerodził się w próbę stworzenia trwałej infrastruktury nadzorczej, choć brakuje w nim elementów pozwalających na ocenę jego efektywności. Utrzymanie go w obecnej formie oznaczałoby akceptację narzędzia, które nie spełnia założonych norm prawnych i operacyjnych.

Rosnący rozdźwięk między deklaracjami a rzeczywistością

Rada Europejska przedkłada argument o rzekomej konieczności utrzymania mechanizmu, mimo że Komisja nie przedstawiła dowodów potwierdzających jego skuteczność. U podstaw stoi polityczna potrzeba wykazania postępu, nawet jeśli infrastruktura generuje problemy, mnoży fałszywe sygnały i nie tworzy podstaw do budowy sensownej polityki ochrony dzieci w internecie. Na końcu raportu widać wyraźnie, że jedyną pewną wartością, którą udało się określić, jest rosnący dystans między założeniami a praktyką.

Spodobało Ci się? Podziel się ze znajomymi!

Pokaż / Dodaj komentarze do:

Chat Control to chaos. Raport UE ujawnia fałszywe alarmy, brak wyników i dziurawe dane
 0