Gdy tylko pojawiła się druga generacja Nintendo Switch, społeczność graczy od razu zaczęła testować granice możliwości nowej konsoli. W jednej z recenzji szybko zauważono, że oficjalna stacja dokująca nie wspiera sygnału VRR (Variable Refresh Rate) - funkcji pozwalającej na bardziej płynne wyświetlanie obrazu na ekranach wspierających tę technologię.
Pojawiły się nadzieje, że może uda się to obejść przy użyciu stacji dokującej innej firmy lub po prostu przewodu USB-C–DisplayPort. Niestety, rzeczywistość okazała się bardziej brutalna: Nintendo celowo blokuje zewnętrzne akcesoria, które nie spełniają ich wewnętrznych, zastrzeżonych standardów.
Nintendo w stylu Apple – tylko własne akcesoria
Nowy Switch 2 nie działa ze standardowymi stacjami dokującymi USB-C, które z powodzeniem wykorzystujemy do smartfonów, laptopów czy innych urządzeń. Testy wykazały, że kiedy użytkownik próbuje podłączyć zewnętrzną stację - nawet zaawansowaną, wieloportową - Switch 2 po prostu... odmawia współpracy. Działa wyłącznie jako ładowarka, nie wysyłając żadnego sygnału wideo, danych ani USB.
Jak się okazuje, Nintendo wdrożyło własny, zastrzeżony protokół autoryzacji USB-C. Konsola przy każdym podłączeniu żąda konkretnego, zaszyfrowanego ciągu danych – i odrzuca każde urządzenie, które nie potrafi go wygenerować. Innymi słowy: żaden przypadkowy hub USB-C nie zadziała z nowym Switchem, chyba że zostanie przez Nintendo oficjalnie zatwierdzony.
Chińska stacja dokująca, która oszukuje Nintendo
Na rynku istnieje jedna stacja dokująca innej firmy, która radzi sobie z nowym Switch 2 – to SiWiQU Dock, produkowany przez firmę Antank, dostępny w serwisie Amazon za 36 dolarów. Dla porównania – oficjalna stacja dokująca Nintendo kosztuje aż 120 dolarów. Różnica jest ogromna, zwłaszcza że SiWiQU oferuje funkcje, których brakuje w oryginale – np. możliwość ręcznego przełączania między trybem ładowania a trybem dokowania.
Jest jednak mały haczyk: w zestawie nie ma zasilacza, więc użytkownik musi skorzystać z własnego. Mimo to, całość wypada znacznie korzystniej cenowo niż sprzęt od Nintendo.
Dlaczego ta jedna stacja działa? Dzięki inżynierii odwrotnej. Firma Antank sklonowała sygnał uwierzytelniający Nintendo, co pozwala oszukać konsolę, by myślała, że podłączono oryginalny produkt.
Śledztwo dziennikarskie potwierdza blokadę
Kulisy odkrycia ujawnił Sean Hollister z The Verge, który wykorzystał specjalistyczny sniffer Power-Z KM003C, analizując komunikację USB-C między Switch 2 a różnymi stacjami. Jego badania wykazały jednoznacznie: Nintendo stosuje „zdefiniowaną przez dostawcę” sygnalizację USB, aby przeprowadzać uwierzytelnienie i blokować wszystkie nieautoryzowane akcesoria.
Dlaczego Nintendo to robi? Oficjalne powody, nieoficjalne motywy
Japoński gigant nie podaje oficjalnych wyjaśnień. Można przypuszczać, że chodzi o uniknięcie problemów technicznych i roszczeń gwarancyjnych ze strony użytkowników, którzy mogliby uszkodzić konsolę przy użyciu niekompatybilnych stacji. Jednak wielu obserwatorów rynku – w tym dziennikarze – zauważa, że chodzi o pieniądze. Nintendo, podobnie jak Apple, chce zachować pełną kontrolę nad ekosystemem akcesoriów, czerpiąc dodatkowe zyski ze sprzedaży markowego sprzętu.
VRR? Problem nie w stacji, lecz w samej konsoli
Choć pierwotnie sądzono, że brak obsługi VRR to wina stacji dokującej, testy wykazały coś innego. Użytkownik Reddita „Dynamatch” wykazał, że po podłączeniu Steam Decka do stacji dokującej Switch 2, ta bez problemu przesyła sygnał UHD 4K z częstotliwością 120 Hz i obsługą VRR. Oznacza to, że stacja dokująca sama w sobie obsługuje VRR – to Switch 2 blokuje wyjście tego typu sygnału.
Co ciekawe, Switch 2 obsługuje VRR na własnym ekranie, co stawia całą sprawę w jeszcze bardziej absurdalnym świetle - zwłaszcza że jego wyświetlacz ma czas reakcji powyżej 30 ms, co w praktyce czyni VRR niemal bezużytecznym. Sytuacja może wynikać z ograniczeń po stronie układu Nvidia, który jak dotąd nie wspierał VRR przez HDMI w żadnym ze swoich urządzeń, chyba że była to funkcja HDMI 2.1 VRR – a ta może być nieaktywna w Switch 2.
Przyszłość? Gra w kotka i myszkę
Pojawia się obawa, że Nintendo może w przyszłości zablokować nawet te działające stacje dokujące, aktualizując firmware konsoli. Antank zapewnia jednak, że jego urządzenie może być również aktualizowane, co oznacza, że jesteśmy świadkami klasycznej gry w kotka i myszkę pomiędzy producentem a rynkiem akcesoriów.

Pokaż / Dodaj komentarze do: Chińczycy ograli Nintendo. Tańsze akcesoria jednak mogą działać ze Switch 2