Chińska cenzura internetowa po raz kolejny prezentuje swoją potęgę. Tamtejszy rząd pokazał, że ma narzędzia do monitoringu obywateli, które są cały czas rozwijane i niesamowicie skuteczne, a teraz w pełnej krasie pokazali się chińscy cenzorzy.
Chińska sieć monitoringu CCTV, która ma do 2020 roku obejmować 600 milionów wspomaganych Sztuczną Inteligencją kamer CCTV, jest w stanie śledzić trasę obywateli, identyfikować jakim poruszają się samochodem, a nawet wskazać ich przyjaciół. Wszystko to ma stworzyć system działający na zasadzie prewencji w Raporcie Mniejszości. Komputerowa analiza materiałów ma wskazywać potencjalnych wywrotowców. Teraz jednak, gdy przeforsowano kontrowersyjne przepisy znoszące kadencyjność, które pozwalają, żeby urzędujący obecnie Xi Jinping pozostał na stanowisku tak długo jak mu się tylko podoba. Po ogłoszeniu nowego prawa, można się było spodziewać, że Chińczyków zaleje złość, której gdzieś będą musieli dać ujście. Tym miejscem oczywiście jest głównie internet, więc do akcji musieli wkroczyć także cenzorzy
Jedną z zakazanych fraz był również (oczywiście) Folwark Zwierzęcy
Szybko okazało się, że chińska cenzura jest szybsza niż internauci. Próbują wyrazić swój przeciw wobec władzy użytkownicy, którzy korzystali choćby z najpopularniejszych w tamtym regionie komunikatorów Weibo i WeChat otrzymywali komunikat, że wpisywana fraza jest nielegalna. Zabronione zostały wszelkie frazy, którymi można było wyrazić protest. Zablokowano nawet te wyrażenia, które nie atakowały bezpośrednio władzy i tak zakazany został nawet Kubuś Puchatek, który jest przezwiskiem Xi Jinpinga w Chinach. Zbanowany został nawet Disney, który kojarzy się przecież z Kubusiem Puchatkiem. Najbardziej jednak wymownym i rzucającym się w oczy banem, byłą blokada samotnej litery "N", która jest znakiem nieskończoności, co w świetle nowych przepisów jest nad wyraz adekwatne i wymowne.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Chiny banują literę N i Kubusia Puchatka, znów pokazując potęgę cenzury