Telegram, jeden z najpopularniejszych komunikatorów na świecie, znów znalazł się w centrum uwagi. Jak ujawnił jego założyciel i dyrektor generalny, Pawieł Durow, francuskie władze wystąpiły z żądaniem stworzenia tzw. "tylnych drzwi" (backdoorów), które umożliwiłyby służbom dostęp do prywatnych wiadomości i danych użytkowników.
Punkt zapalny pojawił się wraz z przyjęciem przez francuski Senat kontrowersyjnej ustawy, która miała zobowiązać aplikacje do wbudowania backdoorów dostępnych dla policji. Choć Zgromadzenie Narodowe ostatecznie odrzuciło projekt, Prefekt Policji Paryskiej ponownie lobbuje za jego wdrożeniem, twierdząc, że jest to niezbędne narzędzie w walce z handlem narkotykami i innymi formami przestępczości.
Właściciel Telegrama ostrzega, że Francja chce umieścić backdoora w komunikatorze.
Durow nie pozostawia złudzeń: jego zdaniem tego typu rozwiązania są nieskuteczne i niebezpieczne. „Przestępcy przeniosą się po prostu do mniej znanych aplikacji i będą używać VPN-ów. A my tymczasem zniszczymy prywatność setek milionów niewinnych ludzi” – pisze założyciel Telegrama.
„Technicznie niemożliwe” i nieetyczne
Szef Telegrama podkreśla, że wprowadzenie tylnej furtki jest nie tylko sprzeczne z zasadami prywatności, ale też niewykonalne w sposób bezpieczny. „Technicznie niemożliwe jest zagwarantowanie, że tylko policja będzie miała dostęp do backdoora. Tego typu systemy zawsze mogą zostać wykorzystane przez hakerów lub państwa autorytarne” – ostrzega Durow.
Telegram deklaruje, że w ciągu 12 lat działalności nigdy nie ujawnił ani jednego bajta prywatnych wiadomości użytkowników. Firma przekazuje jedynie dane takie jak numery telefonów czy adresy IP, i to tylko na podstawie ważnego postanowienia sądu.
Zarzuty wobec Durova i zmiana polityki
Durow od sierpnia ubiegłego roku zmaga się z oskarżeniami francuskich prokuratorów, którzy twierdzą, że Telegram umożliwia szerzenie przemocy, nadużycia seksualne wobec dzieci, handel narkotykami oraz przestępstwa z nienawiści. W odpowiedzi na te zarzuty, firma zobowiązała się do zaostrzenia polityki moderacji treści.
Mimo to, Durov podkreśla, że ochrona prywatności użytkowników pozostaje priorytetem: „Dlatego, jak już wcześniej mówiłem, Telegram wolałby opuścić rynek niż podważyć szyfrowanie backdoorami i naruszyć podstawowe prawa człowieka. W przeciwieństwie do niektórych naszych konkurentów, nie handlujemy prywatnością za udział w rynku”.
Telegram nie musi się mierzyć wyłącznie z francuskimi władzami. Jak ujawnia Durow, Komisja Europejska również pracuje nad projektem przepisów, które mogą zmusić komunikatory do instalowania backdoorów.

Pokaż / Dodaj komentarze do: Dyrektor generalny Telegrama twierdzi, że francuskie władze zażądały backdoora