Wielka Brytania cenzuruje na wzór Chin. "Chcą być Ministerstwem Prawdy"

Wielka Brytania cenzuruje na wzór Chin. "Chcą być Ministerstwem Prawdy"

Dyrektor generalny kontrowersyjnej platformy wideo BitChute, Ray Vahey, ostro skrytykował politykę rządu Wielkiej Brytanii w zakresie regulacji internetu, porównując nowe przepisy do chińskiego systemu cenzury.

Jego wypowiedzi pojawiły się w momencie, gdy BitChute ogłosiło oficjalne wycofanie się z brytyjskiego rynku, wskazując na rosnące wymagania cenzury, nadzoru i niemożliwe do udźwignięcia koszty zgodności z ustawą Online Safety Act.

„To może być bardzo mroczna przyszłość”

W rozmowie z niezależnym serwisem Ickonic, Vahey nie owijał w bawełnę:

– „Absolutnie uważam, że zmierzamy w kierunku systemu podobnego do tego, który widzieliśmy w Chinach. Jeśli rząd czegoś nie akceptuje, to po prostu znika. Nikt nie ma do tego dostępu” – ostrzegał szef BitChute.

Vahey szczególnie mocno skrytykował zapisy ustawy, które umożliwiają brytyjskim władzom ingerencję w prywatną komunikację użytkowników, wymuszając dostęp do szyfrowanych wiadomości. Według niego to zamach na podstawowe prawa obywatelskie, którego celem jest nie tylko cenzura, ale i kontrola myśli. „To bardzo, bardzo przerażające. Chcą móc decydować, co jest prawdą, a co nie. Chcą być Ministerstwem Prawdy z ‘Roku 1984’. Jeśli teraz się nie zbuntujemy, czeka nas bardzo mroczna przyszłość” – stwierdził.

Zamiast wolności słowa – policyjne nękanie?

Vahey zwrócił też uwagę na rosnącą liczbę incydentów, w których brytyjska policja odwiedza obywateli w związku z ich aktywnością w mediach społecznościowych, m.in. na Facebooku czy WhatsAppie. Opisał przypadki, w których funkcjonariusze pojawiali się w domach seniorów z powodu wpisów nieprzychylnych wobec władz. „To kraj, który stworzył ideę wolności słowa i rozpowszechnił ją na cały świat. A teraz zamienia się w coś, czego ci pierwsi myśliciele liberalizmu w ogóle by nie rozpoznali. Zmierzamy w dokładnie przeciwnym kierunku” – ocenił.

BitChute mówi „dość” i wychodzi z rynku

BitChute, które zyskało popularność jako platforma alternatywna wobec YouTube’a – szczególnie w środowiskach kwestionujących oficjalne narracje polityczne i pandemiczne – wycofuje się z rynku brytyjskiego, nie godząc się na warunki narzucane przez Online Safety Act.

– „Była to dla nas czerwona linia. Nie jesteśmy gotowi zgodzić się na monitorowanie prywatnych wiadomości i wprowadzanie rządowej cenzury” – tłumaczył Vahey.

Szef BitChute liczy, że inne platformy pójdą w ich ślady, wywierając w ten sposób presję na rząd, aby złagodził swoje stanowisko. „Jeśli wystarczająca liczba firm się wycofa, temat stanie się zbyt głośny, by go ignorować” – przewiduje.

Ustawa, która niszczy małe społeczności

Vahey ostrzegł również, że Online Safety Act uderza nie tylko w duże platformy, ale także w małe, niezależne społeczności internetowe. Jako przykład podał zamknięcie forum... dla miłośników chomików.  „To pokazuje, jak bezwzględnie ta ustawa działa – dziesiątkując internetowe nisze i alternatywne przestrzenie do wymiany myśli”.

„Więcej informacji to jedyny sposób na prawdę”

W wywiadzie Vahey ponowił swoje zaangażowanie w obronę wolności słowa i prywatności w internecie, podkreślając, że są to fundamenty demokracji i skutecznego kontrolowania władzy. „Najlepszym sposobem na radzenie sobie ze złymi informacjami jest nie cenzura, tylko więcej informacji. Tylko wtedy prawda ma szansę przetrwać” – powiedział.

Zdaniem Vaheya, coraz ostrzejsze regulacje nie są wyłącznie kwestią polityki – to również efekt strachu ze strony rządów i tradycyjnych mediów, które widzą w niezależnych platformach zagrożenie dla swojego monopolu informacyjnego.

– „Rząd boi się utraty kontroli nad narracją. A tradycyjne media? One już się boją – bo coraz mniej ludzi im ufa” – podsumował.

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Wielka Brytania cenzuruje na wzór Chin. "Chcą być Ministerstwem Prawdy"

 0
Kolejny proponowany artykuł
Kolejny proponowany artykuł
Kolejny proponowany artykuł
Kolejny proponowany artykuł