Dziesięć lat po odejściu z Tesli, Christina Balan, rumuńska inżynier, która pracowała przy przełomowym projekcie Modelu S, wraca do walki. Po latach sądowych batalii, chorobie nowotworowej i medialnej nagonce, udało jej się odrzucić narzucony arbitraż Tesli – i teraz zamierza spotkać się z firmą Elona Muska w otwartym procesie sądowym.
Christina Balan dołączyła do Tesli jako wysoko wykwalifikowana inżynier. Jej wkład w konstrukcję Modelu S był tak duży, że jej inicjały – „CB” – znalazły się na akumulatorze auta. W 2014 roku, powołując się na własne obserwacje, ostrzegła kierownictwo firmy przed możliwym zagrożeniem związanym z niewłaściwym montażem dywaników podłogowych, co jej zdaniem mogło wpływać na bezpieczeństwo hamulców. Porównała to do znanej sprawy Toyoty.
„Elon Musk? To nie jest wizjoner. To człowiek, który czerpie przyjemność z krzywdzenia ludzi. On jest czystym złem. Zmusza ludzi do milczenia, odbierając im prawo do wypowiedzi i sądu.”

Zgłosiła problem bezpośrednio do Elona Muska – zgodnie z jego własnym wewnętrznym emailem z 2013 roku, w którym zachęcał pracowników do natychmiastowego zgłaszania problemów „komu trzeba”, nawet jemu osobiście.
Spotkanie, które zmieniło wszystko
Balan została zaproszona na spotkanie, które – jak sądziła – miało się odbyć z Muskiem. Zamiast tego, przywitała ją grupa prawników i „rosłych mężczyzn w mundurach”, jak relacjonuje. Została zmuszona do podpisania rezygnacji, a członkom jej zespołu, z których wielu oczekiwało na zielone karty, grożono deportacją.
Na kartce rezygnacyjnej napisała: „Rezygnuję ze stanowiska, ponieważ ośmieliłam się mówić do kierownictwa wyższego szczebla, a także dlatego, że ludzie, którzy mieli szansę mówić, zostali zastraszeni…”
Arbitraż, oskarżenia, czarna lista
Gdy sprawa trafiła do mediów w 2017 roku, Tesla odpowiedziała ostrym oświadczeniem, oskarżając ją o kradzież zasobów firmy na potrzeby „tajnego projektu”. Balan twierdzi, że działała na polecenie przełożonych, co potwierdzają e-maile. Złożyła pozew o zniesławienie, ale została zmuszona do postępowania arbitrażowego – procedury, która według wielu ekspertów systemowo chroni korporacje kosztem sygnalistów.
Z powodu tej sprawy i medialnych sugestii, że „zadarła z Muskiem”, przez lata nie mogła znaleźć pracy. Firmy bały się, że znajdą się na czarnej liście najbardziej wpływowego człowieka Doliny Krzemowej.
Powrót do walki: teraz sąd, nie kulisy
Po latach walki – i po pokonaniu raka piersi – Balan wygrała bitwę o odrzucenie arbitrażu. Przez większość procesu reprezentowała się sama. Jej triumf może wpłynąć na debatę o wykorzystywaniu arbitrażu do uciszania sygnalistów w Stanach Zjednoczonych. Jeśli sprawa trafi na salę sądową, otworzy drzwi do publicznego ujawnienia kulis działania Tesli – w tym rzekomego zastraszania, nieformalnych powiązań z dostawcami oraz milczenia wymuszanego przez strach.
Musk, wolność słowa i… Murdoch
Balan udzieliła wywiadu brytyjskiemu The Times, należącemu do koncernu Ruperta Murdocha – ojca Jamesa Murdocha, który zasiada w zarządzie Tesli. W rozmowie nie gryzła się w język.

Pokaż / Dodaj komentarze do: Elon Musk groził deportacją pracowników. "Zostałam zmuszona do milczenia"