Influencerzy mogli być ofiarami produktu, który sami reklamowali. Niewinna wtyczka jest oskarżana o pozbawianie ich ogromnej ilości pieniędzy. Jeden z twórców postanowił zbadać sprawę i sprawdzić jak dokładnie działa wtyczka.
Twórca z kanału MegaLag opublikował dość szokujący materiał, w którym twierdzi, że wtyczka reklamowana przez dużych Youtuberów jest oszustwem. Poszkodowanymi mają być nie tylko zwykli użytkownicy, ale także sami influencerzy. MegaLag przypuszcza nawet, że straty twórców mogą sięgać milionów dolarów. Istotną informacją w tym wszystkim jest to, że właścicielem wtyczki Honey jest sam PayPal.
MegaLag przypuszcza nawet, że straty twórców mogą sięgać milionów dolarów.
MegaLag twierdzi, że przejrzał setki dokumentów, a także wiadomości email pomiędzy Honey a handlowcami. Informuje też, że odbył rozmowy z poszkodowanymi. Wszystko by dowiedzieć się jak najwięcej o wtyczce.
Jak wtyczka może pozbawiać twórców zarobku?
Internetowi twórcy czerpią środki z bardzo wielu źródeł. Własne produkty, reklamy i pieniądze za same wyświetlenia to oczywiście część z nich. W tym wszystkim są także linki afiliacyjne. To popularny sposób monetyzacji polegający na umieszczaniu specjalnych wersji linków prowadzących do danego produktu. Na przykład takiego, który wystąpił w danym odcinku. W adresie takiego linku dodawany jest specjalny ciąg znaków, dzięki któremu sklep wie, że to właśnie widz danego influencera zakupił produkt.
Jeżeli zakupiliśmy produkt korzystając z linku afiliacyjnego to twórca dostanie od sklepu wynagrodzenie. Jeśli jednak przed zakupem użylibyśmy wtyczki Honey sprawdzającej dla nas czy nie są może dostępne jeszcze jakieś zniżki to prawdopodobnie twórca nic by już nie otrzymał, pomimo, że skorzystaliśmy z jego linku afiliacyjnego.
MegaLag wyjaśnia, że tym co robi wtyczka po skorzystaniu z niej jest otwarcie nowego, prawie niezauważalnego okienka ze stroną sklepu, która po załadowaniu nowego ciasteczka znika. A to właśnie w tym ciasteczku przechowywana jest informacja o tym, kto powinien dostać wynagrodzenie za zakup. W efekcie afiliacja twórcy zastępowana jest przez własną afiliację wtyczki Honey praktycznie bez wiedzy użytkownika, bo nic się nie odświeża.
Honey zawsze wygrywa
Linki afiliacyjne działają na zasadzie, którą moglibyśmy określić jako "kto ostatni, ten wygrywa". Chodzi o to, że jeżeli przejdziemy na stronę danego produktu z linku twórcy X, a następnie klikniemy w link afiliacyjny twórcy Y prowadzący do tego samego produktu na tej samej stronie to pieniądze zgarnie twórca Y. I właśnie to wykorzystuje Honey.
Youtuber przeprowadzający to śledztwo zwraca uwagę, że wtyczka oferuje tak zwane "PayPal Rewards". To punkty, które zdobywa się poprzez zwykłe kliknięcie w przycisk podczas zakupów, który podsunie nam wtyczka. Użytkownik dostanie za takie kliknięcie jakąś sumę punktów, a Honey wprowadzi swoje ciasteczko i tym samym otrzyma wynagrodzenie za afiliację.
MegaLag na własnej skórze przekonał się, jak dużo można stracić przez wtyczkę na afiliacjach i jak wiele Honey zarabia na punktach. Okazuje się, że podczas gdy Honey dostało 35,60 dolarów za zakup z ich afiliacją, użytkownik otrzymał jedynie 89 punktów o wartości 89 centów.
Niezależnie co klikniesz, kasa i tak leci do Honey
Chyba najbardziej szokujące w tym wszystkim jest odkrycie, że praktycznie jakiekolwiek kliknięcie w przycisk na wyskakującym okienku z wtyczki spowoduje przyznanie wynagrodzenia za afiliację Honey. Chodzi o to, że nawet gdy na odwiedzanej przez użytkownika stronie wtyczka nie jest w stanie zaoferować żadnych kuponów ani przyznać punktów i tak wyświetli komunikat z treścią, że po prostu nic dla nas nie ma. Okienko można zamknąć klikając przycisk potwierdzający jedynie, że wiadomość do nas dotarła. Niewinne kliknięcie spowoduje jednak, że wtyczka i tak podmieni link afiliacyjny na swój.
Twórca skontaktował się z samym Honey, które przyznało, że jeżeli ich wtyczka jest ostatnim programem, który został użyty na stronie to najprawdopodobniej benefit za zakup trafi właśnie do Honey.
Oszustwo również wobec użytkowników?
Fundamentalnym działaniem wtyczki jest odnajdywanie kodów promocyjnych do internetowych sklepów i wybieranie z nich tych najkorzystniejszych. Honey odciąża tym samym użytkownika, który nie musi już samodzielnie szukać kodów. Okazuje się jednak, że czasami ich własnoręczne przeglądanie mogłoby wyjść korzystniej niż używanie Honey, bo wtyczka nie zawsze oferuje największe z dostępnych zniżek.
W praktyce to sklep, który współpracuje z Honey ma posiadać kontrolę nad tym jakie kody rabatowe są oferowane przez Honey. I nie muszą one być wcale najlepsze. Oczywiście cała sprawa została szczegółowo opisana wraz z przykładami w materiale na kanale MegaLag, gdzie twórca uzasadnia swoje zarzuty wobec Honey.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Mr. Beast, Linus Tech Tips i inni mogli być pozbawiani zarobku przez wtyczkę, którą sami reklamowali