Prezydent Francji Emmanuel Macron powrócił do tematu zaufania do informacji, proponując utworzenie oficjalnej „etykiety wiarygodności” dla redakcji. W jego ocenie Republika potrzebuje narzędzia, które pomoże odróżnić media tworzące materiały zgodne z zasadami etyki zawodowej od tych, które nie spełniają takich wymagań. Macron odwołał się do modelu znanego z inicjatywy Journalism Trust Initiative prowadzonej przez organizację Reporterzy bez Granic, która już certyfikuje wybrane redakcje.
Prezydent wskazał, że nie traktuje tej koncepcji jako formy cenzury. Mówił o „demokratycznym obowiązku”, który miałby wspierać odbiorców w wyborze źródeł informacji. Odniósł się szczególnie do młodych czytelników i użytkowników internetu, zachęcając ich do korzystania z prasy drukowanej i cyfrowej, jakby potrzebowali wyznaczonego kierunku powrotu do tradycyjnych redakcji.
Certyfikacja inspirowana modelem RSF
Propozycja została przedstawiona podczas spotkania z czytelnikami grupy prasowej Ebra. Macron zasugerował, że niezależni eksperci i środowisko dziennikarskie mogłyby weryfikować przestrzeganie standardów. Rząd nie miałby decydować o tym, kto otrzymuje certyfikat. Miałby jedynie pełnić rolę instytucji wspierającej projekt.
We Francji deklaracje o „zachęcaniu” często są odbierane ostrożnie, szczególnie gdy padają z ust najwyższych przedstawicieli państwa. Idea uzyskała jednak rzeczowe odniesienie w modelu RSF, który już współpracuje z platformami technologicznymi. Certyfikowane redakcje są lepiej oceniane prze algorytmy i są wyżej w wynikach wyszukiwania na platformach takich jak Bing
Macron przekonuje, że państwo nie powinno weryfikować prawdy. Twierdzi, że mechanizm ma działać poza rządową kontrolą.
Macron zapowiedział, że francuska wersja certyfikacji miałaby przynieść międzynarodowe uznanie dla lokalnych dziennikarzy i redakcji. Przedstawił to jako sposób na wzmocnienie roli profesjonalnych mediów w przestrzeni informacyjnej, w której szybkie treści internetowe dominują nad klasycznym dziennikarstwem.
Polityczna burza wokół projektu
Projekt został przyjęty z gwałtowną reakcją klasy politycznej. Marine Le Pen stwierdziła w programie BFMTV, że inicjatywa jest „niegodna”, a także „niebezpieczna”, zarzucając prezydentowi próbę zawłaszczenia informacji. Bruno Retailleau z partii Les Républicains podkreślił, że żaden rząd nie może filtrować mediów ani oceniać prawdy. Burmistrz Cannes David Lisnard uznał, że Macron przekroczył granicę, której nie powinien przekraczać żaden przywódca państwa demokratycznego.
Wątpliwości pojawiły się także w środowisku dziennikarskim. Część redakcji odrzuca pomysł oceniania ich pracy w systemie tworzonym w kontekście politycznym. Pomimo zapewnień o niezależności, każda inicjatywa ogłaszana przez prezydenta jest odbierana jako projekt wspierany przez centralną władzę.
„Ministerstwo Prawdy” i kryzys wizerunkowy Pałacu Elizejskiego
Zaprzeczenia ze strony rządu nie zdołały zatrzymać narastającego porównania projektu do „Ministerstwa Prawdy”. Ironią losu było to, że Pałac Elizejski odpowiedział krytykom, publikując na platformie X film zatytułowany „ostrzeżenie, fałszywe informacje”. Wideo, utrzymane w estetyce ostrzegawczej grafiki, zostało odebrane jako niezamierzone potwierdzenie obaw przeciwników projektu.
Projekt został przyjęty z gwałtowną reakcją klasy politycznej. Marine Le Pen stwierdziła w programie BFMTV, że inicjatywa jest „niegodna”, a także „niebezpieczna”
Krytycy podkreślają, że każda próba ograniczania dezinformacji w wykonaniu państwa rodzi ryzyko zwiększenia kontroli nad przepływem informacji. Jordan Bardella określił propozycję jako reakcję polityka, który próbuje utrzymać wpływy poprzez kontrolę narracji.
Walka z dezinformacją na tle osobistych doświadczeń prezydenta
Macron konsekwentnie przedstawia projekt jako narzędzie obrony społeczeństwa przed manipulacją w internecie. Wspomina o zmianach prawnych, które umożliwiłyby szybsze blokowanie fałszywych treści. Przedstawia to jako konieczność w czasach intensywnego rozwoju mediów społecznościowych, które określa mianem cyfrowego „Dzikiego Zachodu”.
W tle funkcjonuje jednak wieloletnia historia plotek dotyczących samego Macrona i jego żony, które wielokrotnie trafiały do sieci. Projekt certyfikacji mediów jest więc odbierany nie tylko jako element polityki publicznej, lecz także jako reakcja na osobiste doświadczenia prezydenta związane z cyfrową dezinformacją.
Spór o granice autorytetu informacyjnego
Macron przekonuje, że państwo nie powinno weryfikować prawdy. Twierdzi, że mechanizm ma działać poza rządową kontrolą. Zderza się jednak z obawą, że jakakolwiek inicjatywa firmowana przez Pałac Elizejski będzie traktowana jako narzędzie selekcji informacji.
W momencie przyznania etykiety zaufania tworzy się wyraźny podział między mediami uznanymi za wiarygodne a tymi, które nie uzyskały certyfikatu. Dla części społeczeństwa oznacza to automatyczną deprecjację całego segmentu mediów, które znajdą się poza systemem.
Spodobało Ci się? Podziel się ze znajomymi!
Pokaż / Dodaj komentarze do:
Macron stworzy Ministerstwo Prawdy? Francja chce „etykiety wiarygodności” dla mediów