Kiedy Lena McDonald opublikowała swój najnowszy tom serii Darkhollow Academy, nikt nie spodziewał się, że stanie się on punktem zwrotnym w debacie o sztucznej inteligencji w literaturze.
Jej książka zbierała entuzjastyczne recenzje, zyskiwała lojalnych fanów i była chwalona za styl, emocje i napięcie. Jednak wszystko się zmieniło, gdy w trzecim rozdziale czytelnicy natrafili na fragment, który nie miał prawa się tam znaleźć.
„Przepisałem fragment, aby bardziej pasował do stylu J. Bree, który charakteryzuje się większym napięciem, ostrymi podtekstami i surowym emocjonalnym podtekstem pod elementami nadprzyrodzonymi” – taki tekst, ewidentnie będący monitem chatbota AI, pozostał w gotowej wersji książki. I choć to jedno zdanie wystarczyło, by wywołać burzę, najważniejsze w tym odkryciu było coś innego: nikt wcześniej nie zauważył, że powieść została napisana przez sztuczną inteligencję.
Czytelnik nie rozpoznał maszyny. I to właśnie największy szok
Lena McDonald nie była pierwszą autorką korzystającą z pomocy AI. Ale to jej błąd sprawił, że po raz pierwszy świat książki otrzymał niepodważalny dowód na to, że proza generowana przez maszynę może w pełni oszukać czytelnika – nawet najbardziej zaangażowanego fana. Jej inspiracja? Styl bestsellerowej autorki J. Bree, znanej z intensywnych romansów fantasy. Narzędzia AI, których używała McDonald, z powodzeniem naśladowały ten styl, tworząc spójną, emocjonalną i pełną napięcia narrację. Czytelnicy nie tylko jej nie rozpoznali – byli zachwyceni.
Eksplozja kontrowersji po odkryciu błędu
Gdy prawda wyszła na jaw, reakcja była gwałtowna. Książka została zalana recenzjami z jedną gwiazdką. Jedna z nich głosiła: „Będę wspierać autorów na wiele sposobów, ale sztuczna inteligencja generatywna to kradzież i nie zastępuje prawdziwego pisania.” Ten sprzeciw jednak zderza się z realiami rynku. Przez cały czas przed odkryciem AI, nikt nie narzekał na jakość – wręcz przeciwnie. A skoro emocje były prawdziwe, historia wciągająca, a postacie autentyczne... czy ma znaczenie, kto – a raczej co – to napisał?
Fikcja AI to już nie przyszłość. To teraźniejszość
Z najnowszego badania BookBub wynika, że już 45% autorów korzysta z narzędzi AI, choć aż 74% z nich nie ujawnia tego swoim czytelnikom. To oznacza, że literatura generowana maszynowo jest już z nami – tylko o tym nie wiemy.
Dlaczego to ukrywają? Incydent z McDonald jest odpowiedzią. Czytelnicy, nawet jeśli zadowoleni z dzieła, odrzucają je, gdy poznają jego pochodzenie. To tworzy błędne koło, w którym autorzy korzystają z AI po cichu, a czytelnicy czują się oszukani... dopiero, gdy się o tym dowiedzą.
Nowa era autorów-hybryd
Fakt jest taki: AI już zmieniła świat książek. Potrafi naśladować styl, budować postaci, rozwijać wątki. Z każdym miesiącem robi to lepiej. W miarę jak modele językowe stają się coraz bardziej zaawansowane, granica między autorem a maszyną zaciera się. Prawdziwe pytanie brzmi nie „czy”, ale „jak” rynek na to odpowie.
Czy wydawnictwa stworzą nowe zasady jawności AI? Czy pojawi się certyfikacja „100% ludzkiej treści”?

Pokaż / Dodaj komentarze do: Autorka zapomniała zatrzeć ślady po AI. Burza wokół powieści fantasy