Pożary samochodów elektrycznych nie są tak częste, jak się wydaje?

Wielu osobom samochody elektryczne kojarzą się z dużym ryzykiem pożaru, jednak dane wciąż nie pokazują, że jest to zjawisko bardzo powszechne.  Co ciekawe, nie wszystkie, bo "tylko" 40% pożarów pojazdów elektrycznych dotyczy akumulatora.

Baterie litowe nie są czymś, co kojarzy nam się z dużym bezpieczeństwem, chociaż używamy ich na co dzień w urządzeniach od lat (i w większości przypadków bez incydentów). Jest z tym wiele obaw, zwłaszcza w przypadku samochodów elektrycznych, gdzie taki akumulator magazynuje kilkadziesiąt kWh, a ewentualny pożar jest ciężki do ugaszenia. Pracownicy EV FireSafe sprawdzili jednak, jak naprawdę wygląda sprawa pożarów i uzyskali ciekawe wyniki. Na całym świecie od 2010 r. do końca czerwca 2023 r. miały miejsce 393 możliwe do zweryfikowania pożary akumulatorów samochodów elektrycznych. Faktem jest, że pożarów pojazdów elektrycznych jest nieco więcej (około tysiąca), ale nie zawsze jest to zapłon akumulatora, czego boi się najwięcej osób. Pożary akumulatorów stanowią 40% pożarów pojazdów elektrycznych.

Pożary samochodów elektrycznych najwyraźniej nie są tak częste, jak się powszechnie wydaje. Problemem pozostaje jednak trudność w gaszeniu elektryków.

Liczba ta może jednak nie być ostateczna, ponieważ w sprawie 74 kolejnych prowadzonych jest dochodzenie (autorzy twierdzą, że mogą to być "clickbaity", niezweryfikowane wiadomości itp.). Jeśli weźmiemy pod uwagę, że do połowy roku na całym świecie sprzedano około 12 milionów pojazdów elektrycznych, to mówimy o tym, że 0,003% z nich (393/12M) spaliło się z powodu awarii akumulatora. 

Trzeba jednak pamiętać, że liczba samochodów elektrycznych na drogach gwałtownie rośnie, co zaburza statystyki (mała liczba pożarów na początku pojawiania się elektromobilności, kiedy pojazdów elektrycznych było o rząd wielkości mniej niż obecnie) , więc raczej nas będzie interesować, ile z tych samochodów pali się teraz w ciągu roku. A w 2022 roku było to niecałe 120 samochodów. To już brzmi nieco gorzej, bo wskazuje, że tygodniowo palą się dwa samochody elektryczne z powodu akumulatora.  Dla zobrazowania sytuacji, w 2022 roku polska straż pożarna odnotowała 7 pożarów samochodów elektrycznych (w tym 2 podpalenia) i 8333 pożarów samochodów spalinowych. W poprzednich dwóch latach paliły się po 2 auta elektryczne (w tym połowa to podpalenia) i 7-9 tys. aut spalinowych. Jeżeli jednak przeliczymy pożary na 100 tys. samochodów, liczby będą zbliżone – po 18-28 pożarów elektryków i 27-35 pożarów spalinówek.

Statystyki zawierają kilka bardziej interesujących danych: 95% pożarów akumulatorów EV spowodowało zapłon, tylko 5% spowodowało wybuch dymu. 25% miało miejsce pod ziemią podczas parkowania, 31% na zewnątrz podczas parkowania, a 29% na zewnątrz podczas jazdy, reszta jest niejasna. Jeśli chodzi o ładowanie, 18% wszystkich pożarów akumulatorów EV miało miejsce podczas ładowania, a 2% w ciągu godziny od odłączenia od ładowarki.

Dane z tego roku do końca czerwca są również interesujące. Spłonęły 44 osobowe pojazdy elektryczne, 3 autobusy elektryczne, 2 elektryczne ciężarówki, ale także ponad 500 małych pojazdów elektrycznych, takich jak skutery, rowery elektryczne itp. Oprócz dużej liczby tych pojazdów, problemem jest tu nierzadko niska jakość akumulatorów i brak zaawansowanych systemów kontroli BMS. Ponadto typy akumulatorów to Li-Ion, a podczas gdy w samochodach używamy głównie Li-Ion NCA, NMC, LFP lub możemy zobaczyć bardziej egzotyczne kombinacje (np. również LMO), w lekkich pojazdach czasami widzimy LCO.  W szczególności akumulatory litowo-jonowe LCO to baterie, które lubią się zapalić, jednak obecnie nie są praktycznie wcale stosowane w samochodach.

Tak więc, chociaż mamy teraz na rynku samochody elektryczne z 13-letnimi bateriami, jest ich stosunkowo niewiele. Nie wiadomo jak ta statystyka będzie ewoluować i jak będą zachowywać się samochody elektryczne z 20-letnimi bateriami.