Nowy dyrektor generalny Intela, Lip-Bu Tan, znalazł się latem tego roku w trudnej sytuacji. Prezydent Donald Trump publicznie kwestionował jego przeszłe powiązania z chińskimi firmami technologicznymi i sugerował, że powinien zostać usunięty ze stanowiska.
W obronę szefa Intela wzięli jednak najpotężniejsi ludzie Doliny Krzemowej. Satya Nadella z Microsoftu, Jensen Huang z Nvidii oraz Michael Dell osobiście skontaktowali się z prezydentem i jego bliskimi współpracownikami, aby przekonać go do zmiany zdania. Ich głównym argumentem była lojalność Tana wobec Stanów Zjednoczonych i jego kompetencje przywódcze.
Bezpośrednie kontakty z prezydentem pozostają skutecznym narzędziem w relacjach biznesowo-politycznych.
Kluczowe spotkanie Tana z Trumpem odbyło się 11 sierpnia w Białym Domu. Tuż przed nim doszło do opisywanych interwencji ze strony liderów branży technologicznej. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania – Trump całkowicie zmienił nastawienie. Prezydent, który wcześniej nazywał Tana "wysoce skonfliktowanym" z powodu jego dawnych inwestycji w chińskie firmy, teraz określił całą sytuację jako "niesamowitą historię".
Trump pod presją gigantów: kulisy decyzji o Intelu
Wkrótce potem administracja ogłosiła, że rząd USA nabędzie 10-procentowy udział kapitałowy w Intelu. To posunięcie miało wzmocnić amerykańską bazę produkcji półprzewodników. W ślad za rządem poszły prywatne firmy - Nvidia i inne korporacje zainwestowały w programy chipów AI Intela.
Kluczowe spotkanie Tana z Trumpem odbyło się 11 sierpnia w Białym Domu.
Dla obserwatorów sprawa Tana pokazuje, że pomimo nieprzewidywalności Trumpa "zwykła rozmowa" z nim wciąż może przynosić rezultaty. W czasach napięć handlowych i restrykcyjnej polityki imigracyjnej, bezpośrednie kontakty z prezydentem pozostają skutecznym narzędziem w relacjach biznesowo-politycznych. Rzecznik Białego Domu podkreślił, że "jedynym czynnikiem kierującym decyzjami prezydenta Trumpa jest dobro narodu amerykańskiego".
Spodobało Ci się? Podziel się ze znajomymi!
Pokaż / Dodaj komentarze do:
To prezesi konkurencji obronili szefa Intela przed Trumpem. Ręka, rękę myje?