Wygląda na to, że na trzy dni przed premierą seria smartfonów Pixel 10 boryka się z licznymi problemami. Najpierw pojawiły się doniesienia o mocno rozczarowującej wydajności GPU w układnie Tensor G5, a teraz docierają do nas przecieki na temat problemów z ładowaniem indukcyjnym oraz dziwnych decyzjach Google związanych z "ochroną baterii" w tych urządzeniach.
Zacznijmy od tej ostatniej kwestii, bo nowa seria Google Pixel 10 wprowadza funkcję Battery Health Assistance, która, według firmy, ma chronić żywotność baterii. Jednak decyzja o tym, by system ingerował w ładowanie już po 200 cyklach, wywołuje spore kontrowersje.
Battery Health Assistance
Google po raz pierwszy wprowadziło tę funkcję wraz z modelem Pixel 9a, a teraz rozszerzyło ją na serię Pixel 10. Mechanizm polega na stopniowym obniżaniu maksymalnego napięcia ładowania oraz redukcji prędkości ładowania w miarę starzenia się akumulatora. Proces rozpoczyna się już po 200 cyklach ładowania (czyli mniej więcej po niecałym roku codziennego użytkowania), a zmiany postępują do momentu osiągnięcia 1000 cykli.
Google tłumaczy to w oficjalnym komunikacie tak: „Oprogramowanie będzie dostosowywać maksymalne napięcie baterii stopniowo, od 200 do 1000 cykli, aby stabilizować jej wydajność i proces starzenia. Użytkownik może zauważyć drobne spadki czasu pracy na jednym ładowaniu oraz niewielkie zmiany w szybkości ładowania”. Szkoda, że producent nie wspomina jednocześnie o tym, że nie da się tej funkcji wyłączyć.
Dlaczego to budzi obawy?
Wszystkie akumulatory litowo-jonowe z czasem tracą swoją pojemność i jest to naturalny proces. Jednak w większości smartfonów producent nie przyspiesza tego sztucznie poprzez oprogramowanie. Dla porównania Samsung deklaruje, że jego flagowe modele wytrzymują około 2000 cykli ładowania, zanim pojemność spadnie do 80% wartości początkowej. Z kolei Google Pixel 10 zaczyna redukcję wydajności już po 200 cyklach, czyli dziesięciokrotnie szybciej. W praktyce oznacza to, że przy codziennym ładowaniu użytkownik odczuje pogorszenie czasu pracy na baterii już po kilku miesiącach.
Skąd taka decyzja?
Jednym z możliwych powodów są problemy bezpieczeństwa z wcześniejszym modelem Pixel 6a, w którym odnotowano przypadki samozapłonów i uszkodzeń urządzeń. Google mogło zdecydować się na agresywne limity ładowania, by zminimalizować ryzyko podobnych incydentów. Zamiast jednak wprowadzać bardziej rygorystyczne testy akumulatorów czy poprawiać proces produkcji, firma postawiła na rozwiązanie software’owe, które w praktyce może skracać realną żywotność baterii.
Problemy z indykcyjnym ładowaniem
To jednak nie koniec, bo jak donoszą nasze źródła, na chwilę obecną nie działa także indukcyjne ładowanie w smartfonach z serii Pixel 10. Wygląda na to, że wersje demonstracyjne, które wystawione są już w sklepach w ogóle nie obsługują tej funkcji, a modele bez wgranego softu demo ładują się bez problemu tylko na certyfikowanych akcesoriach MagSafe od Apple (zwykłe QI z jakiegoś powodu przerywa, albo nie działa wcale). Pojawią się też głosy o niedziałającym zoomie 100x.
Mamy nadzieję, że jeszcze przed samą premierę Google zdoła naprawić wszystkie te problemy poprzez aktualizację oprogramowania, bo w innym wypadku będzie można mówić o jednej z najbardziej rozczarowujących premier flagowców ostatnich lat.

Pokaż / Dodaj komentarze do: Premiera Pixel 10 może okazać się największą klapą Google. Smartfon tonie w problemach