W poniedziałkowy wieczór tysiące użytkowników serwisu 4chan zaczęło zgłaszać nagłe przerwy w dostępie do tej kontrowersyjnej platformy. Według doniesień pojawiających się równolegle w mediach społecznościowych, forum mogło paść ofiarą poważnego ataku hakerskiego. Sprawca – lub grupa sprawców – miał nie tylko przejąć kontrolę nad serwisem, ale także opublikować wewnętrzne dane, w tym kod źródłowy 4chana, adresy IP użytkowników oraz tożsamości moderatorów.
Jeśli doniesienia się potwierdzą, może to być jeden z najpoważniejszych incydentów bezpieczeństwa w historii tej strony. 4chan, choć często przedstawiany jako centrum internetowego chaosu, cyfrowy śmietnik i wylęgarnia trolli, gromadzi miliony użytkowników i od lat funkcjonuje jako swoisty barometr niepokojów, trendów i memów w sieci. Od niewinnych rozmów o grach wideo, przez skrajne teorie spiskowe, po wycieki prywatnych treści i agresywny trolling – serwis zyskał reputację miejsca, w którym wszystko jest możliwe.
Sygnały ataku
Zgłoszenia o awarii 4chana zaczęły napływać 14 kwietnia około godziny 19:00 czasu wschodniego. W szczytowym momencie serwis Downdetector odnotował ponad tysiąc raportów od użytkowników. Na kilka godzin przed całkowitym wyłączeniem strony, ostatnim opublikowanym postem był mem z Jackiem Blackiem stylizowany na „Chicken Jockey” z gry Minecraft – ironiczny znak końca działania serwisu.
Choć 4chan powrócił do działania jeszcze tego samego wieczoru, ładował się bardzo wolno, a wielu użytkowników nie miało dostępu do poszczególnych tablic. Pojawiły się przypuszczenia, że administratorzy próbują odzyskać kontrolę nad infrastrukturą.
Sprawcy i dowody?
Za atakiem ma stać grupa powiązana z konkurencyjnym forum znanym jako soyjack party, potocznie określanym jako sharty. Na swojej stronie opublikowali oni pliki, które rzekomo zawierają kod źródłowy 4chana, dane wewnętrzne oraz listy e-mailowe, w tym adresy zakończone domenami [.edu] i [.gov], co może sugerować kompromitację instytucji edukacyjnych i rządowych. Grupa chwaliła się także, że w ramach włamania przywróciła zbanowaną przed laty tablicę /qa/ (pytań i odpowiedzi), co miało być symbolem zemsty.
Kevin Beaumont, ekspert ds. cyberbezpieczeństwa i dyrektor ds. nowych zagrożeń w Arcadia Group, ocenił że „atak wygląda na bardzo poważny, obejmując bazy danych SQL, kod źródłowy oraz dostęp do powłoki systemowej”.
W sieci pojawiły się także podejrzenia, że 4chan działał na mocno przestarzałej i narażonej na ataki wersji języka PHP oraz korzystał z niezalecanych już funkcji do łączenia z bazą danych MySQL.
Moderatorzy na celowniku
Jednym z najbardziej niepokojących aspektów incydentu jest ujawnienie tożsamości moderatorów 4chana – w tym tzw. „janitorów”, czyli ochotniczych administratorów niższego szczebla. Anonimowość była dotąd jedną z podstaw funkcjonowania tej społeczności. Teraz ich bezpieczeństwo może być realnie zagrożone. Pojawiają się już spekulacje, że niektórzy z moderatorów mogą być narażeni na doxxing – celowe ujawnianie ich danych osobowych w celu zastraszania lub represji.
Co więcej, narastają teorie, że 4chan może być od lat inwigilowany przez agencje rządowe. Najnowszy wyciek jedynie podsyca te podejrzenia, zwłaszcza w kontekście publikacji materiałów kompromitujących instytucje państwowe czy działania skrajnych grup politycznych.
Kolejna plama na wizerunku internetu
Choć 4chan od dawna uchodzi za cyfrową dzicz, ten atak może mieć realne konsekwencje prawne i technologiczne. Jeżeli dane użytkowników rzeczywiście wyciekły, mówimy o naruszeniu prywatności na masową skalę. Możliwe są także pozwy, a nawet śledztwa służb federalnych – zwłaszcza jeśli potwierdzi się, że adresy IP i dane kontaktowe użytkowników z domen [.gov] oraz [.edu] znalazły się w rękach niepowołanych osób.
Na razie administratorzy serwisu milczą.

Pokaż / Dodaj komentarze do: Śmietnik internetu, owiane złą sławą forum 4chan shackowane. To zemsta konkurencji