Niemiecki sąd rejonowy w Lindau skazał mężczyznę na grzywnę w wysokości 8400 euro za zamieszczenie w mediach społecznościowych wpisu, w którym użył frazy „Alles für Deutschland” („Wszystko dla Niemiec”). Władze uznały, że sformułowanie to stanowi odniesienie do zakazanych symboli nazistowskich i podlega karze na mocy §86a niemieckiego kodeksu karnego.
Oskarżony, przedstawiony jako Andreas M., opublikował w lipcu ubiegłego roku na platformie X następujący komentarz: „Właśnie dlatego głosuję na AfD. Wszystko dla Niemiec.” Sprawa wywołała w Niemczech falę komentarzy dotyczących granic wolności słowa, politycznej poprawności i intensyfikacji środków karnych wobec internetowej aktywności obywateli.
Jak wynika z dokumentów sądowych, kilka miesięcy później – o świcie – jego dom został przeszukany przez funkcjonariuszy policji. Zabezpieczono laptopy, telefony komórkowe i inne nośniki danych. Śledczy zarzucili mu użycie sloganu, który miał być bezpośrednim nawiązaniem do haseł używanych przez SA, czyli nazistowskie bojówki paramilitarne z czasów III Rzeszy. „Alles für Deutschland” było jednym z oficjalnych motto tej formacji.
Prokuratura żądała więzienia
Zgodnie z §86a niemieckiego kodeksu karnego, publiczne używanie symboli lub haseł organizacji niekonstytucyjnych – nawet w formie słownej – jest przestępstwem. Prokuratura domagała się kary siedmiu miesięcy bezwzględnego więzienia, argumentując, że wpis mógł stanowić świadome propagowanie treści zabronionych.
Sąd ostatecznie zdecydował się jednak na karę finansową – 120 dziennych stawek po 70 euro, co daje w sumie 8400 euro. Zarówno prokurator, jak i obrona złożyli apelację.
„To miał być żart polityczny”
Andreas M. twierdzi, że nie miał świadomości historycznego znaczenia użytego przez siebie sformułowania. – „To miał być żart, satyra. Chciałem wyrazić poparcie dla AfD, ale nie wiedziałem, że to hasło było wcześniej używane przez nazistów” – tłumaczył w sądzie.
Jednak jego zapewnienia nie wystarczyły. W ocenie sądu, nawet jeśli nie znał kontekstu, wpis spełniał przesłanki przestępstwa. Przypadek ten staje się kolejnym przykładem rosnącej aktywności niemieckiego wymiaru sprawiedliwości w ściganiu treści zamieszczanych w internecie.
Coraz więcej podobnych przypadków
Sprawa Andreasa M. nie jest odosobniona. W ostatnich miesiącach niemieckie media informowały o serii podobnych przypadków, w których obywatele byli karani za komentarze i posty publikowane w sieci. Niejednokrotnie dochodziło do nalotów policyjnych o świcie, konfiskaty sprzętu elektronicznego, a także wysokich grzywien i postępowań karnych.
W szczególności pod lupą znajdują się osoby związane z prawicowymi lub konserwatywnymi ugrupowaniami, w tym sympatycy partii Alternatywa dla Niemiec (AfD), która w ostatnich miesiącach zyskuje coraz większe poparcie społeczne.
Niejasne prawo i mowa nienawiści
Niemiecki kodeks karny w zakresie przestępstw „symbolicznych” pozostawia szerokie pole do interpretacji. Przepis §86a obejmuje nie tylko użycie symboli, ale także gestów i haseł – nawet wtedy, gdy nie są one jednoznacznie związane z propagandą nazistowską.
Jak zauważają eksperci, ramy prawne są nieprecyzyjne, co umożliwia organom ścigania stosowanie ich w bardzo szerokim zakresie. W lutym tego roku niemieckie władze przeprowadziły skoncentrowaną akcję przeciwko 170 osobom podejrzanym o publikację treści zakwalifikowanych jako „mowa nienawiści”.
Granica między humorem a przestępstwem się zaciera
Coraz więcej Niemców wyraża obawy, że w kraju z przeszłością totalitarną wolność słowa staje się dziś zbyt łatwo ograniczana. – „To niebezpieczny precedens. Każdy może stać się celem tylko dlatego, że powiedział coś, co urzędnik uznał za podejrzane” – komentuje jeden z prawników cytowanych przez Apollo News.
Jako przykład przywołuje się także sprawę 64-letniego Stefana Niehoffa, który został objęty dochodzeniem za kontrowersyjny komentarz na temat polityki migracyjnej. W obu przypadkach władze tłumaczyły swoje działania potrzebą „zapewnienia bezpieczeństwa i przeciwdziałania ekstremizmowi”.

Pokaż / Dodaj komentarze do: Kara 8400 euro za wpis w mediach społecznościowych. To "zakazane hasło"