Szanghaj: Nie narzekajcie w sieci na lockdown. I tak to ocenzurujemy...

Szanghaj: Nie narzekajcie w sieci na lockdown. I tak to ocenzurujemy...

Rząd ostrzegł ponad 25 milionów mieszkańców chińskiego miasta Szanghaj, aby nie rozpowszechniali plotek w internecie ani nie skarżyli się na warunki panujące podczas trwającej od 28 marca ścisłej blokady związanej z pandemią COVID-19.

Szanghajskie biuro Chińskiej Administracji Cyberprzestrzeni (CAC) ostrzegło mieszkańców przed rozpowszechnianiem dezinformacji, po tym jak na WeChat zaczęły pojawiać się informacje, że uzbrojona policja przejmie kontrolę nad miastem, a masowe zakupy żywności zostaną zakazane. Mieszkańcom nie wolno wychodzić z domów, nawet po niezbędne zakupy: muszą polegać na dostawach zapasów, z którymi są poważne ograniczone. Pekin rozwiązał część swoich problemów z komunikacją w typowy dla siebie sposób - stosując cenzurę. Hashtagi na WeChat mówiące o niedoborach żywności, takie jak "walka o zabezpieczenie żywności w Szanghaju" (#上海抢菜#) i "niepokój o zapasy żywności w Szanghaju" (#上海疫情下的抢菜焦虑#) zostały  zablokowane. Hashtagi zyskiwały ogromną popularność, ponieważ mieszkańcy odczuwają brak żywności, mimo że rząd rzekomo dostarcza  żywność do oficjalnych i zarejestrowanych mieszkańców.

Władze ostrzegają mieszkańców Szanghaju przed publikowaniem "plotek" w sieci. Wpisy takie są szybko cenzurowane. Nie wiadomo, czy autorów spotykają dodatkowe konsekwencje.

 

Trudna sytuacja dotknęła przede wszystkim nieoficjalnych mieszkańców, osób starszych i dużych gospodarstw domowych. Wiele osób spędza dużo czasu na szukaniu jedzenia w aplikacjach internetowych. Dostępność produktów znika jednak czasami w ciągu kilku chwil, co zwiększa niepokój o bezpieczeństwo żywnościowe. "Zdecydowana większość mieszkańców Szanghaju spędza codziennie cały swój czas na poszukiwaniu kanałów, którymi można zdobyć jedzenie" - napisał jeden z mieszkańców Szanghaju w dokumencie Google.

"Młodzi ludzie są w lepszej sytuacji, mogą korzystać z różnych programów komputerowych, ale wiele starszych osób nie potrafi nawet obsługiwać telefonu komórkowego, więc nie można od nich oczekiwać, że będą zdobywać jedzenie online. W rzeczywistości niektórzy ludzie bardzo dobrze radzą sobie z epidemią, podczas gdy inni nie radzą sobie wcale i mają problemy z zapewnieniem sobie podstawowych środków do życia" - pisze mieszkaniec Szanghaju.

Sytuacja w Szanghaju się pogarsza, ludzie korzystają z mediów społecznościowych, aby dzielić się historiami o zmaganiach z jedzeniem i opieką medyczną. Skargi na to, że blokada jest ekstremalna i gorsza niż sam Covid, są szybko cenzurowane w mediach społecznościowych. Na chińskich platformach opisano wiele historii ludzi w kwarantannie, w tym o osobach umierających, ponieważ nie mają dostępu do opieki medycznej - choćby z braku dostępu do leków na astmę, dializ itp. Historie te zapoczątkowały debatę w chińskich mediach społecznościowych o tym, że blokada stwarza więcej problemów niż sam wirus. Szeroko udostępniany artykuł WeChat dotyczył paniki, jaka panuje w Szanghaju od czasu ogłoszenia blokady.

Artykuł zatytułowany "Bardziej niebezpieczna niż epidemia to panika otaczająca epidemię" ostrzegał, że to, co w innym przypadku mogłoby być drobnym problemem, może stać się problemem katastrofalnym. "Myślałem, że skoro minęły już dwa lata, ludzie będą w stanie bardziej racjonalnie podchodzić do osłabionego wirusa, ale rzeczywistość wcale tak nie wygląda - wielu ludzi nadal żyje w stanie zagrożenia, a zaraźliwy efekt tego rodzaju strachu wywołał szersze poczucie paniki" - czytamy w ocenzurowanym artykule.

Internetowy organ nadzorczy Szanghaju ostrzegł mieszkańców przed publikowaniem informacji o blokadzie, zachęcając ich do "odróżniania plotek od faktów". Cenzorzy szybko usuwają wszelkie wpisy krytykujące działania władz i sytuację osób w kwarantannie. W rozmowie z Financial Times dyrektor, który od ponad 10 lat mieszka w Szanghaju, powiedział: "Po raz pierwszy w życiu musiałem się martwić o zapewnienie sobie żywności. Teraz martwię się, że zabraknie nam mleka dla dzieci".

Blokada nadwerężyła branżę dostaw żywności, a dostawcy muszą anulować zamówienia, ponieważ nie są w stanie zaspokoić popytu. "Całe miasto loguje się do aplikacji dostarczających jedzenie bladym świtem, aby zdobyć produkty" – powiedział mieszkaniec, który otrzymał dostawę jedzenia po wielu nieudanych próbach. "Czułem się jakbym wygrał na loterii". Sytuacja w Szanghaju wywołuje panikę w innych częściach, które nie zostały zamknięte. "Jest mnóstwo jedzenia, ale ceny na rynkach gwałtownie wzrosły, ponieważ ludzie boją się potencjalnej blokady" – powiedziała kobieta z Taiyuan, położonego w prowincji Shanxi na północy. Panika zaczęła się po tym, jak miasto odnotowało w tym tygodniu mniej niż dziesięć przypadków.

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Szanghaj: Nie narzekajcie w sieci na lockdown. I tak to ocenzurujemy...

 0