Aplikacja Tea, stworzona z myślą o bezpieczeństwie kobiet korzystających z serwisów randkowych takich jak Tinder, Bumble, Match czy Hinge, znalazła się w centrum poważnego skandalu.
Twórcy reklamowali Tea jako narzędzie, które pozwala upewnić się, że potencjalny partner nie jest oszustem, osobą w związku ani zagrożeniem dla bezpieczeństwa. Funkcje aplikacji obejmują m.in. odwrotne wyszukiwanie numerów telefonów, sprawdzanie wieku, adresu, statusu związku, a także weryfikację zdjęć i tła użytkowników. Każda nowa osoba chcąca korzystać z Tea musi jednak przesłać selfie weryfikacyjne oraz skan dokumentu tożsamości.

Gigantyczny wyciek danych z serwerów Tea
Według doniesień serwisu 404 Media, w sieci (dokładnie na forum 4chan) pojawiła się baza danych użytkowniczek aplikacji. Zawierała ona aż 72 tysiące zdjęć, w tym dowody osobiste, selfie, fotografie z prywatnych wiadomości oraz postów w aplikacji. Źródłem wycieku był niezabezpieczony zbiór danych w chmurze Firebase (platformie należącej do Google). Użytkownicy 4chana twierdzili, że link do tej bazy można było łatwo znaleźć w kodzie aplikacji Tea na Androida.
Według doniesień serwisu 404 Media, w sieci (dokładnie na forum 4chan) pojawiła się baza danych użytkowniczek aplikacji.
Choć baza została już usunięta, zdążyła wywołać ogromne poruszenie, szczególnie że aplikacja w ostatnich tygodniach cieszy się rekordową popularnością i znalazła się na szczycie rankingu App Store.
Reakcja firmy Tea
W oficjalnym oświadczeniu firma potwierdziła incydent: „Zidentyfikowaliśmy nieautoryzowany dostęp do jednego z naszych systemów i natychmiast rozpoczęliśmy pełne śledztwo, aby ocenić skalę i wpływ tego zdarzenia. Dane pochodzą sprzed ponad dwóch lat. Obecnie nie mamy dowodów, by aktualne lub dodatkowe informacje użytkowniczek zostały naruszone”.
Twórcy podkreślają, że dane były pierwotnie przechowywane zgodnie z wymogami organów ścigania w zakresie zapobiegania cyberprzemocy. Do zabezpieczenia systemów zaangażowano zewnętrznych ekspertów ds. cyberbezpieczeństwa.
Prywatność a bezpieczeństwo – cienka granica
Afera wokół Tea pokazuje dylematy związane z aplikacjami randkowymi. Z jednej strony, kobiety zyskują narzędzia pozwalające unikać oszustów i potencjalnie niebezpiecznych partnerów. Z drugiej, wymaganie weryfikacji z użyciem oficjalnych dokumentów tożsamości sprawia, że narażane są na dodatkowe ryzyko.
Warto przypomnieć, że dane takie jak adres, status cywilny, numery telefonów czy zdjęcia dokumentów mogą zostać wykorzystane nie tylko do kradzieży tożsamości, ale i do prześladowania czy szantażu.
Choć firma zapewnia, że obecnie sytuacja jest pod kontrolą, kryzys zaufania może okazać się trudny do przezwyciężenia. Tea, która wystartowała w 2023 roku i szybko zyskała ogromną popularność, musi teraz udowodnić, że potrafi skutecznie chronić prywatność swoich użytkowniczek, bo bez tego jej misja zapewniania bezpieczeństwa na randkach ma drugorzędne znaczenie.

Pokaż / Dodaj komentarze do: Potężny wyciek danych z aplikacji dla kobiet. Tea w ogniu krytyki