Tesla wzywa 363 tys. samochodów z powodu autopilota

Tesla wzywa 363 tys. samochodów z powodu autopilota

Tesla przyznaje się do wad swojego w autonomicznego systemu wspomagania kierowcy i dobrowolnie ogłasza akcję serwisową dla prawie 363 000 samochodów. Na szczęście nie oznacza to wizyty w serwisie, a jedynie automatyczną aktualizację oprogramowania przez łącze internetowe.

Półautonomiczny system jazdy Tesli (a raczej asystent jazdy), Full Self-Driving Beta, jest daleki od doskonałości. Dlatego Tesla postanowiła "przywołać" 362 758 samochodów w USA, aby go nieco podrasować. Musk nie jest jednak zadowolony z faktu, że akcja ta określana jest mianem "wezwania", gdyż pierwszym skojarzeniem jest wizyta w ASO, co w tym przypadku nie ma miejsca. Wydarzenie to jest w zasadzie tylko zapowiedzią, że w kwietniu pojawi się nowa wersja FSD, która rozwiąże niektóre problemy obecnej wersji. A tych nie jest mało. Według NHTSA, samochody Model S, X, 3 i Y z lat 2016-2023, które są wyposażone w FSD, zostaną wycofane (lub zaktualizowane przez internet). W rzeczywistości, między majem 2019 a wrześniem 2022 roku, zgłoszono 18 wypadków związanych z wadliwym zachowaniem systemu.

Wyposażone w autopilota samochody Tesli zostaną "wezwane" na poprawę autopilota, choć wszystko odbędzie się przez internet. Aktualizacja ma rozwiązać wiele z obecnych problemów systemu i poprawić bezpieczeństwo.

Problemy z FSD zgłaszane były głównie w związku ze skrzyżowaniami. Samochód potrafił przejechać prosto przez skrzyżowanie, mimo że nieprawidłowo znajdował się na pasie do skrętu, czasem zdarzało się, że nie zatrzymywał się całkowicie na znaku stopu, nie zatrzymywał się na żółtym świetle i przejeżdżał przez czerwone, albo przejeżdżał przez skrzyżowanie bez zachowania dodatkowej ostrożności. Zdarzały się też przypadki nieprzestrzegania ograniczenia prędkości w niektórych sytuacjach.

Warto tu również dodać, że nie wszystkie wypadki, gdzie jednym z elementów był autopilot, były z winy autonomicznego systemu. Niedawno ogłoszono, że wypadek z 2021 roku w Teksasie, w którym zginęły dwie osoby w Tesli Model S, nie był winą autopilota. Śledztwo wykazało, że kierowca był pod wpływem alkoholu i środków uspokajających. Samochód przed zderzeniem przyspieszył z 101 km/h do 173 km/h a w momencie uderzenia w drzewo prędkość wynosiła 148 km/h. Ujawniono, że choć u obu pasażerów stwierdzono oparzenia, których doznali na tylnym siedzeniu, to w chwili wypadku znajdowali się oni na przednich siedzeniach. Napinacze pasów bezpieczeństwa i poduszki powietrzne były aktywowane. Najwyraźniej samochód zapalił się po uderzeniu, a pasażerowie nie byli w stanie wydostać się z auta po utracie zasilania, więc przeszli na tylne siedzenia (przypomnijmy, że Model S ma elektroniczne otwieranie drzwi, ale także mechaniczne sterowanie na wszelki wypadek). To właśnie tam stracili życie. System autopilota nie był aktywny w momencie wypadku, bo obecna wersja nie może jeździć po drogach bez oznakowania poziomego, którego ta konkretna droga nie miała.

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Tesla wzywa 363 tys. samochodów z powodu autopilota

 0