Wielka Brytania atakuje wolność słowa w internecie. Ogromna społeczność na celowniku służb

Wielka Brytania atakuje wolność słowa w internecie. Ogromna społeczność na celowniku służb

Rząd Wielkiej Brytanii podjął kolejny radykalny krok w ramach szeroko zakrojonej kampanii regulacyjnej, której celem jest podporządkowanie wolności słowa w internecie surowym normom legislacyjnym.

Na mocy niedawno wprowadzonej Ustawy o Bezpieczeństwie w Sieci (Online Safety Act), brytyjski regulator komunikacji – Ofcom – wszczął formalne postępowanie przeciwko amerykańskiemu forum dyskusyjnemu 4chan oraz siedmiu serwisom do udostępniania plików. Dochodzenia te mogą oznaczać ogromne konsekwencje finansowe i prawne dla operatorów tych platform, niezależnie od ich fizycznej obecności w Zjednoczonym Królestwie.

Ustawa, która weszła w życie w kwietniu tego roku, daje Ofcomowi bezprecedensowe uprawnienia – od żądania usuwania niejasno zdefiniowanych „nielegalnych treści”, po nakładanie drakońskich kar finansowych. Platformy internetowe, które nie podporządkują się nowym przepisom, narażają się na grzywny sięgające 18 milionów funtów lub 10% ich globalnych przychodów. W skrajnych przypadkach możliwe są też sankcje karne dla członków zarządu oraz blokady dostępu do usług w całej Wielkiej Brytanii.

Cenzura na masową skalę

Choć retoryka rządu koncentruje się na ochronie użytkowników przed szkodliwymi treściami, działania Ofcom wykraczają daleko poza granice kraju. Jednym z głównych celów śledztwa jest 4chan – amerykańska platforma należąca do obywatela Japonii, która nie posiada infrastruktury, personelu ani siedziby na terytorium Wielkiej Brytanii. Mimo to Ofcom uznał, że serwis ten „wiąże się z Wielką Brytanią”, a więc podlega brytyjskim przepisom.

„Bez względu na to, gdzie dana usługa ma swoją siedzibę, jeżeli ma powiązania z Wielką Brytanią, ma obowiązek chronić brytyjskich użytkowników” – oświadczył Ofcom, nie precyzując, co dokładnie oznacza takie „powiązanie”. Krytycy ustawy zwracają uwagę, że tak rozmyte kryteria umożliwiają regulatorowi de facto globalną ingerencję w treści publikowane online, niezależnie od jurysdykcji.

W praktyce oznacza to, że każda platforma dostępna w Wielkiej Brytanii – nawet jeśli jej działalność koncentruje się w innych krajach – może zostać zmuszona do podporządkowania się brytyjskiemu prawu. Zdaniem wielu obserwatorów, to próba eksportowania brytyjskiego modelu cenzury do reszty świata.

Organizacje broniące wolności słowa ostrzegają, że ustawa jest realnym zagrożeniem dla suwerenności cyfrowej innych państw. Co więcej, zmusza niezależne platformy do kosztownego dostosowania się do przepisów jednego państwa – lub do całkowitego wycofania się z jego rynku.

4chan – forum znane z anonimowości, braku algorytmicznej moderacji i swobodnej wymiany poglądów – odmówiło spełnienia żądań Ofcomu, nie odpowiadając na ustawowe wezwania do przekazania informacji. Tym samym trafiło na listę dziewięciu serwisów objętych formalnym dochodzeniem.

Platformy blokują Brytyjczyków

To nie pierwszy przypadek oporu wobec ustawy. Platformy takie jak Gab, BitChute czy Kiwi Farms już wcześniej zdecydowały się zablokować dostęp do swoich treści dla brytyjskich użytkowników, powołując się na niemożność pogodzenia swojej misji z wymogami brytyjskiego prawa.

Zamiast zwiększać bezpieczeństwo w sieci, nowe przepisy tworzą wokół Wielkiej Brytanii cyfrową „żelazną kurtynę” – ostrzegają eksperci. W efekcie, w brytyjskim internecie mają pozostać tylko te platformy, które uzyskają „błogosławieństwo” regulatora.

Choć 4chan niejednokrotnie był krytykowany za publikację kontrowersyjnych treści, jego zwolennicy podkreślają, że to jedno z ostatnich miejsc w sieci, gdzie wolność wypowiedzi – nawet jeśli trudna do zaakceptowania – wciąż istnieje w nieocenzurowanej formie. Treści uznawane przez brytyjskie władze za nielegalne, w Stanach Zjednoczonych często podlegają ochronie Pierwszej Poprawki do Konstytucji.

Wielka Brytania, zamiast uznawać różnice kulturowe i prawne, zdaje się forsować swoją wizję internetu jako jedyną dopuszczalną. Dla wielu firm i aktywistów oznacza to jedno: dostosuj się albo zniknij z brytyjskiego rynku.

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Wielka Brytania atakuje wolność słowa w internecie. Ogromna społeczność na celowniku służb

 0
Kolejny proponowany artykuł
Kolejny proponowany artykuł
Kolejny proponowany artykuł
Kolejny proponowany artykuł