Zemsta Microsoftu. Zablokowali konto programisty LibreOffice

Konto Mike’a Kaganskiego, dewelopera zaangażowanego w rozwój LibreOffice, zostało zablokowane w systemie Microsoft Office bez wcześniejszego ostrzeżenia ani wyjaśnienia.

Do zablokowania dostępu doszło 21 lipca 2025 roku podczas próby wysłania wiadomości technicznej na wewnętrzną listę mailingową projektantów LibreOffice. Wiadomość została przygotowana w standardowy sposób – za pośrednictwem klienta poczty Thunderbird oraz przy użyciu adresu Microsoftu. W momencie wysyłki program wyświetlił komunikat o błędzie, a kilka chwil później całe konto zostało dezaktywowane.

Walka z systemem

Microsoft uzasadnił blokadę naruszeniem „Umowy o Świadczeniu Usług”. Dla Kaganskiego to oskarżenie bez pokrycia. Według jego relacji nie doszło do żadnych działań niezgodnych z regulaminem. Na blogu opisał swoje podejrzenie, że przyczyną mogła być liczba linków zawartych w wiadomości, która mogła uruchomić algorytm filtrujący spam. Zaznaczył jednak, że nie było to nic nadzwyczajnego – identyczną korespondencję wysyłał wielokrotnie w przeszłości.

Swoją sytuację opisał jako pojedynek z automatycznym systemem oceny treści, który nie przewiduje miejsca na niuanse ani wyjaśnienia. Próby złożenia odwołania zakończyły się niepowodzeniem. Po wypełnieniu formularza strona zażądała numeru telefonu, a następnie poinformowała o błędzie technicznym, nie oferując alternatywnej metody weryfikacji. W ten sposób procedura reklamacyjna stała się niedostępna.

Procedura tylko dla zalogowanych

Kiedy próby przywrócenia dostępu przez formularze nie przyniosły rezultatu, Mike zdecydował się na kontakt z pomocą techniczną Microsoftu. Po serii kroków automatycznego systemu, które przypominały rozmowę z botem, udało mu się dotrzeć do sekcji „Skontaktuj się z nami”. W tym miejscu system zażądał zalogowania się na zablokowane konto, co zamknęło drogę do dalszego kontaktu. Mike zareagował, korzystając z konta swojej żony, by móc przejść przez barierę logowania i ponownie zgłosić sprawę.

Odpowiedź techników Microsoftu nie przyniosła żadnej realnej pomocy. Odesłali go do strony, na której wcześniej już utknął, i zignorowali jego relację o nieskuteczności proponowanego rozwiązania. W krótkim czasie sprawa została oznaczona jako zamknięta, a dalszy kontakt z działem wsparcia został zerwany.

Tło konfliktu między gigantami

Incydent miał miejsce zaledwie kilka dni po tym, jak zespół LibreOffice publicznie zaapelował o przejście na otwarte oprogramowanie. W wydanym wtedy komunikacie projekt otwarcie krytykował Microsoft za manipulowanie standardami plików i tworzenie barier mających utrudniać migrację do konkurencyjnych aplikacji. LibreOffice przedstawiło swoją filozofię wolności użytkownika jako przeciwwagę dla rosnącej kontroli wielkich korporacji nad sposobem, w jaki ludzie mogą korzystać z własnych danych i narzędzi.

Na tym tle blokada konta Kaganskiego może wydawać się reakcją systemu na zaangażowanie w promowanie alternatywnego modelu rozwoju. Choć oficjalne powody są techniczne i niejasne, czas oraz kontekst zdarzenia wzmacniają przekonanie, że nie była to jedynie kwestia błędu algorytmu.

Zamknięte drzwi

Ponad tydzień po zablokowaniu konta sytuacja nie uległa zmianie. Microsoft nie odpowiedział na kolejne próby kontaktu, a dostęp do ekosystemu firmy wciąż pozostaje zamknięty. Mike opisał swoje doświadczenie jako absurdalne i upokarzające. Ostatecznie udało mu się wysłać wiadomość techniczną – tę samą, która wcześniej rzekomo doprowadziła do blokady – korzystając z konta Gmail. Google nie zareagowało żadnym ograniczeniem.

Kaganski przypomina, że nie chodzi jedynie o jego konto. Sytuacja, w której ogromna korporacja bez ostrzeżenia i możliwości odwołania pozbawia użytkownika dostępu do całej platformy, pokazuje, jak kruche potrafią być cyfrowe prawa w zamkniętych systemach.