Ostatnio sytuacja na rynku kart graficznych zmieniała się jak w kalejdoskopie, przypominając poniekąd pobitewny krajobraz, który wszyscy starają się uprzątnąć, ale niespecjalnie wiedzą, jak się do tego zabrać. Początki rozgardiaszu sięgają ubiegłego roku, kiedy to wartość bitcoina istotnie podskoczyła, a do masowej świadomości trafiła opinia, że tym samym można się istotnie wzbogacić. Nagle wydajne karty graficzne, służące od tamtej pory nie tylko do gier, ale także kryptowalutowym górnikom (do wydobywania etherum, wymienianego potem na bitcoin), stały się towarem deficytowym. Upatrując łatwego zysku w niewystarczającej podaży, dystrybutorzy i niektórzy sprzedawcy zaczęli windować ceny do granic absurdu, ale to z kolei odbiło się czkawką u producentów wieloartykułowych, bo o ile górnicy dalej kupowali dziesiątki egzemplarzy kart graficznych, o tyle stanęła sprzedaż płyt głównych i procesorów, które w kontekście braku grafik stały się zbędne nominalnie potrzebującym ich graczom. Wiodący dostawcy chipów, NVIDIA oraz AMD, próbowali zwiększyć produkcję, jednak na przeszkodzie stanęły im ograniczone moce przerobowe dostawców pamięci. Stąd vendorzy uznali, że będą prowadzić sprzedaż wiązaną, a mianowicie oferować topowe modele kart graficznych w zestawach z płytą główną. Tak czy inaczej, przez długi czas o zakup wymarzonego GPU było naprawdę ciężko. Ale to już na szczęście tylko przeszłość... Przeanalizujmy, na chłodno, bieżącą sytuację rynkową.
Generalnie ujmując, karty graficzne w sklepach po prostu są, przez co niemalże dowolny model można zakupić od ręki, czy to klasy średniej czy wysokiej. Przykładowo, patrząc na ofertę jednego z większych sprzedawców detalicznych, jakim niewątpliwie jest Komputronik, ASUS GeForce GTX 1060 GB DUAL to wydatek rzędu 1239 zł, ASUS GeForce GTX 1070 Ti CERBERUS zaś - 2099 zł. Są to ceny, które, uwzględniwszy podatki, pokrywają się z sugerowanymi (a nawet wypadają troszkę lepiej). Sklep tymczasem gwarantuje pełną dostępność towaru i błyskawiczną wysyłkę, w ciągu 24 godz. Nie pozostaje nic innego, jak zamawiać oczekiwany model. W czym zatem tkwi problem? Zasadniczo w niczym, choć wielokrotnie dane mi było spotkać się z opinią, że wspomniane akceleratory i tak były kiedyś tańsze, a to niezbyt chwalebne w kontekście dwuletniej architektury. Nadszedł czas to wyjaśnić. Otóż sprawa jest dużo bardziej złożona, niż się większości osób wydaje. Sugerowane ceny detaliczne rzeczywiście nie zostały obniżone, wyłączając premierę GeForce'a GTX 1070 Ti, który zastąpił model GTX 1070, oferując wyższą wydajność w tej samej cenie, dzięki większej liczbie aktywnych CUDA. Ale dzieje się tak nie z uwagi na układy graficzne, lecz pamięci, i dobitnie udowadnia to właśnie przypadek z poprzedniego zdania. Dostawcy pamięci, tacy jak Micron, Samsung czy SK Hynix, mają ograniczone moce przerobowe, a zapotrzebowanie z roku na rok rośnie, i to głównie za sprawą sektorów innych niż typowo komputerowy.
Producenci faktycznie uzyskują większy odsetek sprawnych chipów, czego dowodem jest chociażby GPU w GeForsie GTX 1070 Ti czy GTX 1050 3 GB, ale drożejąca pamięć DRAM wyrównuje ostateczne koszty produkcji. Dlatego MSRP nie mogą zostać bezstratnie obniżone, co wyklucza odgórne rabaty i promocje cenowe.
Informacje tego typu nie trafiają do wiadomości publicznej, ale szacuje się, że średni koszt modułu DRAM może być nawet 2,5-krotnie większy niż przed dwoma laty, w chwili debiutu architektury Pascal. Jeśli tak, to zwiększony uzysk z wafla krzemowego tylko kompensuje wzrost kosztów produkcji, a nie może przełożyć na spadek ceny. Przy czym jeszcze w gorszej sytuacji, od NVIDII, jest AMD, które zaprojektowało swoje topowe karty w oparciu o moduły HBM2, które, jak donoszą zachodnie źródła, wciąż produkowane są w niezwykle ograniczonych ilościach. Pośrednio potwierdzają to zresztą sami sprzedawcy, bo o ile GeForce'a GTX 1070 Ti, zgodnie z tym co zostało powiedziane, można kupić zupełnie bezproblemowo, za przyzwoite pieniądze, o tyle konkurencyjny Radeon RX Vega 56 jak już się gdzieś pojawi, to w cenie przekraczającej 2800 zł. Mając na uwadze zbliżoną wydajność dwóch wymienionych modeli, notabene, kwestia opłacalności poszczególnych ofert staje się oczywista. No dobrze, ale skoro MSRP zostały konsekwentnie utrzymane, to ceny kart nie powinny być wyższe niż wcześniej, a czasem takie wrażenie można odnieść, prawda? Niezupełnie - ceny warunkuje znacznie więcej czynników niż zalecenia producentów, ale to akurat nie stanowi dobrej informacji dla tych, którzy uważają, że wstrzymując się z zakupem przez dłuższy czas mogą zaoszczędzić. Tłumaczę dlaczego.
I tak, kurs dolara wynosi obecnie około 3,70 zł. Wprawdzie na przełomie stycznia i lutego tego roku notował wartości bliskie 3,30 zł, ale od tamtej pory ma już wyłącznie tendencję wzrostową, a, jak pamiętacie, u schyłku 2016 roku dolar potrafił kosztować nawet 4,20 zł. Tym samym, przynajmniej zdaniem lwiej części analityków, nie mamy co liczyć na nagły wzrost wartości złotówki, a raczej jej spadek. Siłą rzeczy elektronika niemalże na pewno zdrożeje. Teraz zapytacie zapewne, dlaczego nie zadziałało to w drugą stronę, skoro aktualnie dolar jest nieco tańszy niż w momencie premiery kart Pascal czy Vega. Tutaj z kolei pojawia się problem związany ze wzrostem kosztów prowadzenia jakiejkolwiek działalności w Polsce. Tak, dokładnie. Aktualny rząd zdążył podnieść składki ZUS i zdrowotne, odpowiednio, o 5 oraz 3%. Jednocześnie zdrożał znacząco olej napędowy, którego średnia cena w latach 2016-17 nie przekraczała 4,61 zł / litr, a obecnie wynosi 5,09 zł / litr. Począwszy od firm spedycyjnych, a skończywszy na sklepach, z którymi statystyczny gracz ma do czynienia bezpośrednio, przedsiębiorcy ponoszą wyższe koszty własne. Aby utrzymać firmę, koszty te muszą zostać wyrównane, a konkretniej przerzucone na klienta. I nie oznacza to, że wspomniany w jednym z powyższych akapitów sklep Komputronik (czy jakikolwiek inny sprzedawca) zaczął zarabiać więcej. Wprost przeciwnie - ma teraz pod przysłowiową górkę.
Sklepy i dystrybutorzy, tak jak wszystkie inne legalne firmy w Polsce, stale nękane są rosnącymi kosztami prowadzenia działalności. Ponadto, wyraźnie drożeje paliwo. Zgadnijcie, kto za to wszystko musi zapłacić. Tak, oczywiście chodzi o klientów.
Czy koszty utrzymania firmy ulegną obniżeniu? Bynajmniej - już VAT do 23% miał być podniesiony ledwie tymczasowo, a wszyscy wiemy, jak się to skończyło. Za to dalszy spadek wartości złotówki jest zagrożeniem absolutnie realnym. Prowadzi to do wniosku, że podzespoły komputerowe, podobnie zresztą jak wszystkie inne produkty, czy to z dziedziny elektroniki czy nie, w najbliższym czasie nie stanieją. Chyba, że ceny istotnie obniżą sami producenci, przy czym w przypadku kart graficznych niespecjalnie jest z czego ciąć, a sprzedawcy, w obliczu stale rosnących kosztów, mają dosłownie związane ręce. Jako iż unikam jak tylko mogę babrania się sprawami politycznymi i gospodarczymi, winnych za ten stan rzeczy wskazywać nie będę, ale wnioski wyciągnąć można niezwykle łatwo. Podpowiem: zarówno AMD, jak i NVIDIA nie zwiększyli cen, vendorzy uczynili podobnie, a dystrybutorzy i sklepy wrócili do pierwotnych marż, po uspokojeniu górniczego szału. Abstrahując, zwróćcie uwagę na raporty GUS i zawarte w nich informacje o podwyżkach cen żywności. Za owoce płacimy obecnie blisko 10% więcej niż w analogicznym okresie roku 2016, co nie jest oczywiście równoznaczne z tym, że rolnicy i sadownicy zwiększyli swe dochody. Jakkolwiek zabawnie to nie brzmi, bardzo podobnie mają się sprawy z elektroniką użytkową, do której przynależą podzespoły komputerowe, i ogólnie pojętym handlem.
Karty kolejnej generacji z całą pewnością kiedyś się ukażą, ale raczej na pewno nie będzie to w najbliższej przyszłości, bo magazyny wciąż toną pod naporem tysięcy obecnych rdzeni, na których sprzedaż poniżej kosztów żaden księgowy przyzwolenia nie da. Paradoksalnie, chcąc szybko ujrzeć nowe modele, należy czym prędzej popędzić do sklepu po jeden z bieżących. Inaczej nadpodaż pozostanie.
Odrębną kwestię stanowi oczekiwanie na nowe premiery, z nadzieją, że kupi się coś istotnie lepszego. Tym stwierdzeniem pewnie zmartwię wielu z Was - nowe karty graficzne nie pojawią się dopóki, dopóty niewyczerpane pozostaną zapasy obecnych rdzeni, a tych naprodukowano tysiące, chcąc zaspokoić niegdysiejsze potrzeby górników. Obecnie mamy do czynienia z wysoką nadpodażą. Tak długo, jak magazyny nie zostaną wyczyszczone, żadna firma nie pozwoli sobie na wydanie nowego produktu, bo wiązałoby się to z koniecznością wyprzedaży starszych modeli po drastycznie zaniżonych cenach, albo sztucznym zawyżeniem cen nowości. Pierwszy scenariusz byłby samobójstwem ekonomicznym, drugi zaś - wizerunkowym. Powtórzę, nikt nie wychyli się z nowościami. Tym bardziej, że wiodąca na rynku NVIDIA ma ugruntowaną pozycję we wszystkich przedziałach cenowych, AMD najprawdopodobniej zbiera jeszcze szyki po odejściu głównego inżyniera, Raji Koduriego, a wydajne karty graficzne od Intela są dopiero melodią przyszłości. Krótko mówiąc, chcecie kupić kartę graficzną do gier, zróbcie to teraz. Zaręczam, że lepszej okazji ku temu może w najbliższym czasie nie być. Swoją drogą, decydując się dzisiaj na GeForce'a GTX 1080 Ti lub GTX 1080, można wyrwać jeszcze kod aktywacyjny na grę The Crew 2 - to zawsze kolejny argument. Koń jaki jest, mam nadzieję, każdy teraz widzi.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Analiza sytuacji na rynku kart graficznych – ceny, dostępność, nowe modele