Przenośne głośniki Bluetooth dzielą społeczeństwo na dwa obozy – na tych, którzy chcą słuchać swojej muzyki i na tych, którzy muszą jej słuchać razem z pierwszymi. Tak czy owak zastąpiły one popularne w latach 90. przenośne radia na baterie i dzięki nim możemy „rozkręcić imprezę” na jakimś pikniku czy grillu, bez potrzeby sięgania po przedłużacz. Problem jest tylko taki, że wiele modeli to zwykłe elektrośmieci i okazało się, że Blow BT 460, czyli bohater dzisiejszego artykułu, to jeden z przedstawicieli tego właśnie segmentu – jest beznadziejny.
Od razu trzeba wspomnieć, że Blow BT 460 kupiłem w Biedronce za 52 zł, a to już samo w sobie powinno mówić o jakości tego sprzętu. Chciałem się natomiast miło zaskoczyć i po prostu polecić Wam coś taniego i dobrego. Tym razem tego zrobić nie mogę.
Blow BT 460 - Specyfikacja
Producent nawet nie udaje, że sprzęt to jakiś totalny mocarz, który bez problemu nagłośni nieco większą przestrzeń i zrobi to przy zachowaniu dobrej jakości dźwięku. W specyfikacji wyczytać można, że pasmo przenoszenia głośnika wynosi 100 Hz – 20 kHz, a zatem nie należy się nawet spodziewać obecności basu czy tym bardziej subbasu. Sprzęt wyposażono w dwa przetworniki o mocy 10 W każdy, choć mam wrażenie, że wzmacniacz jest znacznie, ale to znacznie słabszy.
Do komunikacji wykorzystuje protokół Blutooth 5.3, choć równie dobrze można go ze źródłem połączyć przy pomocy złącza analogowego jack 3,5 mm, a także wysterować radio FM i skorzystać z nośnika danych z muzyką – karty microSD. Z tym ostatnim jest pewien problem, ponieważ maksymalna wspierana pojemność karty to zaledwie 32 GB, więc nie zadziałają tu żadne nowoczesne nośniki, chociażby popularne dziś karty 128 GB.
Za zasilanie odpowiada wbudowany akumulator o pojemności 2000 mAh, który ładujemy przy pomocy ładowarki USB-C (nie znajdziemy jej w opakowaniu). Nie mamy informacji o maksymalnej mocy ładowania, ale producent twierdzi, że do pełna można naładować w czasie 3-4 godzin, więc o jakimś Quick Charge można zapomnieć. Czas odtwarzania to natomiast DO 4 godzin, choć przy maksymalnej głośności i basowych utworach, głośnik wytrzymał zaledwie 2 godziny.
Należy również pamiętać, że Blow BT 460 nie jest wodoodporny. Uszczelka chroniąca porty nie ma żadnego zaczepienia i po odwróceniu głośnika, opada pod wpływem siły ciążenia. O basenie możecie zapomnieć.
Jakość dźwięku
Po szybkim parowaniu ze źródłem przy pomocy Bluetooth, głośnik jest w zasadzie gotowy do działania. I jak już wspomniałem wcześniej, gra bardzo słabo, niezależnie od gatunku muzyki. Przede wszystkim należy zapomnieć o niskich tonach, więc głębi nie zaznamy ani w przypadku muzyki elektronicznej, ani rap, ani tym bardziej w drum and bass czy decafach (rebassach). Wykres zresztą mówi sam za siebie, bo pasmo przenoszenia jest bardzo nieregularne, z wyraźnie zaznaczonym peakiem w częstotliwości 294 Hz (83,3 dB). Bas, w tym przypadku popularnie stosowany w muzyce elektronicznej 40-50 Hz, jest aż o ponad 30 dB niżej. To oznacza, że tak naprawdę go tam w ogóle nie ma, jest niesłyszalny i zagłuszany przez średnie i wysokie tony. Pasywne radiatory po bokach głośnika jak widać nie wpływają na ogólne możliwości.
Gdybym miał porównać, padłoby na dźwięk laptopowy lub ten płynący z wbudowanych głośników w monitorze komputerowym – bardzo słabym. Blow BT 460 po prostu nada się tylko do podstawowego odsłuchu w plenerze i jest daleko poza czołówką w branży, chociażby daleko za popularnym JBL Xtreme 3, ale tu wiadomo, porównujemy sprzęt za 52 zł z głośnikiem za ponad tysiaka.
W trakcie odsłuchu nie pojawiły się natomiast żadne problemy związane z samą łącznością. Co prawda kompatybilność ze stałym nośnikiem danych, kartą microSD, jest bardzo słaba, ale Bluetooth działa tak, jak powinien – nawet z odległości ok. 10 metrów.
Blow BT 460 - opinia
Blow BT 460 okazał się być typowym „blowem”, bo po prostu ssie. Jasne jest jednak to, że za 52 zł ciężko znaleźć dla niego jakiegoś konkurenta, ale jeśli myślimy o kupnie bezprzewodowego głośnika, dobrze jest rozglądać się za czymś w kwocie co najmniej 200 zł, na przykład Audictus Aurora Pro, który jakiś czas temu przetestowaliśmy. Co prawda funkcjonalność związana z łącznością Bluetooth działa tu bez zarzutu, ale jednak kupując przenośny głośnik mamy jakieś wymagania również co do dźwięku, a tak podstawowy mnie osobiście po prostu nie satysfakcjonuje - nawet w cenie 50 zł. Jest nieco lepszy niż domyślny, oferowany przez... smartfon Motorola Edge 30 Ultra. Trochę więcej "basu" (tzn. tego w paśmie 100 Hz, bo o prawdziwym 40 Hz można pomarzyć) i tyle. Moja Motka też potrafi wygenerować 80 dB w średnim i wysokim paśmie, ale co z tego, jeśli w obu przypadkach dźwięk pozbawiony jest tej głębi, prawda? Nie polecam.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Najgorszy paździerz z Biedronki? Kupiłem za raptem 52 zł, a i tak żal pieniędzy