Targi Consumer Electronics Show organizowane od 1967 roku w zamyśle miały być imprezą, podczas której producenci z całego świata prezentować będą swoje nowinki technologiczne i do pewnego momentu faktycznie tak było. Wystarczy tylko wspomnieć, że choć niewielu z nas o tym pamięta, to właśnie podczas CES po praz pierwszy zaprezentowano takie przełomowe rozwiązania, jak magnetowid, odtwarzacz płyt CD, Commodore 64, Nintendo Entertainment System, DVD czy Blu-ray, ale niestety w ostatnich lat coś się wyraźne popsuło, a podsumowania targów pełne były gorzkich słów i rozczarowań. Czy z zakończoną kilka dni temu edycją jest podobnie? O dziwo, nie! W tym roku w Las Vegas pojawiło się wiele interesujących i przełomowych technologii, które na dodatek mamy szansę zobaczyć na rynku już niebawem.
W tym roku w Las Vegas pojawiło się wiele interesujących i przełomowych technologii, które na dodatek mamy szansę zobaczyć na rynku już niebawem.
Smartfony z elastycznymi ekranami
Już na wstępie warto zaznaczyć, że dość zaskakująco na targach nie uświadczyliśmy praktycznie żadnych nowych smartfonów - tak, dobrze wiemy, że od tego są zbliżające się wielkimi krokami telekomunikacyjne targi Mobile World Congress, ale dotąd część producentów wybierała jedną, a część drugą imprezę. Jednym z nielicznych wyjątków był Royole FlexPai, czyli pierwszy składany smartfon na rynku, który został ujawniony już na początku listopada, ale na CES każdy mógł samodzielnie sprawdzić, z czym to się w ogóle je. Trudno bowiem wyobrazić sobie, że ktoś zdecyduje się w ciemno zamówić urządzenie dopiero przecierające szlaki i wycenione w tańszej wersji na 1300 USD (w droższej już blisko 1900 USD). Nie można też pominąć faktu, że Royole FlexPai wydaje się najmniej atrakcyjne w zakresie designu ze wszystkich smartfonów z elastycznymi ekranami, które zmierzają właśnie na rynek, a przynajmniej tak sugerują dotychczasowe przecieki na temat podobnych rozwiązań LG, Huawei czy Samsunga (warto pamiętać, że Samsung miał w Las Vegas pokaza za zamkniętymi drzwiami, gdzie nieliczni wybrańcy mogli zobaczyć coś więcej w temacie). Tak czy inaczej, wszystko wskazuje na to, że ten rodzaj smartfonów zdominuje tegoroczny rynek mobilny (nawet jeśli niewielu użytkowników zdecyduje się na zakup), będąc, nie tylko, swego rodzaju pokazem współczesnych możliwości technologicznych, ale pokazując kierunek w jakim podążać będzie ta branża w przyszłości, a my z zainteresowaniem będziemy się temu przyglądać.
Duże zmiany w designie gamingowych laptopów
Jeszcze niedawno gamingowe laptopy przypominały raczej stacjonarne konstrukcje, bo zajmowały mnóstwo miejsca i były tak ciężkie, że trudno było mówić o ich mobilności, ale taka była cena ich mocnych podzespołów. W ostatnich latach dużo się jednak w temacie zmieniło (choćby za sprawą inicjatywy Max-Q od NVIDII), a targi CES 2019 przyniosły zapowiedzi nowych konstrukcji, które swoim designem zawstydzają często konwertowalne notebooki i ultrabooki. Niespotykane dotąd nieduże gabaryty, cienkie ramki wokół ekranu i nowoczesne formy - w tę stronę zmierza branża laptopów dla graczy i bardzo się z tego powodu cieszymy, bo w połączeniu z najnowocześniejszym hardwarem otrzymujemy mieszankę wybuchową, od której odstraszyć może jedynie wysoka cena.
Wystarczy tu spojrzeć choćby na ROG Mothership (GZ700) od ASUSA, czyli swoistą hybrydę tabletu i 17,3-calowego gamingowego laptopa. Wertykalny design, podpórka w stylu Surface czy odczepiana, składana klawiatura - tego jeszcze w gamingowych laptopach nie było, a szkoda, bo patrząc na te nowe konstrukcje w końcu mamy wrażenie, że to sprzęty na miarę naszych czasów, które sprawdzą się w każdych okolicznościach i zastosowaniach. Równie ciekawie prezentuje się Acer Predator Triton 900, który podobnie jak ROG charakteryzuje się unikatowym konwertowalnym designem 2w1, a wszystko za sprawą zawiasów Ezel Aero Hinge. Te umożliwiają płynne przechodzenie między 4 dostępnymi trybami użytkowania - laptopa, wyświetlacza, namiotu i tabletu. A wszystko to w połączeniu z potężną konfiguracją z procesorem i7 8. generacji, dyskami SSD w RAID0, nawet 32 GB pamięci RAM DDR4, grafiką Nvidia GeForce RTX 2080 GPU i 17-calowym panelem 4K IPS z G-Sync.
OLEDy w PC
Jak widać już po poprzednim punkcie, laptopy były jednymi z najciekawszych urządzeń prezentowanych na CES 2019, a ich nowe stylowe konstrukcje to nie jedyny aspekt, na który warto zwrócić uwagę. Nie można bowiem pominąć faktu, że za sprawą ostatnich targów w Las Vegas, do branży PC w końcu coraz śmielej wkraczają panele OLED i mówimy tu zarówno o notebookach, jak i monitorach do komputerów stacjonarnych. Wcześniej wiele mówiło się raczej o ich wadach, dyskwalifikujących choćby pod kątem grania, jak duży koszt produkcji, wypalanie, problemy z odwzorowaniem bieli czy niski poziom jasności, który przeszkadza w odpowiedniej implementacji technologii HDR, ale prawda jest taka, że wyświetlacze OLED przeszły daleką drogę i mocno różnią się od poprzedników sprzed kilku lat. A trzeba pamiętać, że mają również wiele zalet, wśród których najczęściej wymienia się niespotykaną w innych technologiach głęboką czerń, świetną jakość obrazu, kolory i praktycznie nieskończony kontrast. Dlatego też kilku producentów zdecydowało się przetrzeć szlaki i na targach CES mogliśmy oglądać panele OLED w laptopach i monitorach od takich gigantów, jak HP czy Dell (marka Alienware).
Jednym z nich jest HP Spectre x360, czyli pierwszy 15-calowy laptop z panelem AMOLED, który dostarcza dodatkowo wsparcie dla HDR i o 33% więcej kolorów niż w palecie sRGB. W tym przypadku możemy też liczyć na stylowy konwertowalny design ze złotymi akcentami, cienkimi ramkami i smukłym profilem oraz imponujący czas pracy na baterii wynoszący aż 17,5 godziny, wynikający po części z zastosowania OLEDa właśnie. Lenovo także oferować będzie taką opcję w nowej wersji swojego modelu C730, a matrycę 4K OLED dostanie również gamingowy model m15 od Alienware (wsparcie dla HDR, kontrast 100000:1 oraz 100 % pokrycie palety DCI-P3). Swoją drogą, producent ten zaproponował też coś dla graczy preferujących komputery stacjonarne, a mianowicie 55-calowy monitor OLED 4K 120 Hz. Wciąż nie poznaliśmy szczegółów technicznych tego sprzętu, więc na jego premierę zapewne trochę poczekamy, ale wszystko wskazuje na to, że warto.
Niższy proces technologiczny
Niższy proces technologiczny od wielu miesięcy, a nawet lat, niezmiennie kojarzy nam się z problemami Intela, który od dawna zapowiada przejście na 10 nm w swoich produktach, ale coś wciąż staje mu na drodze. A przynajmniej tak było do targów CES, bo podczas nich producent zapowiedział, że w końcu jest gotowy na produkcję w tym procesie technologicznym - podobno wszystko idzie zgodnie z planem i pierwsza generacja 10 nm platformy, znana pod nazwą kodową Ice Lake, zadebiutuje na rynku latem tego roku. Mowa o procesorach do cienkich i lekkich notebooków oraz konwertowalnych sprzętów typu 2w1, bo na desktopowe CPU produkowane w tej litografii przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Podstawę platformy stanowić mają rdzenie oparte na mikroarchitekturze Sunny Cove, a poza typowym dla zejścia na niższy proces wzrostem wydajności i efektywności energetycznej, spodziewać mamy się także nowych instrukcji dedykowanych maszynowemu uczeniu (DL Boost), natywnego wsparcia dla Thunderbolt 3, zintegrowanego GPU Gen 11 (to będzie w stanie napędzić wyświetlacze 4K) oraz obsługi standardu Wi-Fi 6. Co ciekawe, doczekaliśmy się już nawet zapowiedzi pierwszego laptopa z tym układem, bo skorzysta z niego Dell w przypadku nowej generacji swojego popularnego modelu XPS. AMD nie zamierza się zaś temu biernie przyglądać i już zapowiedziało trzecią generację swoich procesorów Ryzen, których premiery należy wypatrywać w połowie roku. Nowe układy będą kompatybilne z podstawką AM4, ale wraz z ich debiutem na rynku pojawią się również nowe płyty główne z chipsetem X570, o którym donosiły przecieki jakiś czas temu. Układy znane pod nazwą kodową Matisse bazować będą na 7 nm architekturze Zen 2, która w pierwszej kolejności trafi do serwerowych CPU EPYC (nazwa kodowa Rome). Zaprezentowany przez szefową AMD chip oparty był o design typu chiplet, gdzie na laminacie umieszczono mniejszą 7 nm kość z 8 rdzeniami i 16 wątkami, obok której dostrzec można było większą, bazującą na 14 nm kość I/O. Pobodną konfigurację mogliśmy zaobserwować w układach EPYC i wygląda na to, że rozwiązanie Multi-Chip-Module wykorzystywane będzie także w konsumenckich produktach.
Oczywiście nie można też pominąć innej głośnej zapowiedzi z gamingowego segmentu PC, a mianowicie nowej high-endowej karty graficznej dla graczy od AMD, Radeon VII. Jak łatwo się domyślić, siódemka w nazwie oznacza produkcję w 7 nm procesie technologicznym, ale nie chodzi tu niestety o wyczekiwaną przez wszystkich architekturę Navi, ale dobrze znaną Vega, konkretniej układ Vega 20, tyle że produkowany przez TSMC w niższej litografii - warto zaznaczyć, że ten znalazł już zastosowanie w ubiegłorocznych profesjonalnych grafikach Radeon Instinct MI60 i MI50. Zdaniem koncernu przynieść ma takie korzyści, jak 25% wzrost wydajności przy zachowaniu takiego samego zapotrzebowania energetycznego jak w poprzedniej generacji. Co więcej, AMD zapewniło przy okazji, że 7 nm proces technologiczny nie ograniczy się do produktów klasy premium i trafi również do średniej półki, a stosownych zapowiedzi doczekamy się później w tym roku. Mówiąc krótko, w tym roku większość dużych graczy branży komputerowej szykuje się do przesiadki na niższy proces technologiczny, bo konkurencja sprawia, że nie można tego odkładać w nieskończoność.
Telewizory 8K (i nie tylko)
Po ostatnich targach CES wniosek dla branży telewizorów jest tylko jeden - nadchodzi 8K. I choć wydaje się, że to nieco za szybko, bo większość z nas nie ma jeszcze nawet TV o rozdzielczości 4K (z badań z czerwca 2018 roku wynika, że w Stanach Zjednoczonych zaledwie 31% gospodarstw domowych jest w taki wyposażona, więc w naszych kraju jest zapewne jeszcze gorzej), to producenci zdają się nie zwracać na to uwagi. Owszem, są miejsca na świecie, jak Japonia, gdzie nadawany jest już pierwszy na świecie kanał telewizyjny 8K (przez 12 godzin dziennie), a wszystko w ramach przygotowań do transmisji Igrzysk Olimpijskich 2020 w Tokio, ale poza tym można śmiało powiedzieć, że to wciąż raczkująca technologia. Tak czy inaczej, musimy się do niej szybko przyzwyczaić, bo na tegorocznych targach w Las Vegas prym wiodły właśnie odbiorniki 8K. Niemal każdy z szanujących się producentów TV jakiś zaprezentował i zapewnił, że trafią do sprzedaży jeszcze w tym roku, niestety nie dodając przy tym, że ewentualnie klienci będą mieli ogromny problem ze znalezieniem jakichkolwiek materiałów w tej rozdzielczości, bo seriwsy streamingowe pokroju Netflixa czy Amazonu nie mają jeszcze żadnych konkretnych planów związanych z tą rozdzielczością. Nie wspominając już w ogóle o tym, że aby faktycznie dostrzec różnicę między 4K i 8K, musimy sprawić sobie naprawdę duży telewizor, co najmniej w okolicach 75 cali). Tak czy inaczej, jedną z ciekawszych propozycji jest z pewnością 88-calowy OLED od LG z serii Z9 (aż strach pomyśleć, ile będzie kosztował, skoro ostatni 82-calowy QLED od Samsunga kosztował 10 tysięcy dolarów!), ale jeśli uważacie, że to wciąż za mało cali… no cóż, Sony ujawniło swój 98-calowy telewizor 8K, więc znajdzie się coś również dla Was!
Na chwilę uwagi zasługują również dwa inne modele, choć mówimy tu o rozdzielczości 4K. Pierwszy z nich to 75-calowy model MicroLED TV - zastosowano tu nowy typ matrycy, który stanowić może przyszłość branży telewizorów, ponieważ oferować ma wszystkie zalety OLED-ów i LCD przy jednoczesnym wyeliminowaniu ich największych wad. Bazuje ona na ekstremalnie małych LED-ach wykorzystywanych w ogromnych ilościach, które ułożone są we wzór kratki i posiadają zdolność samodzielnej emisji światła, dzięki czemu mogą być indywidualnie wygaszane, oferując czerń i kontrast znaną z OLED-ów. Eliminuje to potrzebę stosowania filtrów kolorów lub podświetlenia, a jednocześnie zapewnia bardzo wysoką jakość obrazu. Samsung chwali się też wiernym odwzorowaniem kolorów, szeroką paletą kolorów HDR i rekordową jasnością sięgającą 2000 nitów. Niestety wciąż nie wiemy, kiedy model ten trafi na rynek i jaka będzie jego cena, no może poza tym, że bardzo wysoka. Drugi z wyróżnionych to zaś LG SIGNATURE OLED R, czyli pierwszy na świecie telewizor zwijany w podstawie, który ma szansę zapoczątkować nowy trend, bo jego oryginalny design daje naprawdę dużo możliwości. Konkurencja z pewnością nie podejmie się tego wyzwania w tym roku, ale w przyszłości… kto wie?
5G
O technologii 5G mówi się coraz częściej i wielu krajach trwają już stosowne prace nad zapewnieniem jej odpowiedniej infrastruktury - nawet u nas Play miał takie plany, ale że chciał tego dokonać wspólnie z zamieszanym w aferę szpiegowską Huawei, to trudno ocenić, co z tego wyjdzie. Oczywiście dla użytkowników ma ona same plusy, jak wyższe prędkości (20x w stosunku do 4G LTE) czy niższe opóźnienia, ale branża technologiczna ma jeszcze w tym zakresie wiele do przepracowania, choć oczywiście już roztacza przed nami wizję świata pełnego zautomatyzowanych rozwiązań. Tak czy inaczej, spodziewamy się, że w takich krajach, jak Stany Zjednoczone, większość dostawców usług komórkowych będzie chciała wprowadzić w tym roku pilotażowe programy dla sieci 5G, testując jej możliwości i działanie. Co prawda niewiele jest jeszcze urządzeń wspierających jej możliwości, żeby nie powiedzieć, że niemal w ogóle ich nie ma, ale być może wspomniane już wcześniej targi MWC 2019 coś w tym zakresie zmienią - głównie za sprawą smartfonów z nowym układem Qualcomm Snapdragon 855 z modemem 5G Snapdragon X50. Bądźmy jednak realistami, nawet jeśli tak się stanie, to szerszej dostępności 5G spodziewać można się dopiero za kilka lat, a nie miesięcy.
Wirtualni asystenci
Punkt idealnie skorelowany z wczorajszą premierą od Google, a mianowicie Asystentem Google w końcu mówiącym w naszym rodzimym języku. Targi CES 2019 pokazały bowiem, że w tym roku będziemy obserwować dalszy rozwój tego rodzaju wirtualnych pomocników, a do obecnych już na rynku rozwiązań dołączą kolejne. I w sumie trudno się temu dziwić, bo ostatnio wszystko, co napędzane sztuczną inteligencją, ma się świetnie, a na targach mogliśmy znaleźć informacje o wykorzystujących AI materacach, żarówkach, tłumaczach, kamerach monitoringu, wyposażeniu sportowym, instrumentach i wiele innych. Zresztą wystarczy tylko przypomnieć, że Amazon jakiś czas temu podzielił się z nami informacją, że sprzedał 100 milionów urządzeń ze swoim asystentem Alexa, a na rynku znajduje się ok. 28 tysięcy różnych sprzętów z tym rozwiązaniem. Mało? No to jest jeszcze wspomniany Asystent Google, z którego korzysta … miliard urządzeń! Oczywiście nie wszyscy użytkownicy z nich korzystają, ale statystyki amerykańskiego koncernu pokazują, że ich ilość wzrosła w ciągu roku czterokrotnie, czyli mamy do czynienia z coraz popularniejszym trendem. Mówiąc krótko, jeżeli już macie dość ludzi gadających do swoich smartfonów, samochodów, łóżek, ekspresów do kawy czy żarówek, to nie mamy dobrych wieści… będzie tylko gorzej! :)
***
A jakie jest Wasze zdanie, czy te trendy faktycznie mają szansę zdominować tegoroczny rynek technologiczny? A może zwróciliście uwagę na coś zupełnie innego? Czekamy na Wasze komentarze!
Pokaż / Dodaj komentarze do: Co zostawi po sobie CES 2019? Te trendy będą rządzić w tym roku