Poznań Game Arena po raz kolejny udowadnia, że jest imprezą robioną z ogromnym rozmachem. Teren Międzynarodowych Targów Poznańskich co roku odwiedzają tysiące zapalonych graczy, którzy traktują PGA jak swoje święto. Poruszanie się po halach w „godzinach szczytu” jest emocjonujące, ale stanowi też spore wyzwanie - tegoroczna edycja pobiła kolejny rekord, 76 199 fanów gier odwiedziło tę imprezę. Ale czy stale rosnąca frekwencja nie jest właśnie znakiem rozpoznawczym PGA? Jest to przecież połączenie wielkich wydarzeń esportowych, premierowych pokazów gier, prezentacji przyszłych niezależnych przebojów, okazja do zdobycia wiedzy, a nawet zaczepienia się w branży. Mówiąc krótko, PGA z całą pewnością nie warto sobie odpuszczać.
PGA dla zwiedzających
Opis PGA 2018 wypada zacząć od tego, jak targi wyglądały dla osób, których było najwięcej. Fani gier z całej Polski, chcący po prostu spędzić weekend w otoczeniu podobnych sobie fascynatów, byli w raju. Co prawda bardzo zatłoczonym, głośnym i wyjątkowo gorącym (pogoda mimo października naprawdę dopisała), ale targi, które nie są zatłoczone i głośne, trudno byłoby nazwać sukcesem. Na samotność na pewno nikt tu nie narzekał.
Siedem wielkich pawilonów zostało zdominowanych przez gaming, turnieje i konkursy. Prezentacje najnowszych sprzętów (o nich przeczytacie w innym tekście na naszej stronie) sprawiały, że niektórym mogło zakręcić się w głowie od ilości świateł i dobrobytu. Nasze stanowisko ITHardware mieściło się w pawilonie 5, praktycznie pomiędzy dwiema scenami ESL. Można to było wyczuć wśród osób, które nas odwiedzały, by zakupić nowe esportowe gadżety. Tuż obok ekipa Team Kinguin wywalczyła tytuł mistrza Polski w CS:GO, więc radosny klimat udzielał się wszystkim dookoła. Na targowych halach wszechobecne były też LOL, FIFA i Fortnite, które skradły serca nie tylko najmłodszych graczy i były testowane na przeróżnych sprzętach - od ultrapanoramicznych telewizorów po najnowsze smartfony.
W innych halach można było przetestować gry niezależne twórców z siedemnastu krajów, wśród których było coś dosłownie dla każdego. Jak zwykle koło każdego stoiska byli twórcy gier, z którymi można było bez problemów porozmawiać, wymienić się kontaktem czy przekazać im swoje wrażenia z gry. Mimo całego przepychu, jaki można było obserwować w pozostałej części PGA, to właśnie w strefie indie czuć było najwięcej miłości do gier. Zresztą, jeżeli developer na twoich oczach wyciąga laptopa i na bieżąco naprawia błędy, które wyłapują ludzie w prezentowanej przez niego grze, to wiesz, że trafiłeś na prawdziwego świra. I właśnie takich cenimy najbardziej. Zdecydowanie bardziej medialne wydarzenia działy się jednak w innym miejscu – oto bowiem, po raz pierwszy na PGA, równocześnie wystawiły się PlayStation, Xbox i Nintendo. Zwłaszcza na stoisku Big N roiło się od Switchy, które można było przetestować z dosłownie każdą dużą grą na ten sprzęt, łącznie z Nintendo Labo. Powiem szczerze, że ich strefa robiła ogromne wrażenie i była stale zapełniona. Na pozostałych stanowiskach trzeba było za to mocno się przyglądać, by wiedzieć, co konkretnie oferują. Zaskoczył tu m.in. Samsung, pokazujący nie tylko swoją technologię VR, ale i udostępniający sporo telefonów (Galaxy S9) do grania w Fortnite'a. Pośród innych stoisk, pełnych gadżetów, każdy mógł znaleźć okazję do pogrania i to nie tylko w tytuły, które już są na rynku. Dzięki temu przed premierą przetestowałem dodatek battle royale do Dying Light, Soul Calibur VI, The Division 2, a nawet Diablo 3 w wersji na Nintendo Switch. Co prawda, trudno je ocenić po tak krótkim kontakcie, jednak każda produkcja na PGA, którą można ograć zanim trafi do sklepów, to kolejny plus dla wizerunku całych targów.
Oczywiście największą bolączką dla zwiedzających były niekończące się kolejki i praktyczny brak informacji o mniejszych turniejach rozgrywanych na konkretnych stoiskach. Należy jednak przyznać, że obecność takich marek jak Wedel, Sprite czy Red Bull wspierała wszystkich słodyczami i napojami, a strefy gastronomiczne wyjątkowo się wyrabiały. W poprzednich latach po targach krążył żart, że czas oczekiwania na pizzę to „około tygodnia”, tym razem dało się zauważyć wyraźną poprawę (pomogły w tym także food trucki umieszczone na placu między pawilonami). Każdy kto był wystarczająco wytrwały, mógł zgarnąć coś dla siebie na każdym stoisku. Pewnie nikt tego nie liczył, ale skala mniejszych i większych rozdanych gadżetów na pewno przekroczyła milion, a ludzi niosących całe siaty wypchane gadżetami trudno było zliczyć. PGA jest imprezą, na której nawet najmłodsi, całe kieszonkowe wydający już na sam bilet wejściowy, otrzymają coś ekstra. Jeżeli nie będzie ich już stać na zakup na miejscu jakiejś myszki, gry czy klawiatury, to nie dość, że otrzymają szansę, by je wygrać, to jeszcze z większości stanowisk zgarną drobne upominki. Mimo iż jest to czysto promocyjna zagrywka każdej z firm, to miło, że w rezultacie nawet ci, którzy nie mają kilku stówek kieszonkowego, mogą wyjść z targów w pełni zadowoleni i z pełnymi plecakami. I oczywiście podeptani.
PGA dla kibiców
Esportowo na PGA od dłuższego czasu dzieje się bardzo dużo. Najważniejsze jest tu oczywiście wsparcie ESL (a także TVP Sport, które relacjonowało zmagania z finałów Legue of Legends), dzięki niemu mogliśmy poznać nowych Mistrzów Polski w CS:GO właśnie na poznańskiej imprezie. Zostali nimi zawodnicy Team Kinguin, sprawiając wielu obserwatorom esportu niespodziankę i pokonując w finale ekipę PACT. Podczas nieoficjalnych Mistrzostw Europy w CS:GO (ESL Pro European Championship) ekipa z naszego kraju zajęła jednak drugie miejsce. Niestety drużyna LDLC okazała się silniejsza od złożonego z Polaków AGO Esports, jednak cały czas możemy uważać się za jedną z największych sił w światowym Counter-Strike'u. Rywalizacja w League of Legends zakończyła się za to pewnym zwycięstwem ekipy Illuminar Gaming, która stała się tym samym nowym Mistrzem Polski. Na turnieju najwięcej uwagi przyciągała jednak ekipa Wisły Płock, z którą mierzyli się w bardzo wyrównanym półfinale. Inne kluby sportowe w naszym kraju inwestują bowiem przede wszystkim w swoją sekcję FIFY, a drużyna z Płocka nie tylko postanowiła pójść za światowym trendem i mieć swoją reprezentację w LOL-u, ale i zebrać w niej naprawdę mocny skład, który może niebawem zagrać w finale, a nawet go wygrać. Warto było być na PGA, by zobaczyć ich grę. Uznając IEM w Katowicach za imprezę międzynarodową, to co się dzieje na PGA wypada nazwać największą polską imprezą esportową.
PGA dla prasy i dla chcących się czegoś nauczyć
Z punktu widzenia prasy Poznań Game Arena to przede wszystkim świetne miejsce spotkań. Byli tu przedstawiciele praktycznie wszystkich dużych firm odpowiedzialnych za sprzęt gamingowy. PGA było okazją, by wymienić między sobą sporo uwag, czemu sprzyjała m.in. wspomniana już obecność wszystkich producentów konsol. Najważniejszym punktem tego wydarzenia jest jednak to, że granica między prasą, odwiedzającymi i twórcami gier praktycznie się zaciera. Widać to przede wszystkim w strefie indie i umieszczonym na uboczu, w pawilonie 15, Game Industry Conference. Czym jest GIC? To seria wykładów, odbywających się przez trzy dni w kilku salach równocześnie, dzięki którym można lepiej zrozumieć, jak działa branża gier. Wchodząc na GIC zostaniecie otoczeni przez developerów z różnych krańców świata, możecie brać udział w warsztatach i zostawić swoje CV przedstawicielom praktycznie każdej firmy. Nie jest bowiem tajemnicą, że praktycznie każde większe studio w naszym kraju bez przerwy prowadzi rekrutacje.
Na Game Industry Conference można było nie tylko posłuchać wykładów osób z CD Projekt RED, Obsidian Interactive, The Astronauts, Google czy 11bit studios, ale i podejść do nich na korytarzu i po prostu porozmawiać. Co prawda część prezentacji była bardzo techniczna (+praktycznie każdy był po angielsku), ale... to nawet lepiej. Dla każdego, kto chce zaczepić się w branży gier, był to idealny sprawdzian tego, ile tak naprawdę o niej wie. A jeżeli przypadkiem wśród słuchaczy znaleźli się debiutanci, którzy właśnie klecą w domu swoją pierwszą grę niezależną, to tym bardziej mogli wiele z GIC wynieść – zwłaszcza pod względem biznesowym. Wiele wykładów krąży bowiem wokół tego, jak robić gry taniej, jak je skutecznie zareklamować i jakich błędów powinni uniknąć początkujący twórcy. I nawet jeżeli dla samych developerów sporo wykładów było bardzo powierzchownych, to fani gier mieli świetną okazję, by spojrzeć na nie w nowy sposób.
Cztery imprezy w jednej
Chcąc podsumować targi, trudno nie pisać o mieszance zmęczenia i zabawy. Tak duże spędy ludzi nigdy nie będą odpowiednio komfortowe, ale potrafią za to dostarczyć wiele dobrej energii. Kontakty z innymi zapalonymi graczami, którzy z pasją opowiadają o swoich ulubionych tytułach, to paliwo rakietowe dla każdego z nas. PGA 2018 udowodniło też, że da się zmieścić cztery różne wydarzenia na jednej imprezie. Była tu typowo „targowa” przestrzeń dla wystawców, był cały pawilon z grami niezależnymi, wielkie wydarzenia esportowe i GIC, który pozwalał się edukować i łapać nowe kontakty. Każda z tych rzeczy mogłaby odbyć się z powodzeniem jako osobna impreza i zapewne nikt by na to nie narzekał. Pakiet, jakim dzięki nim stało się PGA, sprawia jednak, że każda edycja Poznań Game Arena to coś, na czym każdy gracz powinien się obowiązkowo znaleźć. Nie ma co płakać po braku Warsaw Games Week, to w Poznaniu dzieje się najfajniejsza impreza dla graczy w Polsce.
Pokaż / Dodaj komentarze do: PGA 2018 – relacja prosto z hal targowych