Rynek IT w Polsce - teoria wszystkiego


Rynek IT w Polsce - teoria wszystkiego

Rynek komputerów osobistych w Polsce znalazł się w miejscu, którego wcześniej nie znaliśmy. Nie dlatego, że sprzedaż spada — to już się zdarzało — lecz dlatego, że jednocześnie zbiegło się zbyt wiele czynników, które przez dekady nigdy nie występowały razem. Efekt jest taki, że proste analizy przestają działać, intuicje zaczynają się rozjeżdżać, a rynek zachowuje się w sposób trudny do porównania z czymkolwiek z przeszłości.

Niedawno opublikowaliśmy raport o rynku notebooków, a następnie felieton wieszczący możliwą zapaść krajowego rynku PC. Teksty wywołały niemały odzew — zarówno wśród czytelników, jak i w branży. I bardzo dobrze, bo komentarze pokazały jedno: większość sporów nie dotyczyła realiów, lecz różnych punktów widzenia na ten sam rynek.

Każdy ma rację. I każdy się myli

W komentarzach pojawiały się głosy: „to nie pierwszy kryzys”, „świat to jedno, Polska to drugie”, „u nas są inne ceny”, „mam trzy laptopy i co komu do tego”, „nasza firma właśnie została wyposażona w komputery, więc popyt rośnie, a nie spada”. Każda z tych opinii ma uzasadnienie, ale nierzadko tylko z punktu widzenia wypowiadającego się i każda opisuje tylko fragment układanki.

To trochę jak nauka języka obcego. Jeśli ktoś skupi się wyłącznie na gramatyce - będzie znał reguły, ale nie dogada się z nikim. Jeśli nauczy się tylko słówek — zrozumie sens, ale nie złoży zdania. Dopiero relacje między elementami - kontekst, użycie, intencja - tworzą całość. W nauce to oczywiste. W analizach rynku IT… zaskakująco często o tym zapominamy. 

Przez lata mogliśmy sobie na to pozwolić, bo rynek PC był względnie przewidywalny. Kształtowany dekadami, oparty na powtarzalnych cyklach wymiany sprzętu, reagujący dość spokojnie na bodźce. W takim świecie analiza jednego elementu - sprzedaży rok do roku - często wystarczała. Dziś już nie.

Dlaczego tym razem „jutro nie będzie jak dziś”

Typowy model analityczny wyglądał tak: w tym roku sprzedano o 10 proc. więcej, więc w przyszłym roku będzie podobnie. Jeśli w tym roku sprzedano mniej – to będzie odbicie. Takich sygnałów potrzebuje rynek i takie dostaje. To bardzo wygodne podejście. Nie wymaga dużego wysiłku, daje się łatwo obronić i - co najważniejsze - przez lata często się sprawdzało. To jak prognoza pogody oparta na wczorajszym dniu. Zazwyczaj trafna. Problem w tym, że w tym roku zmienił się układ baryczny.

To sytuacja bez precedensu. Historia ewolucji rynku IT pisze się na nowo.

Na rynek IT nałożyły się elementy, których wcześniej nie było jednocześnie: skrajne nasycenie sprzętem, kumulacja popytu z kilku lat, sztuczne bodźce zewnętrzne, rozjazd między rynkiem lokalnym a globalnym oraz perspektywa realnych wzrostów cen sprzętu. To już nie jest prosty wykres. To zmiana, tak jak awaria sygnalizacji na skrzyżowaniu.

Rynek jako naczynie

Wyobraźmy sobie naczynie wypełniane cieczą. Od góry ciecz napływa — to sprzedaż nowych komputerów. Od dołu wypływa — to sprzęt przestarzały, wymieniany na nowy. Przez dekady poziom cieczy utrzymywał się mniej więcej w połowie. Jeśli sprzedawało się więcej, szybciej rosła liczba komputerów wycofywanych z użycia. Mechanizm popytu i podaży działał. Aż nagle ktoś odkręcił kurek na maksimum, a nawet powyżej. 

Pandemia, praca zdalna, programy rządowe, masowe dopłaty do komputerów, a do tego kilka milionów uchodźców, którzy kupowali sprzęt w Polsce. Rynek wchłonął w krótkim czasie znacznie więcej komputerów, niż wynikałoby to z naturalnych potrzeb. Regulator nie miał szans zadziałać. Naczynie zostało wypełnione po brzegi. A miejscami — przelane.

Dlaczego to się nie powtórzy

Nie ma dziś żadnych przesłanek, by podobny impuls miał się pojawić ponownie. Praca zdalna traci na znaczeniu, programy masowego wyposażania w sprzęt nie wrócą, a kolejna fala uchodźców — miejmy nadzieję — nie nastąpi. Rynek pozostał z ogromną liczbą relatywnie młodych komputerów, które będą działać jeszcze przez lata. I tu pojawia się pierwszy paradoks: popyt na nowe komputery będzie niski, ale to wcale nie musi oznaczać taniego sprzętu. Dlaczego? Bo polski rynek rządzi się teraz innymi prawami, niż światowe.

Na rynek IT nałożyły się elementy, których wcześniej nie było jednocześnie: skrajne nasycenie sprzętem, kumulacja popytu z kilku lat, sztuczne bodźce zewnętrzne

Po pandemicznym boomie światowy rynek PC zaliczył spadki w latach 2022–2023, a dziś notuje umiarkowane odbicie. W Polsce ten cykl wyglądał zupełnie inaczej. Gdy globalnie popyt malał, u nas był nadal podtrzymywany sztucznie. Efekt jest taki, że Polska i Zachód są dziś w różnych fazach cyklu. To dlatego w mediach można jednocześnie przeczytać o globalnym odbiciu i lokalnym spowolnieniu. Jedno nie wyklucza drugiego.

Dlaczego w Polsce sprzęt bywa tańszy

Często pojawia się argument, że sytuacja w Polsce jest specyficzna, bo komputery są u nas tańsze. To prawda — ale przyczyny są prozaiczne. Niskie marże, ogromna konkurencja cenowa, rola Polski jako hubu logistycznego, szybka rotacja towaru i wysoka wrażliwość cenowa konsumentów. To wszystko pozwala, czy raczej wymusza sprzedawanie taniej. Ale taniej dziś nie znaczy taniej jutro. Dlaczego? Pomijając już rosnące ceny komponentów, mamy dwa czynniki krajowe, pierwszy to opłata reprograficzna, która teoretycznie wkrótce wchodzi w życie (pisaliśmy o tym w felietonie pt. „Opłata reprograficzna nie odpuszcza”), ponadto ceny są zależne od kursów walut, a te ostatnio są bardzo korzystne, obecnie dolar i euro są o ponad 10 proc. tańsze, niż 2-3 lata temu…

Dlaczego ceny komputerów mogą rosnąć

Przed rynkiem PC stoi coś, co od dawna nie było tak wyraźne: presja kosztowa. Drożeją i będą drożeć pamięci, nośniki danych, a nowe generacje procesorów będą droższe z definicji. Do tego dochodzą zmiany w segmencie systemów operacyjnych, które w wielu przypadkach wymuszają migrację na nową platformę — a często również wymianę sprzętu.

To nie wygląda na krótkotrwały skok cenowy. Raczej na proces, który dopiero się rozkręca. Dla przeciętnego użytkownika liczba sprzedanych notebooków nie ma znaczenia. Ma natomiast znaczenie coś innego: świadomość, że jeśli w najbliższym czasie zobaczymy w sklepie coraz droższe komputery, to będziemy wiedzieli, że najprawdopodobniej to nie chwilowa anomalia ani „zły moment na zakupy”. To może być nowa rzeczywistość — przynajmniej na jakiś czas.

Czy te przewidywania się sprawdzą? Nie wiemy. To sytuacja bez precedensu. Historia ewolucji rynku IT pisze się na nowo. Wieszczenie podwyżek cen komputerów z powodu droższych procesorów czy nowych konstrukcji zawierających dodatkowy procesor - to się da obronić. Ale przewidywanie wzrostów na bazie drożejących pamięci - już niekoniecznie, bo rynek semiconduktorów potrafi się zachowywać zupełnie nieracjonalnie. Ale jedno wiemy na pewno: takiej sytuacji nie było nigdy i patrzenie na pojedyncze liczby przestało wystarczać. Dziś trzeba patrzeć na relacje między zjawiskami. Holistycznie.

A co zrobić w praktyce, gdy komputery drożeją - czy oznacza to, że nadchodzą wyjątkowo ciężkie czasy zarówno dla sprzedających jak i kupujących? Niekoniecznie. Jesteśmy nietypową redakcją, z dwóch co najmniej powodów. Po pierwsze, nie wahamy się podejmować niełatwych tematów, po drugie mamy propozycję poradzenia sobie w tej sytuacji. Być może będzie ona próbą połączenia nicią pajęczą dwóch lokomotyw pędzących w przeciwne strony, a może nie. Ale o tym już wkrótce w kolejnym artykule.

Spodobało Ci się? Podziel się ze znajomymi!

Pokaż / Dodaj komentarze do:

Rynek IT w Polsce - teoria wszystkiego
 0