Znajdujesz się w sekcji Blogosfera. Zamieszczone tutaj materiały zostały opracowane przez użytkowników serwisu, bądź są owocem samodzielnej pracy redaktorów. Redakcja ITHardware nie ponosi odpowiedzialności za treść poniższej publikacji.

iPhone SE po ponad roku użytkowania. O tym, dlaczego już nie zaufam Apple

iPhone SE po ponad roku użytkowania. O tym, dlaczego już nie zaufam Apple

Kup sobie iPhone'a, a sąsiadowi oko zbieleje, mówili. I kupiłem. No dobrze, właściwie to pobudki były inne. Po prawdzie, w kwietniu zeszłego roku postanowiłem wymienić wysłużonego SGS-a na coś innego. Myk był taki, że androidowy low-end mnie, delikatnie mówiąc, nie zadowalał. Wprawdzie nie jestem z tych, którzy smartfona uważają za drugi komputer, ale wymagam kategorycznie sprawnej realizacji oferowanych funkcji. Innymi słowy, jeśli słuchawka zapewnia aparat, to niech robi przynajmniej znośne zdjęcia - nie wspominając już o płynności działania, również podczas przeglądania cięższych stron internetowych. Przechodząc w górne partie katalogów kolejnych producentów, problemem okazywała się dla mnie swoista moda na megalomanię, bo przecież to takie fajne mieć 5,5-calową patelnię w kieszeni - a potem jeszcze ograniczyć drastycznie powierzchnię obrazu poprzez aktywację trybu do obsługi jedną ręką. Wtem znajomy pokazał mi iPhone'a SE, czyli najnowszy wówczas telefon marki Apple z całkiem pokaźną specyfikacją zaczerpniętą w większości z flagowego na tamten moment iPhone'a 6, jednakowoż zamknięty w 4-calowej formie iPhone'a 5S. Zauroczyłem się.

Czysty, wylewający się prestiż, czyli iPhone'y SE w pełnej gamie / Źródło: apple.com

Będąc zupełnie szczerym, markę Apple zawsze traktowałem z przymrużeniem oka. Marketing skierowany na budowanie prestiżowego wizerunku sprzętu działał bowiem na mnie wprost przeciwnie. Nie miałem przed oczami szacownego pana w garniturze szytym na miarę z aktówką u boku, bo temu raczej przypisałbym coś z oferty BlackBerry, a raczej rozrechotane małolaty z Instagrama, strzelające sobie sobie selfie do lustra i zakrywające pół twarzy grafiką a'la pyszczek dowolnego zwierzęcia. #props Ale iPhone SE spodobał mi się od pierwszego wejrzenia. Poręczna i świetnie spasowana aluminiowa obudowa w niczym nie przypominała klepanych wówczas masowo przez konkurencję, uginających się plastików. Specyfikacja, co zresztą już zdążyłem wspomnieć, całkowicie mnie zadowalała - a dzięki zoptymalizowanemu systemowi operacyjnemu iOS każda funkcja aktywowała się wręcz wzorcowo responsywnie. Przebolałem problemy z nieodłącznym iTunes, wymaganym do synchronizacji z komputerem i byłem przekonany, że trafiłem na smartfon marzeń. Co więcej, mój iPhone SE okazał się sprzętem wyjątkowo odpornym na przypadkowe uszkodzenia. Już w pierwszym miesiącu użytkowania upuściłem go z blisko 1,7 metra na beton. Efekt? Zadrapanie ramki w okolicach jednego z górnych rogów.

Kabel Lightning, bo micro-USB jest zbyt mało hipsterskie / Źródło: internet

Problemy miały dopiero nadejść. Jeszcze dodam tylko, bowiem to kluczowe dla całej historii, że zakupu dokonałem w jednym z salonów iSpot. Jeśli ktoś nie wie, to śpieszę z wyjaśnieniem - iSpot to oficjalny reseller sprzętu Apple. Nie jest to kanciapa u Janusza, gdzie w gablocie leży pięć słuchawek, z czego trzy z "zagubioną" ładowarką i bez pudełka, ale sieć mająca odpicowane punkty w najbardziej obleganych lokalizacjach dużych miast. Zaczęło się dość niewinnie, od kabla Lightning, który z sobie tylko znanego powodu przestał funkcjonować. Wydawałoby się, że najprostszym rozwiązaniem jest złożenie reklamacji. Co prawda miły pan w punkcie przyjął zgłoszenie, jednak informując uprzednio, iż akcesoria tak naprawdę żadnym świadczeniem objęte nie są i robi to wskutek mojego naporu. Jak nietrudno się domyślić, wkrótce w moje ręce trafiła odmowa naprawy, choć argumentowana usterką z winy klienta. Pomyślałem wtedy - nie będę się pałować o kilkanaście złotych, za które mogę nabyć najtańszy zamiennik. Tak też zrobiłem. Zamiennik marki Charging cable for iPhone działa o dziwo po dziś dzień. Ale przecież na jakimś tam zwykłym kabelku nie mogłoby się wszystko skończyć.

Deklarowane dane dot. akumulatora / Źródło: ispot.pl

W dalszej kolejności współpracy postanowiły odmówić słuchawki EarPods, a precyzując - jedna z nich zaczęła grać wyraźnie ciszej, wręcz niesłyszalnie. Scenariusz i tym razem był podobny, aczkolwiek w drodze wyjątku usterki zwyczajnie nie stwierdzono. Dwukrotnie, dodam. Raz jeszcze zdecydowałem się nie tracić czasu, kupując zamiennik. Najciekawsza sytuacja miała jednak miejsce po niespełna roku użytkowania urządzenia. Otóż gdzieś w 10. miesiącu eksploatacji zacząłem dostrzegać drastycznie topniejący czas pracy na baterii. Słuchawkę zawsze staram się rozładowywać do końca, unikając częstego doładowywania akumulatora, ale jak widać to nie wystarczyło. Telefon, który według producenta powinien wytrzymać 14 godzin rozmów w sieci 3G już na początku padał po niespełna 12 godzinach, a wraz z upływem kolejnych miesięcy okres ten stopniał do 4 - 5 godzin w porywach. Co na to serwis, zapytacie? Cóż, tym razem stwierdzono tylko naturalne znamiona eksploatacji. Tak, zdaniem szacownych panów techników trzykrotny spadek czasu działania na baterii po upływie niespełna roku jest rzeczą całkowicie normalną. Przez grzeczność pominę fakt, że informacje dotyczące akumulatora podawane na oficjalnej stronie internetowej mają się nijak do rzeczywistości.

I tak, wiem. Mógłbym w całą sprawę wciągać UOKiK, pałując się tygodniami ze sprzedawcą. Ale wiecie co? Nie to jest w tej historii najistotniejsze. Zdecydowanie najistotniejszy jest fakt zaistnienia wszystkich przedstawionych pokrótce zdarzeń, bo jeśli firmy chcą kreować się na marki Premium, to winny zapewnić stosowną obsługę na każdej płaszczyźnie. Na nic zdaje się sprzęt kreujący wrażenie prestiżowego, kiedy nie wtóruje temu jakość wsparcia technicznego. Zrozumiałbym to jeszcze w przypadku nabycia sprzętu w jakimś zatęchłym komisie, który przepycha towar odkupiony od prywatnych osób. Oficjalnej dystrybucji takie zachowanie nie przystoi. Motto na dzisiaj, nieco metaforycznie, brzmi: jabłka więcej nie tknę, choćbym miał wbijać zęby w ścianę.

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: iPhone SE po ponad roku użytkowania. O tym, dlaczego już nie zaufam Apple

 0