Znajdujesz się w sekcji Blogosfera. Zamieszczone tutaj materiały zostały opracowane przez użytkowników serwisu, bądź są owocem samodzielnej pracy redaktorów. Redakcja ITHardware nie ponosi odpowiedzialności za treść poniższej publikacji.

Ryzen 7 2700U, czyli o tym, jak AMD ponownie zabija klina Intelowi

Ryzen 7 2700U, czyli o tym, jak AMD ponownie zabija klina Intelowi

Patrzę na aktualne działania AMD na rynku procesorów i nie mogę wyjść z podziwu. Serio. Jeszcze w ubiegłym roku skojarzeniem najbliższym rzeczonemu producentowi były dla mnie głupkowate memy wyszydzające niską efektywność energetyczną, a tymczasem wraz z premierą mikroarchitektury Zen firma z Sunnyvale nie tylko zaczęła się liczyć w rywalizacji z Intelem, ale też tchnęła masywny powiew świeżości w skostniały dotychczas rynek jednostek obliczeniowych. Wydane w marcu tego roku procesory Ryzen wprawdzie nie są pozbawione wad i sporo można byłoby jeszcze poprawić, szczególnie w ich procesie produkcyjnym, jednakże AMD dokonało poprzez nowości jednej przewrotnej rzeczy - przełamało trwające od wielu lat bariery. Obok wałkowanych przez konkurencję namiętnie czterordzeniowców stanęły układy z ośmioma fizycznymi rdzeniami, pozbawione na dodatek sztucznych obostrzeń w kwestii overclockingu, a konsument wreszcie otrzymał rozsądną alternatywę. Wkrótce potem zaatakowano także sektor stacji roboczych, gdzie zaczął rozpychać się korzystnie wyceniony w odniesieniu do wydajności Threadripper, oferujący m.in. aż 64 linie PCIe, co nawiasem mówiąc ponownie stanowi znaczący krok naprzód. Brakowało jedynie układów mobilnych, przynajmniej aż do wczoraj, bo oto pojawiły się niskonapięciowe Raven Ridge. I wiecie co? Raz jeszcze na usta ciśnie się fraza - przełamano bariery.

Ryzen i Vega w jednym stali domku

Mogłoby się wydawać, że powrót na rynek mobilny AMD rozpocznie od konstrukcji ekonomicznych, które z racji popularności pozwalają najlepiej zakorzenić markę w świadomości użytkownika i mimo wszystko wiążą się z niższymi nakładami finansowymi. Tak jednak nie jest. Nowe Raven Ridge, określane ostatecznie dość zawiłym, ale wymownym hasłem "AMD Ryzen processor with Radeon Vega Graphics", to układy typu SoC (ang. System-on-a-chip) dla wysokowydajnych ultrabooków, wykonane w litografii 14 nm FinFET. Tym samym rzucono rękawicę jednostkom Intela z linii Kaby Lake R, takim jak chociażby Core i7-8550U, skądinąd konsekwentnie punktowany w materiałach prasowych. Strukturalnie mobilne Ryzeny składają się głównie z pojedynczego klastra CCX, a więc czterech rdzeni i ośmiu wątków, a także grafiki Radeon Vega z 11 blokami obliczeniowymi CU - z czego w zależności od modelu aktywnych może być 10 (640 SPU) lub 8 (512 SPU). Jak pamiętamy, każdy desktopowy Ryzen ma dwa CCX, gdzie w uboższych modelach część zasobów jest blokowana. Tu dochodzi jeszcze jedna różnica już w obrębie samego klastra, a mianowicie pamięć L3, której zamiast 8 MB mamy "tylko" 4 MB. Poza tym utrzymano dwukanałowy kontroler DDR4, enkodery i dekodery wideo, kontrolery wejścia / wyjścia czy wreszcie zespalające wszystko w całość łącze Infinity Fabric.

Zdecydowanie zmodyfikowano natomiast, przystosowując do mobilnych realiów, technologię SenseMi. Wyjściowo oba Raven Ridge charakteryzują się TDP na poziomie 15 W, ale algorytm dopuszcza dynamiczną konfigurację tego współczynnika w przedziale od 9 do nawet 25 W. Zestaw czujników ma nieprzerwanie monitorować parametry pracy jednostki, włączając w to m.in. temperaturę oraz zużycie energii, dostosowując taktowanie do panujących warunków w krokach co 25 MHz. Tutaj pojawia się pojęcie Mobile XFR (mXFR), czyli funkcji stanowiącej odpowiednik desktopowego Extended Frequency Range, znanego z Ryzenów oznaczonych sufiksem "X". Co ciekawe, producenci laptopów otrzymali ponoć dowolność w implementacji tejże. Możemy więc zobaczyć także konstrukcje o nieco sztywniejszym podejściu do taktowań. Ponadto, kontynuując kwestię zarządzania zasobami energetycznymi, warto również dodać co nieco na temat zastosowanych do budowy SoC regulatorów low-dropout, które pozwalają wykorzystać do zasilenia wszystkich elementów układu tylko jedno napięcie wejściowe, upraszczając w znacznym stopniu projekt płyty głównej. A jeśli już o uproszczeniach mowa i jeszcze o tym nie wspomniałem, to Raven Ridge mogą pochwalić się zintegrowanym sterownikiem HDMI 2.0, obsługującym obraz w 4K i 60 kl./s. Wiadomo, że karta grafiki nie pozwoli na rozgrywkę w tej rozdzielczości, ale już 10-bitowy film z szerokim zakresem dynamiki (HDR) obejrzymy bezproblemowo.

Najwydajniejszy układ ultramobilny

Ale teoria teorią, a kluczem jest zawsze wydajność. Producent bardzo odważnie mianuje model Ryzen 7 2700U najwydajniejszym układem ultramobilnym, jednak tym razem PR odrobił lekcje i nie mamy do czynienia z buńczucznymi przechwałkami na miarę słynnego "Poor Volta", a konkretnymi liczbami, które lada dzień bardzo łatwo będzie zweryfikować. Wiarygodności producentowi dodaje fakt, iż nie wstydzi się on pokazywać również testów mniej korzystnych dla siebie, choćby przegranego nieznacznie z Core i7-8550U starcia w teście PassMark 9. Jeśli wierzyć w slajdy nadesłane do mediów, to Ryzen 7 2700U w wielowątkowym Cinebench R15 potrafi uporać się nawet z Core i5-7600K, oczywiście punktując konsekwentnie wspomnianego Core i7-8550U. Tym niemniej prawdziwą rewelację wnoszą dopiero testy graficzne i wobec nich ciężko mieć już jakiekolwiek wątpliwości, bo w tym przypadku specyfikacja mówi niejako sama za siebie. Zintegrowany Radeon Vega z 10 CU o blisko trzy długości deklasuje konkurencyjnego Intel UHD Graphics 620, według producenta pozwalając na osiągnięcie zupełnie satysfakcjonującej wydajności w najpopularniejszych tytułach kompetytywnych. Zestawiając zaprezentowane wyniki z grafikami dedykowanymi, można dostrzec rezultaty zbliżone do GeForce'a MX150, czyli de facto GT 1030. A pamiętajmy, że cały czas mowa o pojedynczym SoC, który trafi do najbardziej filigranowych laptopów, przygotowywanych pod kątem mobilności i długiego czasu pracy na akumulatorze.

Ale o co chodzi z tym klinem?

Śpieszę z wyjaśnieniem. Otóż od lat na rynku urządzeń mobilnych panowała jedna firma, Intel, co wszystkim zaczynało odbijać się czkawką. Jako niepisani monopoliści, Niebiescy trzymali się konsekwentnie pewnych wyznaczonych ram. Aż do bieżącej, czyli 8. generacji ograniczano się do dwurdzeniowych i czterowątkowych chipów, które z niewyjaśnionych przyczyn sprzedawano pod nazwą Core i7. Niektórzy nazwą mnie wywrotowcem, ale w przypadki nie wierzę. Dopiero w tym kwartale do sprzedaży trafił model Core i7-8550U, faktyczny czterordzeniowiec, kiedy w kuluarach już mówiło się o ofensywie ze strony AMD. I nie jest to wcale jakaś wymuskana nowinka, a znany wszystkim doskonale Kaby Lake, tyle tylko, że powiększony strukturalnie. Nawet układ graficzny pozostał ten sam. Takie coś można było swobodnie zaoferować przynajmniej rok temu. Dlaczego się wstrzymano, sami sobie odpowiedzcie. Niemniej firma z Sunnyvale ma jeszcze jednego asa w rękawie, a jest nim zintegrowany układ graficzny o wydajności, której Intel nie jest w stanie zapewnić na dzień dzisiejszy ograniczając się do autorskich technologii. Zakładając optymistyczny dla przenośnych Ryzenów scenariusz, a więc brak nieoczekiwanych wpadek i zestawiając to z ciągle rosnącą popularnością ultrabooków, szykuje się nam potężne trzęsienie ziemi. Teoretycznie wydaje się, iż teraz wystarczy tylko dostarczyć ciekawe urządzenia, a tu perspektywy są nader szerokie. 

Już teraz współpracę z AMD zadeklarowały firmy Acer, HP oraz Lenovo, prezentując przy tym pierwsze modele laptopów z układami "AMD Ryzen processor with Radeon Vega Graphics". Są to odpowiednio Swift 3, Envy X360 oraz Ideapad 720S. Na plus wyróżniają się zwłaszcza dwa pierwsze, które wyposażono w dwukanałową pamięć operacyjną, co w przypadku korzystania ze zintegrowanej grafiki ma istotne znaczenie dla końcowych osiągów platformy. Kwestią czasu pozostaje, aż do wymienionej trójki dołączą inni. Osobiście jestem niezwykle ciekaw urządzeń nieco mniejszych od tych zaprezentowanych, bowiem póki co tylko Lenovo poszło w 13-calowca, a przecież 15-watowy SoC aż prosi się o wysyp takich konstrukcji. Naturalnie równie ważną, a może nawet ważniejszą rolę odgrywają ceny, których niestety jeszcze nie ujawniono. Jeżeli za zbliżone pieniądze AMD zaoferuje nawet nieco słabszą wydajność procesorową w rozrachunku ogólnym, to kartą przetargową ma szanse stać się grafika. Zwłaszcza, że monolityczne rozwiązanie powinno być mimo wszystko tańsze od konfiguracji z procesorem Core wspieranym przez wywołanego gdzieś powyżej GeForce'a MX150 czy inne dedykowane karty graficzne klasy budżetowej. Oby tylko nikt nie wpadł na pomysł opierania o Ryzena 7 2700U laptopów dla graczy. To chip dalej zbyt słaby graficznie do intensywnego gamingu, a taki ruch tylko sztucznie podkręci ceny.

Słowem podsumowania

Podsumowując, pierwszy raz od wielu, wielu lat mamy szanse na rozsądną konkurencję w sektorze ultramobilnym. Co prawda AMD pręży muskuły na wielu frontach, ale już teraz możemy stwierdzić, że ich najnowszy SoC przynajmniej w kwestii wydajności graficznej zdeklasuje konkurencję. Perspektywy są kuszące - producent odważnie podszedł do kwestii PR, zaprezentowano konkretne wykresy i pierwsze urządzenia. Z dużym prawdopodobieństwem to właśnie przenośnemu Ryzenowi zawdzięczamy pojawienie się czterordzeniowców w sektorze ultramobilnym, co ma też niemałe znaczenie dla rynku i szeroko pojętego rozwoju. A co dalej? Czas pokaże. Sam niecierpliwie czekam na rozwój sytuacji. No, i oczywiście czekam też na Wasze opinie w komentarzach, bo z dużą dozą prawdopodobieństwa są inne od mojej. 

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Ryzen 7 2700U, czyli o tym, jak AMD ponownie zabija klina Intelowi

 0