Battlefield 2042 - recenzja. Ta gra ukazała się zdecydowanie za wcześnie

Battlefield 2042 - recenzja. Ta gra ukazała się zdecydowanie za wcześnie

Battlefield 2042 miał czerpać garściami z najlepszych odsłon serii, tymczasem tak wiele rzeczy zrobiono w nim nie tak, że EA DICE będzie musiało bardzo długo i ciężko pracować na odzyskanie zaufania fanów.

Kilka tygodni przed tym, jak Battlefield 2042 trafił na sklepowe półki, czytałem o problemach, które miały spotkać grę na etapie produkcji. W kuluarach mówiło się nawet o konieczności przesunięcia premiery na przyszły rok. Ostatecznie w nowego BF-a mogliśmy zagrać w pierwotnie założonym terminie, ale podczas zabawy miałem nieodparte wrażenie, że twórcy nie mieli czasu, aby go dokończyć. W ręce graczy trafił produkt niekompletny, niedopracowany i nieprzemyślany.

Battlefield 2042 potrafi dostarczyć sporo przyjemności, wrażeń i satysfakcji, ale prędzej czy później zaczynają doskwierać jego mankamenty. Dużo mankamentów.

Pomimo mniejszych lub większych wpadek w przeszłości rozwoju tej serii, Battlefield to w dalszym ciągu jedna z najgorętszych marek na rynku sieciowych strzelanek. Po wizycie na frontach I i II wojny światowej EA DICE postanowiło przenieść nas (po raz kolejny) na pole walki z niedalekiej przyszłości. W BF-ie 2042 zaprezentowano wizję, w której dwa światowe mocarstwa - Stany Zjednoczone oraz Rosja (ktoś tu zapomniał o Chinach?) - toczą między sobą wyniszczające boje, które ostatecznie doprowadzają ludzkość na skraj zagłady. W 2035 roku upadają Niemcy, a Unia Europejska zostaje rozwiązana. Jednocześnie powstaje grupa zwana Bezpaństwowcami. W skrócie - Bezpatami. To ludzie wywodzący się z różnych sfer, którzy chwytają za broń, by opowiedzieć się po jednej ze strony i walczyć ramię w ramię o lepsze jutro. W jednego z takich samozwańczych żołnierzy wciela się gracz.

Gdzie te klasy?

Zanim trafimy na pole walki, wybieramy postać, którą chcemy kierować. Ale zapomnijcie o systemie klasowym. Znany do tej pory podział na szturmowca, żołnierza wsparcia, snajpera oraz technika zniknął. Od teraz gramy specjalistami, którzy w gruncie rzeczy mogą robić, co tylko chcą - brać udział w otwartych starciach, strzelać ze snajperki czy biegać za kompanami z apteczką. Wszystko zależy tylko od tego, jakie wyposażenie zabierzemy ze sobą na front. Jedyna unikatowość specjalistów tkwi w tym, że każdy z nich dysponuje jedną, typową dla siebie umiejętnością. W mojej opinii to zbyt małe zróżnicowanie, by wywołać w graczach takie samo zaangażowanie i współpracę, jak system klasowy.

Wow, ale skala!

Battlefield 2042 oferuje trzy główne tryby rozgrywki. Wszystkie stworzono z myślą o zabawie sieciowej. EA DICE zgodnie z zapowiedziami odpuściło sobie kampanię single player. Zamiast niej możemy wybierać pomiędzy Wojną Totalną, Hazard Zone oraz Battlefield Portal. W pierwszym z trybów występuje dodatkowy podział na Podbój oraz Przełamanie. To danie główne w nowym BF-ie. Wojna Totalna pozwala brać udział w spektakularnych starciach z udziałem 128 osób graczy - biegających, strzelających, jeżdżących i latających. To naprawdę wygląda jak wojna! W Podboju walczymy o kontrolę nad wyznaczonymi punktami na mapie, z kolei w Przełamaniu toczymy bój o przesunięcie linii frontu, przebiegającej początkowo przez środek planszy. Z kolei Hazard Zone to zabawa dla czteroosobowych oddziałów, które mają za zadanie przejąć jak najwięcej rozrzuconych dookoła dysków. Prawdę mówiąc, nieszczególnie interesująca forma zabawy. Szybko mnie znudziła. Natomiast Battlefield Portal to chyba najfajniejsza niespodzianka w tej odsłonie serii. To coś w rodzaju sandboksa, który pozwala graczom nie tylko decydować o zasadach panujących w danej potyczce (całkiem sporo modyfikatorów do wyboru), ale także przenieść się na kultowe mapy ze starszych BF-ów. Aż się łezka w oku kręci!

W Wojnie Totalnej oraz Battlefield Portal chwilami bawiłem się całkiem nieźle. Strzelanie w BF-ie 2042 dostarcza sporo przyjemności i satysfakcji, a starcia z udziałem 128 graczy robią niemałe wrażenie. To całkiem przyzwoita sieciowa strzelanka, która przypadnie do gustu osobom stęsknionym za nowoczesnym polem walki w grach wideo. Co więc poszło nie tak? Jest sporo rzeczy, które można - czy też wręcz trzeba - wytknąć EA DICE. To właśnie przez to nie potrafię na tę chwilę polecić Battlefielda 2042 nikomu, kto marzy o spędzeniu z nim wielu wieczorów. Na dłuższą metę trudno będzie wam się pogodzić z niektórymi decyzjami i z wykonaniem w wielu aspektach. Ale do rzeczy.

Biegnę, biegnę, biegnę...

Battlefield 2042 potrafi urzec skalą, ale ogromne mapy są jednocześnie zaletą i wadą. Nie wynika to z samego faktu, że są tak duże, ale ze sposobu, w jaki je zaprojektowano. Olbrzymia przestrzeń jest często do tego stopnia niezagospodarowana, że przez większość czasu biegniemy do celu, a po drodze może nas zdjąć bez problemu ktoś, kto akurat siedzi za sterami czołgu czy śmigłowca. Albo kampi gdzieś ze snajperką. Brakuje miejsc, którymi można się przekraść i w których można się skryć. Mapy są opustoszałe i poza skalą oraz spektakularnymi zjawiskami pogodowymi - jak burza piaskowa czy tornado - nie oferują większych atrakcji. A gdy już dotrzemy do epicentrum danego starcia, okazuje się, że panuje w nim taki chaos, że trudno ogarnąć, co dzieje się wokół nas. Wyobraźcie sobie, że nad waszymi głowami unoszą się cztery śmigłowce, wokół was jeżdżą trzy czołgi, a dziesiątki żołnierzy biegają bez ładu i składu, strzelając do siebie nawzajem. O podjęciu sensownej współpracy z kompanami w takich warunkach często nawet nie ma mowy. Szczególnie, gdy trafimy do drużyny z casualowymi graczami, którzy nie bardzo wiedzą, jak grać. A tych w BF-ie 2042 można spotkać całe zastępy. Podsumowując, skala robi niemałe wrażenie, ale z czasem zaczyna męczyć. W końcu chcielibyście się skupić na współpracy i podejmowaniu mądrych decyzji, a nie tylko próbach odnalezienia się z karabinem w samym oku cyklonu. 

... i ciągle się potykam

Skoro główne zarzuty mamy już za sobą, przejdźmy do pomniejszych, choć też istotnych. Nie wiem, co kierowało twórcami na etapie, na którym zapadła decyzja, aby nie wprowadzać do Battlefielda 2042 tablicy wyników. Rzeczy, dla której wielu z nas bierze udział w sieciowych strzelaninach (w końcu każdy chce być chociaż w pierwszej trójce, prawda?!), w nowym BF-ie po prostu nie ma. Ale to nie wszystko, czego w nim zabrakło. Nie ma też wyszukiwarki serwerów. Na premierę nie wprowadzono też chatu głosowego. Tak, naprawdę. Czy ktoś jeszcze ma wątpliwości co do tego, że Battlefield 2042 ukazał się zbyt wcześnie?

Jeśli wciąż wam mało, sięgam po kolejne naboje. W BF-a grałem - podobnie jak osoby, które kupiły jedną z droższych edycji - jeszcze przed premierą. Na tym etapie doświadczyłem tylu problemów technicznych, że odniosłem wrażenie obcowania z betą, a nie prawie ukończonym produktem. Co gorsza, do premiery wielu problemów nie usunięto. A o czym dokładnie mowa? Kłopoty z połączeniem z serwerami, niedopracowany balans broni, niewykrywane trafienia z dużych odległości, glitche - to tylko niektóre z mankamentów, które spisałem w notatkach podczas testów.

60 FPS, ale...

A to dalej nie wszystko. O ile jestem bardzo zadowolony z optymalizacji pod kątem liczby klatek na sekundę (na PlayStation 5 niemal cały czas cieszyłem się stałymi 60 FPS-ami), o tyle grafika sprawia wrażenie mocno nierównej. Czasem nie mogę oderwać wzroku od tego, co dzieje się na ekranie (ależ mi się spodobały efekty cząsteczkowe!), a niekiedy wydaje mi się, jakbym miał przed sobą grę z poprzedniej epoki. Nic dziwnego, że EA DICE wolało pójść na pewne ustępstwa, aby zapewnić graczom stałe 60 klatek na sekundę - to zdecydowanie ważniejsze niż jakość oprawy - ale czasem okazują się one zbyt drastyczne. Widać to także w mechanice destrukcji, która zamiast pójść do przodu, zrobiła krok wstecz. Gdzie te zawalające się budynki?!

W porządku, rozumiem ustępstwa w warstwie graficznej, ale co sprawiło, że udźwiękowienie w Battlefieldzie 2042 brzmi tak kiepsko - nie mam pojęcia. Odgłosy wystrzałów są płaskie, przejeżdżające bądź przelatujące pojazdy zbyt ciche, a ustalenie na podstawie kroków, gdzie znajduje się wróg, jest wręcz niemożliwe (grałem na headsecie PlayStation Pulse). W zasadzie lepiej już na samym wstępie skoncentrować się na tym, co widzimy i po prostu jak najcelniej strzelać.

Nie idźcie na tę wojnę (jeszcze)

Jak więc widzicie, Battlefield 2042 jest pod wieloma względami tak niedopracowany i nieprzemyślany, że trudno nazwać go groźną konkurencją dla Call of Duty: Vanguard (który umówmy się, idealny nie jest, ale zapewnia dużo lepsze wrażenia i ma dużo mniej błędów). A osobom, którym marzy się udział w bardziej realistycznej wojnie, polecam Hell Let Loose. Na BF-ie 2042 powinni skupić się wyłącznie najzagorzalsi miłośnicy serii. Wszyscy pozostali niech lepiej poczekają, aż EA DICE zrobi z nim porządek. Tylko uzbrójcie się w cierpliwość. To może zająć trochę czasu...

Battlefield 2042

 

Battlefield 2042 - opinia:

 Battlefield 2042 - plusy

  • Strzelanie potrafi sprawić przyjemność i satysfakcję
  • Wojna Totalna robi wrażenie skalą potyczek (128 osób!)
  • Battlefield Portal to bardzo miła niespodzianka dla fanów
  • Różnorodne i przyjemne dla oka mapy
  • Stałe 60 klatek na sekundę (przynajmniej na PS5)

 Battlefield 2042 – minusy

  • Brak kampanii single player
  • Sporo pustych przebiegów pomiędzy walkami...
  • ... albo chaos niemożliwy do ogarnięcia
  • Kilka niewytłumaczalnych braków (jak tablica wyników)
  • Wyraźna dysproporcja w wyglądzie map
  • Niedopracowane udźwiękowienie
  • Problemy z serwerami, błędy i glitche
Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Battlefield 2042 - recenzja. Ta gra ukazała się zdecydowanie za wcześnie

 0