Mówią, że własny dom to wygoda. Ale każdy, kto go ma, wie jedno: to też mnóstwo obowiązków. Ciągłe naprawy, pielęgnacja, porządki – lista zadań nie ma końca. A jednym z najbardziej upierdliwych jest regularne koszenie trawy. Nie znam zbyt wielu osób, które to lubią. Ja zdecydowanie do nich nie należę.
Gdy usłyszałem, że świat smart home wychodzi poza cztery ściany i trafia do ogrodu, od razu wzbudziło to moje zainteresowanie. Czy robot może skosić trawnik równie dobrze jak człowiek? A może nawet lepiej? Wziąłem więc na testy MOVA 1000 i po kilku dniach stwierdziłem jedną rzecz – do ręcznego koszenia już nie wrócę.
Roboty odkurzające to już codzienność. Większość z nas ma je w domu albo przynajmniej zna kogoś, kto ma. I trudno się dziwić, bo działają, ułatwiają życie, oszczędzają czas. Ale kosiarka, która sama jeździ po ogrodzie i wie, co robi? I to bez potrzeby instalowania miliona dodatkowych rzeczy? Jeszcze do niedawna wydawało się to pomysłem z przyszłości.
Większość tańszych dostępnych na rynku rozwiązań wymaga instalacji kabli granicznych albo specjalnych stacji RTK. MOVA 1000 tego nie potrzebuje. Wystarczy ją postawić, skonfigurować w aplikacji i prawie gotowe. Jeszcze tylko zmapować teren, wyznaczyć granice koszenia i nowy pomocnik może zaczynać pracę.
Nie ukrywam, że MOVA 1000 nie należy do najtańszych robotów. Cena na start może zniechęcać, szczególnie jeśli porównać ją do zwykłej spalinowej kosiarki. Ale tu nie płacisz tylko za możliwość cięcia trawy. Płacisz za wygodę, czas i święty spokój. A jeśli zestawić MOVĘ z konkurencją w segmencie smart, wychodzi całkiem nieźle. Inne modele o podobnej specyfikacji i funkcjonalności potrafią kosztować ponad 8000 zł i wymagają skomplikowanego montażu. MOVA? Ona była gotowa do pracy w pół godziny od wyjęcia z pudełka.

MOVA 1000 - specyfikacja
Kosiarka MOVA 1000 wyposażona została w szereg czujników umożliwiających sprawne poruszanie się po ogrodzie. Ultra View Environmental Sensing Technology, co w skrócie oznacza po prostu zestaw czujników i algorytmów potrzebnych do mapowania i poruszania się, wraz z 3D Lidarem, idealnie sprawdza się w moim otoczeniu. Bezprzewodowo mapuje przestrzeń nawet do 30 metrów i skutecznie omija przeszkody, jak chociażby zabawki pozostawione przez dzieciaki czy zwierzęta. Maksymalna obsługiwana przestrzeń to 1000 m2.
MOVA 1000 posiada ostrze o średnicy 20 cm i 2-6 cm wysokości, z odpowiednią regulacją, którą dostosujemy pokrętłem. Solidne koła terenowe sprawdzają się nawet w przypadku dość gęstej trawy, więc o ten aspekt też nie trzeba się martwić, choć mój ogród to w zasadzie idealne warunki dla takich robotów – z obrzeżami z kostki bez fikuśnych kształtów. Niestraszne jej jednak także małe wzniesienia, muldy czy piach.
A jak z ładowaniem? MOVA 1000 inteligentnie zarządza energią. U mnie, na trawniku 278 m², robot potrzebuje dwóch krótkich doładowań po około 30 minut. Nie czeka aż rozładuje się do zera – kalkuluje, ile energii będzie potrzebne do dokończenia koszenia i wraca do bazy, jeśli trzeba.

Samo ładowanie też nie trwa wieki. MOVA 1000 od 15 do 90% ładuje się w zaledwie 40 minut, a pełny cykl to około godziny. Dla mojego ogrodu to aż nadto, ale rozumiem sens, bo przy większych działkach szybkie wznowienie pracy może być kluczowe. I faktycznie, robot po naładowaniu wraca dokładnie tam, gdzie skończył, żeby dokończyć pracę bez powtórnego koszenia już zrobionej części.
Robot w trakcie pracy generuje nie więcej niż 60 dB hałasu. To jedna z głównych jego zalet, bo w praktyce, mimo że tyle wskazywał mikrofon pomiarowy UMIK-1, jest w zasadzie niesłyszalny. W porównaniu do typowych kosiarek spalinowych gra w zupełnie innej lidze. W sumie to sam byłem zaskoczony, ale ma to sens, zważywszy na fakt, że tu działa elektryka, a nie silnik benzynowy, jakkolwiek mały by on nie był.
MOVA 1000 posiada certyfikat wodoszczelności IPX6, więc może pracować nawet w porze deszczowej. Można ją nawet umyć przy pomocy zwykłego węża ogrodowego, choć oczywiście nie polecam go zanurzać w wodzie basenu ogrodowego, ma jednak swoje ograniczenia. Tak czy owak, jeśli pada, my zazwyczaj nie wychodzimy kosić. Dla MOVA 1000 taki problem nie istnieje.
MOVA 1000 - montaż i design
Montaż całej platformy można spokojnie wykonać w pojedynkę. Wystarczy śrubokręt, trochę herbaty i pół godziny spokoju. Wszystkie etapy zostały szczegółowo opisane w dołączonej instrukcji czy filmikach instruktażowych. Bazę należy postawić na krawędzi trawnika, zachowując ok. 1 m przestrzeni z każdej strony, a kabel, który znalazł się w pudełku, ma aż 10 metrów długości. U mnie gniazdko było już zamontowane w pobliżu stacji, ale bez problemu sięgnie dalej, jeśli tego wymaga Wasza instalacja. Kolejnym krokiem było sparowanie urządzenia ze smartfonem przy pomocy Bluetooth i aplikacji MOVAhome, podłączenie do Wi-Fi i voilà.
Robot nie potrzebuje natomiast żadnych przewodów granicznych, więc całkowicie wyklucza to potrzebę kopania w ogrodzie w celu zainstalowania tych elementów. Ba, Mova 1000 nie potrzebuje żadnej instalacji sprzętu Real Time Kinematic wykorzystywanego do pozycjonowania. W zasadzie jedyna ręczna robota, jaką wykonujemy, to jednorazowe ustalenie granic koszenia oraz ta związana z ustawieniem wysokości koszenia. Pokrętło na kosiarce umożliwia ustawienie jej w zakresie od 20 do 60 mm.

Kosiarka zaraz po uruchomieniu zainstalowała aktualizacje oprogramowania i to szybciej niż niejedna drukarka instaluje sterowniki. W zasadzie nawet robotom sprzątającym zajmuje to nierzadko dłużej. Dobrze, że producent dba o ciągłość użyteczności, a nie tylko sprzedaje sam sprzęt. W ciągu tygodnia wpadła kolejna poprawka, a to znaczy, że cały czas robot dostaje odpowiednie aktualizacje. Ważne jest jednak to, aby na całej powierzchni kosiarka miała zasięg Wi-Fi, jeżeli chcemy mieć nad nią pełną kontrolę.
Jeśli chodzi o sam design, MOVA 1000 wygląda jak z przyszłości, albo jak jakiś sportowy wóz designerski. Spasowanie plastikowych elementów wypada świetnie, koła terenowe są bardzo solidne, a całość waży 14 kilogramów. Taka waga przy zastosowanym napędzie z takim momentem obrotowym jest niczym. Na froncie znalazł się zderzak antykolizyjny i kopułka z czujnikami. Same koła mają świetną przyczepność, bo radzą sobie nawet na mokrej trawie i nie niszczą jej. To była zresztą jedna z wątpliwości jakie miałem, kiedy tę kosiarkę odbierałem. Na szczęście przez te wszystkie dni, kiedy dla mnie pracowała, nie zauważyłem żadnej sytuacji wymagającej interwencji.
Aplikacja MOVAhome
W aplikacji można zrobić wszystko to, czego potrzebujemy. Nie różni się to za bardzo od typowych, aczkolwiek nadal zaawansowanych robotów sprzątających. Można w niej ustawiać harmonogramy – na przykład kosi wtedy, kiedy nie ma nas w domu – zarządzać stworzoną mapą, przypisywać obszary „no-go” poprzez stawianie wirtualnych ścian, modyfikować ścieżki przejazdu i nawet zrobić tak, żeby skosił trawnik w niestandardowy sposób, pozostawiając szachownicę czy nawet serce. Pierwsze mapowanie odbywa się ręcznie i sterujemy robotem jak w grze komputerowej.
Kosiarka jest nawet w stanie wykryć deszcz i jeśli nie chcemy, aby pracowała w takich warunkach, sama wróci do stacji i dokończy zaczętą pracę, kiedy przestanie padać. W aplikacji otrzymujemy dokładne powiadomienia o tym, co robi kosiarka, kiedy idzie się ładować, ile trwało koszenie czy nawet alarmy, jeśli kosiarka zostanie podniesiona – taki à la system antykradzieżowy.

Jak kosi MOVA 1000?
MOVA 1000 pracowała w ogrodzie o powierzchni 278 m2, z prostym układem i obrzeżem z kostki brukowej. Pomimo tego, że sam stworzyłem w aplikacji dwie strefy do koszenia w banalny sposób, idąc za robotem i sterując nim jak w GTA, sprzęt wykazał, że radzi sobie nawet z całością bez większych problemów w rozsądnym czasie. W trybie standardowym potrafi obsłużyć do 800 m2 na 24 godziny, a w wydajnym nawet 1200 m2 w tym samym czasie. Przy 278 m2, tak jak w moim przypadku, Mova 1000 potrzebuje dwóch cykli koszenia, czyli podwójnego ładowania, które trwają ok. 30 min. każde. Do wyboru mamy natomiast wiele trybów, w tym pełny, punktowy, ręczny i krawędziowy.
Całą powierzchnię skosiła w czasie ok. trzech godzin bez kwadransa i efekt końcowy takiej roboty jest naprawdę dobry. Żadnych nierówności czy pominiętych stref nie zauważyłem. W zasadzie mogę te efekty bez problemu porównać z półgodzinnym tańcem ze zwykłą kosiarką spalinową i naszym nastawieniem na wykonanie dobrej roboty, więc tym bardziej na plus. Jest przy tym na dodatek zdecydowanie cichsza, a dzięki systematycznemu koszeniu i ścinaniu końcówek doskonale zagęszcza trawnik.

Omijanie przeszkód w MOVA 1000
MOVA 1000 bardzo dobrze radzi sobie w terenie i w zasadzie nie wymaga żadnego nadzoru. Można stworzyć harmonogram i codziennie wysyłać ją do koszenia trawnika. Taka robota ręcznie jest absurdalna, jeśli nie jesteśmy już na emeryturze, a tu jak najbardziej realna. System omijania przeszkód z LiDAR i skanowaniem w 360 stopniach wraz z trasą w kształcie literu U nie powoduje problemów, dzięki algorytmom UltraView.
Nie najeżdża na psa, zabawki pozostawione na trawnikach, omija mały, drewniany plac zabaw i basen dla dzieci, i można jej w aplikacji nawet zakazać wjazdu na dany obszar - tak jak w przypadku robotów sprzątających z Lidarem. Czujnik ten sprawdza się nawet w przypadku mniejszych obiektów, jak chociażby doniczki. Można czepić się natomiast faktu, że robot nieco asekuracyjnie reaguje na przeszkody i omija je dość szerokim łukiem. To oznacza, że na koniec musimy ręcznie podkosić końcówki, jeśli chcemy mieć idealnie prosty trawnik.

MOVA 1000 - ocena i opinia
MOVA 1000, jak już wspomniałem, kosztuje 5599 zł i szczerze powiedziawszy, po spędzeniu z nią 10 dni, uważam, że jest to cena atrakcyjna za to, co otrzymujemy. Inwestycja w dobrą pielęgnację naszego ogrodu to natomiast jedno. Według mnie jeszcze ważniejsze to inwestycja w oszczędność czasu. Kosiarka jeździła bowiem codziennie, ani razu się nie zacięła lub pogubiła, niestraszne jej pozostawione przypadkiem obiekty czy zwierzęta, a wszystko to robiła w ciszy. Hałas jest tak niewielki, że nie ma opcji, żeby przedostawał się do domu, a ja, nie licząc przycinania końcówek, ani razu nie musiałem po niej poprawiać zwykłą kosiarką spalinową. Czas mogłem poświęcić na coś zupełnie innego.
Ja polecam przede wszystkim tym, którzy mają prosty trawnik, bez zawijasów czy rozbudowanych krzewów. Jeśli dodatkowo jesteś w trakcie projektowania ogrodu, możesz z całą pewnością stworzyć go w oparciu o taki sprzęt, nawet jeśli jego zakup to aktualnie odleglejsza przyszłość. Ode mnie leci ocena 9/10 wraz z Rekomendacją. MOVĘ 1000 kupicie u autoryzowanych partnerów marki, czyli Media Expert, RTV Euro AGD, Neonet, X-kom i Leroy Merlin i w nieco późniejszym czasie w oficjalnym sklepie MOVA. Dowiedzieliśmy się też, że kosiarkę będzie można zakupić w promocji 12% taniej niż wynosi cena katalogowa, czyli 5649 zł
Ocena MOVA 1000
MOVA 1000 - Opinia
MOVA 1000 - Zalety:
- Jakość koszenia
- Nowy poziom autonomiczności
- Szybkie ładowanie
- Brak konieczności instalacji dodatkowych rzeczy jak RTK czy kabli granicznych
- Kultura pracy
- Pełny zestaw czujników antykolizyjnych
- Rozbudowana aplikacja
MOVA 1000 - wady
- Końcówki należy docinać ręcznie
Cena (na dzień pisania artykułu) - 5599 zł (Kup w sklepie Media Expert)

Pokaż / Dodaj komentarze do: Recenzja MOVA 1000. Ta kosiarka zmienia wszystko