Dokument The Elon Musk Show zaczyna się stwierdzeniem, że „na Ziemi nikt nie robi więcej by zmienić świat”. Możliwe, że jest to najtrafniejsze co można powiedzieć, o jego bohaterze. Znaki zapytania należy postawić także przy rozważaniach, czy te zmiany są naprawdę tak rewolucyjne i dobre jak byśmy chcieli. Trudno bowiem znaleźć granicę między geniuszem a szalonym geniuszem. Miliarder, który zrewolucjonizował sektor bankowy, motoryzacyjny i przywrócił USA dumę z wysyłania rakiet w kosmos, jest ostatnio na cenzurowanym. Zakupienie Twittera ponownie wystawiło go na ostry ostrzał, pod którym już wielokrotnie był. I dzięki dokumentowi Viaplay możemy zobaczyć te chwile: gdy Elon jest najlepszy i najgorszy. Gdy odnosi przytłaczające sukcesy i gdy jest tak atakowany z każdej strony, że wydaje nam się cudem przetrwanie takiej sytuacji. Na szczęście znalazło się w tym wszystkim także miejsce, by pokazać choć trochę cenę, jaką to wszystko kosztuje jego otoczenie. Co może osiągnąć oczytany, gnębiony w szkole chłopiec, gdy tylko zmieni środowisko na korzystniejsze, dorośnie i kilka (notabene) gwiazd ułoży się, tak jak chce?
Widzimy jak tytanicznym wysiłkiem było udowadnianie wszystkim dookoła, że Tesla i SpaceX mają sens, że będą działać i będą przyszłością
Serie dokumentalne są dobre, kiedy potrafią przekazać prawdę o kimś poprzez archiwalne materiały ułożone ich tak, by tworzyły spójną narrację, unikając oczywistej puenty. W przypadku Muska trudno jednak o podejście do takiego materiału na czysto - jest to przecież osoba, która wielokrotnie zmieniała się w szaleńca, by tylko uratować swoje pomysły i wizję zmiany świata. I mu się to udawało. Oglądając The Elon Musk Show mamy na tacy podane to, ile problemów musiał przezwyciężyć i z ilu kryzysów wyciągnąć swoje firmy. Widzimy, jak tytanicznym wysiłkiem było, udowadnianie wszystkim dookoła, że Tesla i SpaceX mają sens, że będą działać i będą przyszłością.
Moralne wątpliwości pojawiają się jednak w momentach, kiedy możemy zobaczyć i wyczuć ile to wszystko kosztuje ludzi dookoła Muska. Jego partnerki czy pracowników. Osoby, które poprzez kontakt z nim są zmuszeni zanurzyć się w jego świat po czubek głowy i wszystko mu podporządkować. Nie jesteś w stanie pokazać światu zupełnie nowej wizji motoryzacji ani wysyłać satelity w kosmos własną rakietą, jeżeli nie poświęcisz temu dosłownie każdej chwili. To przedsięwzięcia prywatne, więc każdy dzień to ogromna presja i wyścig z czasem. The Elon Musk Show uwypukla te momenty - gdy dosłownie krok dzielił SpaceX i Teslę od ostatecznego zgaszenia świateł. Musimy jednak pamiętać, że praca po 100 godzin tygodniowo kończy się dla tych wszystkich specjalistów, inżynierów i mechaników oglądaniem jak prezes firmy zgarnia wszystkie laury - oni w tym czasie tracą zdrowie i rodziny. Nawet wiedząc, że w Dolinie Krzemowej ludzie z branży technologicznej są świadomi, którzy pracownicy są dla przedsięwzięć Muska równie kluczowi, jak on, można wyczuć tu mieszankę osobistych dramatów i pędu ku młodzieńczym marzeniom wymieszaną z makiawelicznym sposobem prowadzenia biznesu. Klasyczny przypadek amerykańskich wizjonerów - większosć osób chciałaby mieć Elona za kumpla, chyba nikt za szefa.
The Elon Musk Show skupia się przede wszystkim na pokazaniu w teledyskowej formie drogi przez trudy do sukcesów SpaceX i marzeń o tym, by jeszcze nasze pokolenie zobaczyło człowieka na Marsie
The Elon Musk Show skupia się przede wszystkim na pokazaniu w teledyskowej formie drogi przez trudy do sukcesów SpaceX i marzeń o tym, by jeszcze nasze pokolenie zobaczyło człowieka na Marsie. Kwestia podstawy tych sukcesów, jaką było rozkręcenie PayPala (bez niego Musk nie miałby ani pozycji, ani pieniędzy, by startować z kolejnymi wizjonerskimi firmami), oraz rozwój Tesli zostały mocno spłycone. Choć Tesla na tyle przenika się z kosmicznymi ambicjami Elona, że jej kryzysy również zajęły sporo miejsca w tej trzyodcinkowej serii. Co warto zaznaczyć - była ona kręcona i montowana przed zakupem Twittera, więc najgorszy zalew krytyki i największy kryzys wizerunkowy Muska będą musiały poczekać, na inne publikacje.
Większosć osób chciałaby mieć Elona za kumpla, chyba nikt za szefa
Najbardziej interesujące elementy dokumentu to chwile, kiedy przed kamerą siedzi rodzina Muska - ale przede wszystkim dlatego, że bardzo rzadko można ich usłyszeć. Matka, bez zaskoczeń, jest zapatrzona w syna, który rozkręcił gigantyczne przedsiębiorstwa, na które patrzy cały świat; ojciec za to stoi w zaprzeczeniu do tego, co się o nim mówi. Według Elona i jego mamy - ojciec był toksycznym przemocowcem, od którego można było tylko uciekać. Przed kamerą widzimy jednak wesołego starszego pana, doskonale operującego narzędziami i… bronią palną. Mimo to czuć wyraźne podejrzenie, że okropne rzeczy, jakich miał dopuszczać się w przeszłości, są prawdą. Elon obserwujący przemoc w domu i bity w szkole przez inne dzieci uciekł w naukę do tego stopnia, że w pierwszych latach swej kariery błyskawicznie zrozumiał jakie techniczne przeszkody muszą pokonywać jego kolejne przedsięwzięcia.
Dziewięcioro dzieci Muska, z różnymi kobietami, raczej nie widuje ojca zbyt często. Rozpady jego związków i wywoływanie burzy na giełdzie i w social mediach są nierozłącznie powiązane z przepracowanym do szpiku kości marzycielem. Jeżeli jest jakaś prawda o tym człowieku, to na pewno taka, że poświęcił totalnie wszystko wizji budowy osady na Marsie i sprawienia, że wszyscy będziemy jeździć autami elektrycznymi. Ile trupów wypadnie jeszcze z szafy w czasie tego procesu i czy jego zdrowie to wytrzyma, pokaże czas. Na pewno jesteśmy w miejscu, w którym każdy jego krok jest publiczny i szeroko komentowany. Żaden poprzedni twórca takich imperiów nie musiał mierzyć się z podobną presją i świadomością nieustannej obserwacji. I chyba właśnie dlatego posąg Muska nieustannie pęka.
The Elon Musk Show to trzy godziny spędzone z firmami Elona w pigułce i z nim samym. Z przełomowymi chwilami w fabrykach Tesli i z pamiętnymi startami rakiet SpaceX. Ten dokument jest podlany wypowiedziami jego bliskich współpracowników, którzy często pękają przed kamerą, nie mogąc ukryć łez. Tyle poświęcili dla sukcesu obu firm i można wyczuć, że nie są pewni czy to, co zabrały one ich życiom, było tego warte. Czego by jednak nie mówić - każdy kto był częścią przedsięwzięć Muska w ich pierwszych latach, jest twórcą historii współczesnej. I na pewno w kontrze do tego całego bólu, który przechodził Elon (on sam ma problemy z opowiadaniem bez emocji o pewnych kwestiach) kręcono ten materiał. Nie da się bowiem go zakończyć bez uczucia, że Elon idzie w dobrą stronę i należy go wspierać… tylko czy nie zaburza to rzeczywistości?
Żaden poprzedni twórca takich imperiów nie musiał mierzyć się z podobną presją i świadomością nieustannej obserwacji. I chyba właśnie dlatego posąg Muska nieustannie pęka.
The Elon Musk Show pomaga w pigułce uchwycić to, co Elon już osiągnął, co jeszcze chce osiągnąć i ile granic trzeba było pokonać na tej drodze. Powinien być to jednak wstęp do całej dyskusji i zagłębiania się w warunki, w jakich się to wszystko odbywało - bo ta dyskusja jest ważna i powinna się odbywać. Nie powinniśmy lekceważyć tego, jaką rolę odgrywają w naszym świecie rosnące korporacje - o których przecież tyle się naczytaliśmy w cyberpunkowych powieściach. Bo czy aktywiści, którzy mówią, że fortunę lepiej wydawać na ratowanie Ziemi i polepszanie naszego życia tutaj zamiast pościgu za innymi planetami są naprawdę aż tak odklejeni? Właśnie tu leży problem, bo w takich sytuacjach obie strony mają rację i można tylko iść na zgniły kompromis. A to akurat coś, co się Muskowi nie zdarza.
Serial do obejrzenia na platformie Viaplay od 5 stycznia 2023.
Pokaż / Dodaj komentarze do: The Elon Musk Show - recenzja. Najbogatszy człowiek świata kontra świat