Aplikacja Tea, stworzona w 2023 roku jako bezpieczna przestrzeń dla kobiet do dzielenia się opiniami na temat mężczyzn, których poznają, błyskawicznie podbiła rynek. Szczególną popularność zdobyła w Stanach Zjednoczonych, gdzie w krótkim czasie wspięła się na szczyt rankingów Apple App Store. Jednak spektakularny sukces szybko przyćmiły poważne problemy z bezpieczeństwem danych użytkowniczek.
Na początku tygodnia donosiliśmy, że z aplikacji Tea wyciekły dane użytkowniczek, w tym skany dokumentów tożsamości, zdjęcia oraz komentarze. Wówczas firma stojącą za apką uspokajała: "Dane pochodzą sprzed ponad dwóch lat. Obecnie nie mamy dowodów, by aktualne lub dodatkowe informacje użytkowniczek zostały naruszone". Zagrożenie okazało się jednak znacznie większe.
Choć pierwszy incydent odbił się szerokim echem w mediach, to okazuje się, że to dopiero początek problemów z Tea.
Drugi wyciek, jeszcze poważniejszy
Choć pierwszy incydent odbił się szerokim echem w mediach, to okazuje się, że to dopiero początek problemów z Tea. Jak donosi 404 Media, kolejny wyciek ujawnił około 1 miliona prywatnych wiadomości kobiet, które korzystały z aplikacji. Tym samym apka, zamiast chronić użytkowniczki przed toksycznymi relacjami, stała się źródłem ogromnego zagrożenia dla ich prywatności.
Co gorsza, wśród przechwyconych rozmów znalazły się delikatne dyskusje dotyczące zdrad czy aborcji, czyli tematy niezwykle wrażliwe, których ujawnienie mogło narazić wiele osób na poważne konsekwencje osobiste i społeczne.
Odpowiedź Tea: minimalizowanie problemu?
Firma Tea przyznała, że prywatne wiadomości zostały naruszone, jednak podkreśliła, że były one częścią pierwszego incydentu, a nie oddzielnym wyciekiem. Według oświadczenia spółki, system odpowiedzialny za gromadzenie tych danych został natychmiast odłączony, a dalszych naruszeń rzekomo nie stwierdzono. Wielu ekspertów uważa jednak, że takie tłumaczenie to próba umniejszenia skali problemu, ponieważ ilość ujawnionych danych znacząco przekracza pierwotne deklaracje firmy.
Bezpieczeństwo kobiet na szali
Ironia losu polega na tym, że Tea miała być miejscem, w którym kobiety mogły wzajemnie ostrzegać się przed niebezpiecznymi partnerami i toksycznymi relacjami. Zamiast tego aplikacja naraziła swoje użytkowniczki na ryzyko szantażu, utraty prywatności, a nawet zagrożenie bezpieczeństwa osobistego. Eksperci ds. cyberbezpieczeństwa alarmują, że tak ogromne naruszenie danych może skutkować falą nadużyć, od cyberstalkingu, przez wyłudzenia, aż po publiczne upokorzenia ofiar.
Wobec narastającej krytyki branżowe media oskarżają Tea o rażące zaniedbania w ochronie danych. Użytkowniczki z kolei czują się zdradzone przez aplikację, która miała być ich sprzymierzeńcem. Choć firma deklaruje poprawę zabezpieczeń, trudno będzie odbudować zaufanie do Tea, jeśli to w ogóle jest jeszcze możliwe.

Pokaż / Dodaj komentarze do: Aplikacja Tea obiecywała bezpieczeństwo kobietom, a ujawniła najintymniejsze sekrety