W 2024 roku Hollywood znalazło się na rozdrożu. Z jednej strony emocjonujące premiery, z drugiej – masowe protesty związków zawodowych, w szczególności SAG-AFTRA, które od miesięcy walczyły o zabezpieczenie praw aktorów w nowej, cyfrowej erze. Aktorzy obawiali się, że ich głosy i wizerunki będą przechwytywane i wykorzystywane przez sztuczną inteligencję bez ich zgody – a nawet wynagrodzenia.
Ostatecznie udało się wynegocjować porozumienie, które zagwarantowało artystom określone prawa i stawki. Ale to nie koniec historii – raczej początek nowego rozdziału. Bo jedno jest już pewne: sztuczna inteligencja w Hollywood zostaje.
Oscarowy zielony sygnał dla AI
Najnowszy zwrot akcji nadszedł niespodziewanie z samego serca branży – Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej, która przyznaje najbardziej prestiżowe nagrody filmowe, Oscary. W specjalnym oświadczeniu Akademia potwierdziła, że użycie generatywnej sztucznej inteligencji nie wpływa na szanse filmu na nominację.
„Narzędzia cyfrowe, w tym sztuczna inteligencja generatywna, ani nie pomagają, ani nie szkodzą szansom filmu na uzyskanie nominacji” – oświadczyła instytucja. Innymi słowy: liczy się efekt końcowy, nie metoda. To oficjalna akceptacja faktu, który wielu w branży już przeczuwało: AI to nie przyszłość – to teraźniejszość kina.
Od technicznego wsparcia po twórczą ingerencję
Hollywood od lat korzysta z narzędzi AI – choćby do rozpoznawania twarzy, automatycznej transkrypcji czy edycji materiału filmowego. Aplikacje takie jak Axle AI, Strada AI, czy Magisto wspomagają montaż, analizują emocje na ekranie i porządkują ogromne ilości danych. DJI wykorzystuje AI do precyzyjnego autofocusu, a Twelve Labs – do identyfikowania scen.
To narzędzia techniczne, niewidoczne dla widza. Ale generatywna AI to już zupełnie inna liga.
Programy takie jak ChatGPT, Google Gemini, Midjourney, OpenAI Sora czy Google Veo potrafią tworzyć całe scenariusze, projektować wizualizacje i generować realistyczne, poruszające się obrazy – czasem nie do odróżnienia od tych stworzonych przez człowieka.
Filmowcy podkreślają jednak, że z każdym klipem, który stworzy AI, człowiek traci miejsce pracy. Aktor, grafik, lektor, montażysta – lista jest długa. Hollywood odczuwa to na własnej skórze. Marvel już wcześniej spotkał się z krytyką za użycie AI w czołówce serialu Secret Invasion. Z kolei Runway AI wspomagał produkcję oscarowego hitu Everything Everywhere All At Once.
Jak daleko można się posunąć? Gdzie leży granica między pomocą a zastąpieniem artysty? Akademia mówi, że kluczowe pozostaje to, czy człowiek był „w centrum kreatywnego procesu”. Ale kto to oceni? W praktyce – ludzie głosujący na Oscary, wraz ze swoimi osobistymi uprzedzeniami, nadziejami i obawami wobec AI.
Czy AI odbierze duszę filmowi?
Niepokój wzmacniają kolejne wieści: James Cameron, reżyser Avatara i zdobywca wielu Oscarów, wszedł do zarządu Stability AI – firmy, która stoi w samym centrum kontrowersji dotyczących praw autorskich i etycznego wykorzystywania danych.

Pokaż / Dodaj komentarze do: Hollywood się poddaje? Oscarowa Akademia mówi TAK dla filmów tworzonych przez AI