Wygląda na to, że Intel może mieć bardzo poważne problemy, które, co oczywiste, póki co stara się skrzętnie maskować. Wszystko za sprawą szeregu niefortunnych zdarzeń i złych decyzji, jakie od pewnego czasu podejmuje zarząd korporacji.
Ostatnie miesiące zdecydowanie nie należą do najszczęśliwszych dla Intela. Dość powiedzieć, że w obozie Niebieskich sypie się wszystko to, co przez długi czas gwarantowało im dominację. Jeszcze w ubiegłym roku konkurencyjne AMD wydało pierwsze układy w architekturze Zen, które sprawiły, że procesory Core i Xeon pierwszy raz od wielu, wielu lat przestały być bezkonkurencyjne na polu wydajności. Nie dość, że konstrukcje takie jak Threadripper czy EPYC okazały się pod wieloma względami bardziej efektywne od swych rywali, to na dodatek sprzedawano je (i wciąż się sprzedaje) w zdecydowanie atrakcyjniejszych cenach. Niedługo potem wybuchła afera związana z zagrożeniami Meltdown i Spectre, gdzie konkurencja raz jeszcze udowodniła swą wyższość, wykazując podatność na zdecydowanie mniejszą liczbę potencjalnych ataków. Teraz, od pewnego czasu, zaczynają napływać informacje o fiasko przedsięwzięcia związanego z wdrożeniem procesu litograficznego klasy 10 nm. Kolejne źródła regularnie donoszą, że nowy proces produkcyjny Intela najzwyczajniej w świecie nie działa, a premiera układu takiego jak Core i3-8121U, czyli relatywnie słabej jednostki, na dodatek z niesprawnym układem graficznym, to tylko próba robienia dobrej miny do złej gry.
Niejako na potwierdzenie ostatnich słów szeregi korporacji opuścił w ostatnich dniach Brian Krzanich, dotychczasowy prezes firmy, który w cały czas niewyjaśnionych okolicznościach zrezygnował ze stanowiska. Pierwotnie mówiono o aferze z kochanką Amerykanina w głównej roli, ale taka teoria wydaje się niezwykle mało prawdopodobna. Paul Otellini, poprzednik Krzanicha, wręcz chwalił się kolejnymi podbojami miłosnymi, czego nikt nigdy nie wypunktował mu in minus, przynajmniej w zdecydowany sposób, mogący zaszkodzić pozycji zawodowej. Stąd wydaje się, że przyczyny usunięcia prezesa należy doszukiwać się znacznie głębiej, np. w kiepskiej kondycji przedsiębiorstwa. I właśnie taką teorię wysnuli redaktorzy serwisu SemiAccurate, publikując mini-felieton o możliwych problemach giganta. W telegraficznym skrócie, ich zdaniem Intel zdecydowanie przeinwestował technologię 10 nm, której może nawet nigdy nie wprowadzić w stadium ostatecznym, z uwagi na liczne problemy techniczne, a obecna sytuacja rynkowa nie pomaga w zwiększaniu przychodów z aktualnych produktów. Tym bardziej, że Niebiescy muszą rywalizować nie tylko z AMD, ale także powoli rozpychającymi się na rynku serwerowym, wraz z procesorami w architekturze ARM, firmami Broadcomm oraz Qualcomm.
Dlatego ponoć Intel, mając świadomość, że o klienta musi walczyć głównie wydajnością, za wszelką cenę pragnie wdrożyć proces litograficzny klasy 10 nm - bo nie ma żadnego innego wyjścia. Tyle tylko, że na tym etapie, według SemiAccurate, jest to już totalnie nieopłacalne. W efekcie pętla na szyi zaciska się jeszcze bardziej, ale, trochę paradoksalnie, może być to jedyny rozsądny sposób na wyjście z tarapatów. Przy czym na ten moment tak naprawdę nie wiemy, co dokładnie chce nam zaserwować korporacja z Santa Clara, bo nawet procesory 9. generacji pozostają owiane aurą tajemnicy. Przecieki wskazują na możliwość rychłej premiery 8-rdzeniowego chipu dla konsumenckiej podstawki LGA 1151, ale niczego jeszcze oficjalnie nie potwierdzono. Jeśli jednak taki układ miałby ukazać się w tym roku, to najprawdopodobniej będzie to kolejny Coffee Lake, wciąż realizowany w doskonale znanym i, co by nie mówić, dopracowanym procesie litograficznym klasy 14 nm.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Intel w ciężkich tarapatach finansowych? Technologia 10 nm możliwym powodem