Dwóch inżynierów z Facebooka przyznało, że nie wiedzą, dokąd trafiają dane użytkowników i że zadanie ustalenia przepływu informacji, wymagałoby wysiłku całego zespołu. Rewelacje te padły podczas marcowego przesłuchania w ramach długotrwałego procesu sądowego, które jest kontynuacją skandalu z udziałem Cambridge Analytica.
Rozprawa, której zapis został niedawno upubliczniony, miała na celu rozwiązanie jednej kluczowej kwestii: jakie konkretnie informacje o nas przechowuje Facebook i gdzie one są? Odpowiedź inżynierów nie przyniesie ulgi osobom zainteresowanym zarządzaniem przez firmę miliardami zdigitalizowanych istnień: nie wiedzą. Przesłuchanie było prowadzone przez wyznaczonego specjalistę Daniela Garrie, którego zadaniem było ustalenie, czy Facebook powinien dostarczyć więcej dokumentów w sprawie. Spór między sądem a Facebookiem trwa już 4 lata. Sędzia nakazał Facebookowi przekazanie zebranych przez siebie informacji na temat powodów z pozwu. Firma zastosowała się, ale dostarczyła dane składające się głównie z materiałów, które każdy użytkownik mógł uzyskać za pomocą publicznie dostępnego narzędzia firmy, które pozwala pobrać informacje o sobie.
Inżynierowie Facebooka przyznali podczas przesłuchania, że nikt tak naprawdę nie wie, gdzie trafiają dane użytkowników. Śledzenie, dokąd trafiają dane, komplikuje polityka otwartych granic platformy i wykorzystanie 55 różnych podsystemów. Co gorsze, nie pozwala to wykluczać wykorzystywania "danych X do celów Y", czego wymagają przepisy.
Facebook twierdził, że wszelkie dane, które nie zostały zawarte w tym zestawie, były poza zakresem pozwu, ignorując ogromne ilości informacji, które firma generuje poprzez wnioskowanie, zewnętrzne partnerstwa i inne niepubliczne analizy naszych nawyków – części wewnętrznych działań portalu społecznościowego, które są niejasne dla konsumentów. Krótko mówiąc, to, co nazywamy „Facebookiem”, jest w rzeczywistości połączeniem wyspecjalizowanych programów, które współpracują ze sobą, gdy przesyłamy filmy, udostępniamy zdjęcia lub oglądamy reklamy.
Zapis przesłuchania, który został niedawno upubliczniony i po raz pierwszy zgłoszony przez The Intercept, ujawnił, że dwóch inżynierów Facebooka, Eugene Zarashow i Steven Elia, powiedziało, że żaden inżynier w firmie nie wie, gdzie trafiają dane użytkownika. „Potrzeba by wielu zespołów odpowiedzialnych za reklamy, aby dokładnie wyśledzić, gdzie przepływają dane”, powiedział Zarashow podczas przesłuchania. „Byłbym zdziwiony, gdyby istniała choć jedna osoba, która potrafiłaby jednoznacznie odpowiedzieć na tak wąskie pytanie”. Śledzenie, dokąd trafiają dane, komplikuje polityka otwartych granic platformy i wykorzystanie 55 różnych podsystemów. Komentarze inżynierów pokrywają się z wyciekiem wewnętrznego dokumentu z kwietnia, który mówi, że inżynierowie w firmie nie mają możliwości śledzenia danych gromadzonych przez firmę.
„Nie mamy odpowiedniego poziomu kontroli i możliwości wyjaśnienia, w jaki sposób nasze systemy wykorzystują dane, a zatem nie możemy z pewnością wprowadzać kontrolowanych zmian w polityce lub zobowiązań zewnętrznych, takich jak „nie będziemy wykorzystywać danych X do celów Y” - mówił dokument. „A jednak jest to dokładnie to, czego oczekują od nas organy regulacyjne, zwiększając ryzyko błędów i wprowadzenia w błąd”.
W oświadczeniu odpowiadającym na zapis przesłuchania rzecznik Meta powiedział: „Nasze systemy są wyrafinowane i nie powinno być zaskoczeniem, że żaden inżynier z jednej firmy nie jest w stanie odpowiedzieć na każde pytanie o to, gdzie są przechowywane poszczególne informacje o użytkowniku. Stworzyliśmy jeden z najbardziej wszechstronnych programów ochrony prywatności, aby nadzorować wykorzystanie danych w naszych operacjach oraz starannie zarządzać i chronić dane osób. Dokonaliśmy i nadal dokonujemy znacznych inwestycji, aby spełnić nasze zobowiązania i obowiązki dotyczące prywatności, w tym szeroko zakrojone kontrole danych”.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Inżynierowie Facebooka nie mają pojęcia gdzie trafiają dane użytkowników