Przedsiębiorcy w tarapatach. Nie widzą żadnych zwrotów z programu laptop dla nauczyciela

Przedsiębiorcy w tarapatach. Nie widzą żadnych zwrotów z programu laptop dla nauczyciela

Laptopy dla nauczyciela, na które konkretna grupa otrzymała w październiku bon na 2500 zł, okazują się być prawdziwą zmorą dla przedsiębiorców. Według najnowszych doniesień, firmy uczestniczące w programie nie otrzymały od rządu ani złotówki w ramach rozliczenia. Ba! Dokładają się do interesu, ponieważ muszą płacić podatki z tego tytułu (VAT i podatek dochodowy)

"Byliśmy być może jedynym państwem w Europie, w którym ktoś, robiąc kontrakty dla rządu, doprowadzał swoją firmę do bankructwa, bo takie warunki dawało państwo" - Krzysztof Bosak z Konfederacji. Tak w skrócie można przedstawić sytuację, w której aktualnie znajdują się przedsiębiorcy zapisani do programu "Laptop dla nauczyciela". Okazuje się bowiem, że - według naszej analizy sytuacji kilkudziesięciu firm - żadna nie otrzymała zwrotu kosztów poniesionych w tym programie.

Bon na 2500 zł na laptopa dla nauczyciela to dość prosty system współpracy przedsiębiorców z polskim rządem. Firmy, które chcą realizować te bony, musiały złożyć wniosek i zobowiązać się do potencjalnego poddania się czynnościom sprawdzającym, mającym na celu weryfikację złożonych informacji. Nic szczególnie niepokojącego się tu zatem nie pojawia, do czasu, w którym firmy zmierzyły się z rzeczywistością.

Ani złotówki od rządu

Ministerstwo Cyfryzacji jest odpowiedzialne za realizację płatności na rzecz przedsiębiorcy w terminie do 30 dni od przesłania przez niego wniosku rozliczeniowego i... jego zaakceptowania. Problem jest tylko taki, że od początku możliwości składania tych wniosków, nie został zaakceptowany ani jeden, jeśli chodzi o firmy, z którymi się konsultowaliśmy w tej sprawie. Dlaczego, zapytacie?

Pierwsze przeszkody w poprawnym złożeniu wniosków pojawiły się w udostępnionym przez resort panelu organizacyjnym. Błędy i niedokończony system zarządzania spowodowały, że przedsiębiorcy musieli wracać do wcześniej wypełnionych wniosków, by dopisać kolejne, wymagane informacje. Przeszkodą był zatem sam system, który zapewne został stworzony naprędce.

Jak wynika z zebranych przez nas informacji, pierwsze sprzedaże laptopów, już z października, nie mogły zostać rozliczone przez systemowy błąd, który był zmorą przedsiębiorców nawet do połowy listopada, kiedy to po wprowadzeniu kolejnych zmian, handlowcy zostali poinformowani o dodatkowym wymogu uzupełnienia danych, więc sam raport rozliczeniowy został przesunięty na kolejny miesiąc. Jeśli dany przedsiębiorca sprzedał laptopa 1 listopada 2023 roku, mógł go zaraportować dopiero 1 grudnia 2023 roku, a przypominamy, że te wnioski nie zostały jeszcze nawet zaakceptowane.

Drugą kwestią jest fakt, że - jak zauważył adwokat Andrzej Zorski - którego wypowiedź została opublikowana na łamach serwisu prawo.pl, Ustawa w art. 23 ust. 1 nie precyzuje żadnych przesłanek zaakceptowania bądź odmowy akceptacji wniosków. W zapisie widnieje wyłącznie jedna wzmianka o 30-dniowym terminie, ale od dnia przesłania wniosku i jego akceptacji. Nie ma natomiast żadnego zapisu, ile dni ma resort na zaakceptowanie tegoż wniosku.

Laptop dla nauczyciela wniosek

Wniosek może mieć trzy statusy. Przedsiębiorcom zależy przynajmniej na "zaakceptowanym". Wówczas dopiero należy spodziewać się przelewu w terminie do 30 dni od zaakceptowania. Fot: ITHardware.pl

 

Przedsiębiorcy bez laptopów i bez pieniędzy

Pomimo tego, że nauczyciele już korzystają z dobrodziejstw nowych laptopów, firmy zaciskają pasa. Nie chodzi tu już wyłącznie o fakt, że należy uwzględnić koszty wszystkich składowych tego przedsięwzięcia (koszty obsługi, księgowości, pracownicze, magazyny itp.), ale również o to, że do każdego laptopa muszą wystawić fakturę, od której aktualnie (to ma zmienić się za pośrednictwem przyszłego projektu kasowego PIT) odprowadza się zarówno VAT, jak i podatek dochodowy, pomimo tego, że nie otrzymali ani złotówki. To oznacza, że muszą dokładać do interesu i to już drugi miesiąc z rzędu.

Laptop dla nauczyciela wniosek

Sprzedaż laptopa w listopadzie, wniosek w grudniu. Źródło: ITHardware.pl

 

Akceptacja wniosku… za rok

Kuriozalną sytuacją jest fakt, że - jak wskazuje adwokat Wojciech Wróbel na łamach portalu prawo.pl - przepisy w takiej formie oznaczają dla przedsiębiorców oczekiwanie na rozliczenie bez możliwości skutecznego dochodzenia roszczeń o zapłatę z powodu braku wymagalności. Zostaje im wyłącznie procedura ponaglenia organu do wykonania czynności akceptacji wniosku i jeśli to okaże się nieskuteczne, złożenie skargi. Otrzymaliśmy nawet wiadomość, w której osoba odpowiedzialna za komunikację wyraźnie twierdzi, że "nie jest możliwe podanie średniego czasu akceptacji złożonego wniosku".

Niejasne przepisy można zinterpretować nawet w nieco bardziej negatywny sposób. Otóż akceptacja danego wniosku może odbyć się dopiero za rok i to wówczas od tego dopiero momentu, resort będzie miał 30 dni na zapłatę należnej kwoty. Nie trzeba chyba wspominać o tym, jak ogromnym obciążeniem będzie taka sytuacja w przypadku mniejszych przedsiębiorców, którzy nie mają tak dużego zaplecza finansowego, jak giganci w branży, prawda?

Problem jest o tyle istotny, szczególnie przy małych i średnich przedsiębiorstwach, że dana jednostka mogła od hurtownika zakupić dajmy na to 200 laptopów, a następnie "liczyć" na zwrot kosztów powiększony o typową marżę handlowca. To oznacza, że (jeśli przyjmiemy, że każdy laptop kosztował dokładnie 2500 zł lub mniej, ze względu na naturę bonu), przedsiębiorca musiał wyłożyć ok. 450-500 tys. zł na ich zakup i nawet jeśli już się sprzedały, co przypomnijmy, generuje kolejne koszty i obciążenia podatkowe, ten nie widzi ani złotówki z ich sprzedaży. Nie mając pieniędzy na zakup kolejnych laptopów nie może zrobić w zasadzie niczego, ponieważ hurtowni nie obchodzi, czy dana jednostka sprzeda laptopa za bon czy za gotówkę. To sytuacja, która wpływa nie tylko na kondycję danego przedsiębiorstwa, ale również na zdrowie wszystkich pracowników, w szczególności właścicieli.

Co więcej, nawet giganci, najwięksi przedsiębiorcy w Polsce, sprzedają przecież tysiące laptopów na terenie naszego kraju, a taka sytuacja może spowodować prawdziwą zapaść na rynku, gdyż tutaj sprzedaż laptopów o wartości nawet kilkudziesięciu milionów złotych nie jest niczym wyjątkowym. Brak możliwości realizowania bieżących płatności i prowadzenia dalszego biznesu to realne skutki dziurawego programu Laptop dla nauczyciela.

Sytuacja do bólu przypomina nam program dofinansowania do fotowoltaiki. Otóż prosumenci na zwrot, dopłatę, musieli czekać nawet 12 miesięcy. Mowa jednak o kwotach rzędu 5-10 tys. zł, a nie kilkunastu czy kilkudziesięciu milionów. Rok czekania na zapłatę to w świecie biznesowym powód do zgłoszenia nieuczciwego kontrahenta do odpowiedniego organu, a tutaj przedsiębiorcy muszą zacisnąć zęby i czekać, ponieważ kontrahentem jest w tym wypadku polski rząd.

Nowy rząd, nowy minister

Dochodzi jeszcze do tego kwestia zmiany rządu. Rząd Donalda Tuska, wraz z nowym ministrem, Krzysztofem Gawkowskim, który oficjalnie zastąpił byłego już ministra Cieszyńskiego ma zapewne teraz ręce pełne roboty i choć do opinii publicznej nie dotarły jeszcze żadne głosy wściekłych przedsiębiorców, spodziewamy się wysypu pierwszych informacji już niebawem. Dochodzą nas słuchy, że rozliczenie z przeprowadzonych transakcji w okresie październik-grudzień może mieć miejsce dopiero w drugiej połowie stycznia, czyli nawet cztery miesiące po uruchomieniu programu.

Może się również okazać tak, że jest to zamierzone działanie poprzedniego rządu Prawa i Sprawiedliwości. Wszyscy wiemy, że dziura budżetowa wygląda dużo lepiej, jeśli jest mniejsza, a skoro można przerzucić koszty na następny rok, czyli wypłacić należność z tytułu sprzedaży laptopa za bon dla nauczyciela wszystkim przedsiębiorcom w roku kolejnym, rząd raczej nie zawahałby się tego zrobić. A trzeba powiedzieć, że przedsiębiorcy chcą tego za wszelką cenę uniknąć. To dla wielu z nich będą naprawdę ciężkie święta Bożego Narodzenia, nie tylko ze względu na trudną sytuację finansową, ale również psychiczną. Wielu z nich dzień rozpoczyna od sprawdzenia statusu wniosku, a kładąc się spać robią to po raz kolejny.

Coraz więcej upadających firm

Od stycznia do września bieżącego roku, sądy ogłosiły niewypłacalność 3,5 tys. firm. To 13 firm dziennie, jeśli chodzi o ogólny rynek, a w szczególności małych i średnich przedsiębiorców. Powyższa sytuacja może zatem w realnym stopniu pogorszyć te statystyki i ostatecznie wpłynąć na dług, który, według Krajowego Rejestru Długów, wyniósł z tego tytułu blisko 61 milionów złotych tylko w trzecim kwartale 2023 roku. Trzeba tu jeszcze raz przypomnieć, że firmy, o których mowa w niniejszym artykule współpracują z rządem, a nie jakimiś niesprawdzonymi kontrahentami.

W wyniku bankructwa, na największe straty narażona jest właśnie branża handlowa. Długi firm działających w tym obszarze sięgnęły 6,1 mln zł, a ze względu na rewelacje dotyczące programu rządowego "Laptop dla nauczyciela", możemy być świadkami prawdziwej lawiny niewypłacalności w tym segmencie, właśnie przez przeciągającą się biurokrację.

Miejmy nadzieję, że sytuacja taka zostanie szybko rozwiązana przez nowy rząd koalicji i że nowy resort, na którego czele od teraz stoi Krzysztof Gawkowski czym prędzej zajmie się tematem, i usprawni zarówno sam system zgłaszania, jak i cały proces, przez który wiele przedsiębiorstw nie jest w stanie normalnie funkcjonować.

 

 

 

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Przedsiębiorcy w tarapatach. Nie widzą żadnych zwrotów z programu laptop dla nauczyciela

 0