Gdy na rynku pojawia się kolejny tytuł, występujący jako "usługa" oferująca prócz samego dostępu do gry, również możliwość korzystania z infrastruktury sieciowej producenta, zawsze pojawia się obawa, że nowość okaże się klapą. Co wtedy się może stać? Przeważnie kluczowi twórcy są delegowani do innych zadań, pozostali próbują łatać i naprawiać co są w stanie, a producent niecierpliwie odlicza czas, kiedy będzie mógł wyłączyć wtyczkę serwerów, często sztucznie podtrzymujących dany tytuł przy życiu. Wydane przedwcześnie, niedopracowane gry pozostają wtedy w rękach nabywców w postaci wyłącznie drogiego nośnika, albo jedynie pod postacią maila z kluczem, a ich prawdziwy potencjał nigdy nie zostanie odkryty. Ubisoft wydało dwie takie gry: For Honor i Rainbow Six: Siege. Obie początkowo były mieszane z błotem, jednak w tym przypadku deweloperzy się nie poddali i po czasie odnieśli sukces, którego nikt przy zdrowych zmysłach by nie przewidział, patrząc na jakość, jaką te tytuły prezentowały w dniu premiery.
Rainbow Six: Siege to świetny przykład gry, która po kiepskim przyjęciu wzniosła się na wyżyny, dzięki pracy deweloperów, aktywnie wspierających tytuł po premierze.
Jest to świetny przykład, że firma gry-usługi może być wykonana porządnie i przynosić satysfakcję graczom i deweloperom. Ubisoft często było nazywane delikatnie mówiąc kiepskim deweloperem gier, jednak przywiązanie do tych dwóch tytułów, niesamowity progres i zawartość dodawana po premierze, wsparcie i komunikacja z graczami zaowocowała po czasie, przynosząc ogromne profity i wysuwając Rainbow Six: Siege na wyżyny sieciowych strzelanek. R6:Siege przekroczyło już 1 miliard euro ze sprzedaży licząc od momentu premiery i nieustannie przyciąga nowe rzesze graczy, jak również tych, którzy z różnych powodów zrezygnowali z gry. Aby zobrazować rozwój gry, wystarczy spojrzeć na statystyki - na przestrzeni jednego roku, liczba graczy wzrosła o 40 procent, sięgając 45 milionów. Jest to zupełnie inny tytuł i przebył on długą drogę od premiery 3,5 roku temu, kiedy był krytykowany m.in. na brak zawartości. Wiele aktualizacji, mapy, nowe sezony... Wszystko to zaoowocowało po czasie.
Takie podejście, jeśli jest odpowiednio prowadzone, zapewnia grze długowieczność i przywiązanie fanów. "Za każdym razem, gdy dodajemy nowego operatora, tworzy to nową strategię. Gracze dyskutują o nowych kombinacjach operatorów, zanim jeszcze wprowadzimy ich do gry, co tworzy silne przywiązanie" - powiedział Lionel Raynaud, wiceprezes Ubisoft. Wiele osób domaga się wprowadzenia nowych trybów gry do Rainbow Six: Siege, argumentując, że poprawi to jeszcze bardziej wyniki finansowe i przyciągnie większą ilość graczy. Takie myślenie może jednak przynieść odwrotne skutki. Gra jest świetna właśnie dzięki tej swojej specyficznej, ograniczonej formie rozgrywki. Wprowadzenie trybów jak TDM może zniszczyć jej wyjątkowość, a nie zapominajmy, że inne formy rozgrywki (walka z zombie, czy kosmitami) są przecież wprowadzane na określony czas, podczas różnych dodatkowych akcji w grze.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Rainbow Six: Siege zarobiło już miliard euro, a graczy wciąż przybywa