Samsung robi postępy w produkcji Exynosa 2400

Po pełnym przejściu na Snapdragona 8 Gen 2 w smartfonach z linii Galaxy S23, część osób zastanawia się, co dalej z procesorami Exynos. Od jakiegoś czasu docierają do nas informacje, że Samsung nie zamierza rezygnować ze swoich autorskich układów i prędzej czy później znów podejmie rękawicę na rynku najwydajniejszych chipów dla smartfonów. Teraz pogłoski mówią, że firma odnotowała postęp w produkcji Exynosa 2400.

W pewnym momencie Samsung musiał dojść do wniosku, że wykorzystanie na siłę autorskiego chipu w smartfonach z linii Galaxy S23 może nie być najlepszym pomysłem. Zamiast tego, firma postawiła na Snapdragona 8 Gen 2, który napędza wszystkie nowe "Galaktyki". Nie oznacza to jednak, że Samsunga w pełni zrezygnował z rozwoju swoich własnych SoC. Wręcz przeciwnie. Już od jakiegoś czasu pojawiają się doniesienia, że Koreańczycy pracują nad kontynuacją serii. Jeszcze dziś pisaliśmy, że nowy chip Google, Tensor G3, może być w rzeczywistości zmodyfikowaną wersją niewypuszczonego Exynosa 2300, który - gdyby wszystko poszło zgodnie z planem - najpewniej znalazłby się w smartfonach Galaxy S23. Nowe plotki dotyczą Exynosa 2400, nad którym Samsung ma obecnie pracować.

Według Quadrans Muralis, najnowszy proces 4 nm Samsunga o nazwie 4LPP/4LPP+ odnotował znaczący przełom. Autor twierdzi, że firma poczyniła postępy z Exynosem 2400.

Według Quadrans Muralis, najnowszy proces 4 nm Samsunga o nazwie 4LPP/4LPP+ odnotował znaczący przełom. Autor twierdzi, że firma poczyniła postępy z Exynosem 2400 i teraz to od niej zależy, jak chip zostanie wykorzystany. W innym wpisie ta sama osoba, powołując się na koreańskie źródło, napisała, że dział MX firmy Samsung zatwierdził już masową produkcję tytułowego chipu. Ta ma rozpocząć się w listopadzie bieżącego roku.

Sugeruje to, że firma może planować wykorzystanie Exynosa 2400 już w serii Galaxy S24. Przypomnijmy, że linia S23 debiutowała w lutym tego roku, więc kolejna generacja może pojawić się na początku przyszłego roku. Na tym etapie nie należy jednak traktować publikowanych w sieci przecieków jako pewnik.