Nowa odsłona gospodarczej ofensywy Donalda Trumpa uderza w globalny rynek technologii i może podnieść ceny elektroniki w USA.
Po 90-dniowej przerwie w polityce celnej, administracja Donalda Trumpa zapowiedziała wprowadzenie nowych, znacznie wyższych stawek na import towarów technologicznych z czternastu państw, w tym z kluczowych azjatyckich potęg produkcyjnych. Główne cele nowej ofensywy gospodarczej to Japonia, Korea Południowa, Malezja i Tajlandia — kraje będące kluczowymi ogniwami w globalnym łańcuchu dostaw komponentów elektronicznych i półprzewodników.
Decyzja, która ma wejść w życie 1 sierpnia, wzbudziła gwałtowne reakcje na rynkach finansowych i wywołała niepokój wśród producentów sprzętu elektronicznego, analityków oraz konsumentów. Indeksy na nowojorskiej giełdzie spadły niemal o 1% tuż po ogłoszeniu komunikatu z Białego Domu.
25% i więcej – Trump podnosi stawki
Zgodnie z nowymi regulacjami:
-
Japonia, Malezja i Korea Południowa zostaną objęte 25-procentowym cłem,
-
Tajlandia – aż 36-procentowym,
-
dodatkowo Laos i Mjanma zapłacą 40%,
-
a Republika Południowej Afryki – 30%.
Dodatkowe taryfy dotyczą również produktów „przeładowanych” – czyli importowanych z krajów trzecich w celu obejścia ceł, co zdaniem Trumpa jest próbą „oszukania amerykańskiego rynku”.
„Nasze stosunki handlowe są dalekie od wzajemności. Te cła mają to zmienić” – napisał Trump w oficjalnych listach skierowanych do przywódców objętych państw, które zamieścił na swojej platformie Truth Social. W listach padło również zaproszenie do „uczestnictwa w niezwykłej gospodarce Stanów Zjednoczonych – rynku numer jeden na świecie”.
Uderzenie w globalny przemysł półprzewodników
Nowe cła to poważne wyzwanie dla globalnych graczy technologicznych. Malezja to centrum montażu i testowania chipów – swoje zakłady mają tam m.in. Intel, GlobalFoundries, Infineon i AMD. Z kolei Samsung i SK Hynix w Korei Południowej należą do liderów światowej produkcji pamięci i półprzewodników.
Japonia dostarcza kluczowe komponenty optyczne, chemikalia i zaawansowane materiały do produkcji układów scalonych. Tajlandia zaś odpowiada za znaczną część światowej produkcji dysków twardych i magazynów danych – komponentów kluczowych dla serwerowni i centrów danych.
Apple, AMD, Nintendo – globalne marki pod ścianą
Choć administracja Trumpa nie wskazała jednoznacznie, które produkty obejmą taryfy, branża spodziewa się skutków odczuwalnych na wielu frontach. Przykładowo:
-
Malezyjska fabryka pakująca chipy dla AMD może podnieść koszty końcowego produktu.
-
Apple może odczuć wzrost kosztów komponentów i montażu.
-
Nintendo może zostać zmuszone do podniesienia ceny konsoli Switch 2, która produkowana jest w Wietnamie – kraju, który podpisał z USA porozumienie zakładające 20% stawkę na produkcję oraz 40% na towary przewożone przez jego terytorium, co pośrednio dotknie również importy z Chin.
USA zachęcają do relokacji lub ustępstw
Biały Dom podkreślił, że kraje mogą uniknąć nowych ceł na dwa sposoby:
-
Relokując produkcję do USA, co miałoby zostać ułatwione dzięki „przyspieszonej procedurze akceptacyjnej” dla nowych zakładów produkcyjnych.
-
Zmieniąc własną politykę handlową, w szczególności poprzez obniżenie ceł i barier utrudniających eksport amerykańskich towarów.
Sekretarz Skarbu Scott Bessent zapewnił na platformie X, że „w tym tygodniu kolejne kraje zasiądą do stołu negocjacyjnego i podpiszą umowy w dobrej wierze”. Przypomnijmy, że od kwietniowego ogłoszenia planów taryfowych porozumienia handlowe podpisały dotąd tylko Wietnam i Wielka Brytania.
„Cła wzajemności” czy cios we własną gospodarkę?
Trump określił nowe stawki jako „cła wzajemności”, które mają „spowodować ekonomiczny ból” dla krajów utrzymujących nadmierne bariery wobec USA. W jego opinii, taki nacisk ma skłonić partnerów handlowych do zmiany polityki. Jednak krytycy wskazują, że uderzenie może być bardziej bolesne dla amerykańskich firm i konsumentów, których wydatki na elektronikę wzrosną.

Pokaż / Dodaj komentarze do: Trump wznawia wojnę handlową. Cła na elektronikę z Japonii, Malezji, Korei i Tajlandii