Mody w grach - jak wszędzie - co jakiś czas zataczają koło. Niewiele już zostało po niedawnym trendzie na Wikingów, ale ponieważ przyroda nie znosi pustki, nadszedł czas, w którym to samuraje stali się tematem przewodnim branży. I tak się składa, że w obu tych przypadkach seria Assassin’s Creed odgrywa ważną rolę.
Tak jak AC: Valhalla (2020) podkreślało popkulturową pozycję brodatych wojowników z północy, tak teraz to samo AC: Shadows robi z samurajami. Nawet mimo kontrowersji związanych z tym, że jedyny samuraj, jakim będziemy sterować w grze, jest czarnoskóry. Gdy to ogłoszono, okazało się, że na świecie jest przynajmniej milion historyków znających zawiłości kultury XVI -wiecznej Japonii, którzy zaczęli to podważać. Zapominając, że mówimy o grze fantasy pełnej spisków Templariuszy.
Nie wnikając w to czy lord Nobunaga mógł w tamtym czasie zobaczyć wielkiego wojownika zza oceanu i mianować go samurajem, czy nie (ale stawiam na to, że mógł robić, co chciał) - sama gra jest tym na co mocno czekaliśmy - udanym odtworzeniem epoki, z bohaterem wymachującym kataną w centrum akcji.
Bycie samurajem jest ponadczasową fantazją
Poza długo wyczekiwaną produkcją Ubisoftu, jesteśmy w klinczu pomiędzy niedawną premierą Rise of the Ronin (wersja Steam akurat wymaga kilku poprawek, ale na PS5 gra się super), a nadchodzącym Ghost of Yotei, czyli kontynuacją niesamowitego Ghost of Tsushima. Obecna już na rynku produkcja studia Tecmo Koei zbiera co prawda mieszane oceny przez powtarzalność swoich misji i niezbyt szczegółową grafikę, jednak posiada niesamowity system walki. Jeżeli chcecie przede wszystkim chwycić za miecz i się pojedynkować to będzie to otwarty świat w sam raz dla was.
O Ghost of Yotei w tym momencie można niewiele napisać, poza tym, że biorąc pod uwagę kunszt ekipy Sucker Punch i to, co osiągnęła na PS4, trudno spodziewać się czegoś słabszego na PS5. Północne rubieże formującej się Japonii, wydają się perfekcyjnym miejscem na to, by kontynuować pełną samurajów sagę. Fani bardziej przygodowego podejścia powinni za to patrzeć w stronę Capcomu, który zapowiedział już nie tylko nową odsłonę serii Onimusha, ale i wznowienie części drugiej (która dołączy do zremasterowanej w 2019 roku jedynki).

Onimusha: Way of the Sword ma ukazać się w 2026 i zaprezentuje nową wersję legendarnego wojownika, Miyamoto Musashiego, przemierzającego góry, lasy i doliny, wpadając na kolejne demoniczne bestie. Biorąc pod uwagę to jaką technologią dysponuje firma, może to być genialne zwieńczenie obecnego “powrotu samurajów” do mainstreamu.
Samuraje cyfrowych światów
Bycie samurajem jest ponadczasową fantazją, więc można ich spotkać w pewnej formie także w grach nie do końca związanych z feudalną Japonią. Nic nie stoi na przeszkodzie, by w tytułach FromSoftware, jak Elden Ring, chwycić za katanę i zrobić build “na samuraja”, czy też wybrać tę klasę postaci w For Honor, słynącym ze świetnego podejścia do pojedynków na broń białą.
Fani tytułów niezależnych na pewno mogą sięgnąć po Katana Zero, gdzie w futurystycznym świecie przecinamy wrogów samurajskim mieczem. Jeżeli jednak wolicie bardziej klasyczne podejście to czeka na was Trek to Yomi wydane przez polskie Flying Wild Hog. W tej niesamowicie klimatycznej przygodówce, skupionej na pojedynkach, będziecie doświadczać nie tylko trudów walki, ale i chłonąć niesamowitą atmosferę starego japońskiego kina, uzyskanego odpowiednimi filtrami i czarno-białą oprawą gry.
Historia, fantazja i kolorowe kimona
Restauracja Meiji to przełom w historii Japonii (1868 r.), obalono wtedy szogunat i przywrócono władzę cesarzowi. Był to czas modernizacji, otwarcia na świat i gwałtownych reform społeczno-gospodarczych, które uczyniły z Japonii nowoczesne państwo - i możemy być w samym centrum tych wydarzeń jeżeli tylko sięgniemy po Like a Dragon: Ishin!. Ten spin-off serii Yakuza, mimo iż nie jest zbyt zaawansowany pod względem grafiki i żyjącego świata, wybitnie łączy dramatyzm swej epoki, z wręcz teatralnym jej przedstawieniem i ożywieniem historycznych bohaterów za sprawą nowoczesnego medium. Krew leje się tu strumieniami, pełno jest zdrad, walki i śmiechu, to piękna przygoda dla każdego, kto chce trochę głębiej wejść w życie samuraja.

Osoby wolące zatopić się bardziej w stylistyce fantasy, po cofnięciu do starszych tytułów mogą za to sięgnąć po Nioh i Nioh 2, gdzie w stylu znanym z gier soulslike można pojedynkować się z demonami i ćwiczyć się w trudnej sztuce walki wieloma typami broni białej. W tych grach jest zalew potworów, magii i niezwykłych zjawisk, a mimo to dalej zachowują urok i styl klasycznych opowieści o japońskich rycerzach. Jeżeli jednak szukacie jeszcze bardziej bezpośrednich starć to, jest od wielu, wielu lat na rynku seria, której sam tytuł mówi wszystko: Samurai Shodown. Co prawda jej ostatnia odsłona pojawiła się w 2019 roku i od tamtej pory nie słychać, żeby SNK szykowało jej kolejną część, ale wciąż jest to gra trzymająca poziom i stanowiąca sensowną alternatywę dla takich tytułów jak Tekken, Mortal Kombat czy Street Fighter, ale z samurajami.
A gdybyście chcecieli na masową skalę szlachtować wrogów, brać udział w wielkich bitwach i przyczynić się do zjednoczenia Japonii to lepszego wyboru niż Samurai Warriors 5 (2021) po prostu nie ma. No, chyba że jeszcze trochę cofniecie się w czasie i sięgniecie po Samurai Warriors: Spirit of Sanada (2016). W obu przypadkach długie godziny wciągającej zabawy są gwarantowane, a klimat ścieka z ekranu.
Samurajski szczyt
Trudno wyznaczyć od kiedy widoczny stał się powrót samurajów na należną im pozycję w grach, ale na pewno od kilku lat widzimy, ich coraz większą obecność w wysokobudżetowych produkcjach. Przy tej okazji warto wspomnieć o strategiach takich jak Total War: Shogun 2 czy Shadow Tactics: Blades of the Shogun, które pokazują, jak uniwersalnym tematem pozostaje feudalna Japonia. A gdybyśmy połączyli to z grami o ninja, i ogólnie o wojownikach wymachujących mieczami roli głównej (czyli wciągając w dyskurs choćby Stellar Blade) to okaże się, że fani takiej zabawy mają od dobrych pięciu lat prawdziwe żniwa.

Oby trwały one jak najdłużej, ponieważ gry poza dynamicznymi strzelaninami i rozbudowanymi wyborami, potrzebują jeszcze jednego elementu - wojownika z mieczem stającego naprzeciw grupy przeciwników. A w tej roli trudno o kogoś lepszego niż o dzielnego samuraja. Miejmy nadzieję, że teraz, gdy najgorętszym wydarzeniem jest ukazanie się Assassin’s Creed Shadows do głosu dojdzie jeszcze więcej takich gier. Bo już jest w czym wybierać, ale od przybytku głowa nie boli.

Pokaż / Dodaj komentarze do: Powrót Samurajów. W co zagrać poza Assassin's Creed Shadows?