Co rusz możemy przeczytać o pompowaniu bańki AI oraz o przewidywaniach, że wcześniej czy później musi ona pęknąć. Czy w ogóle jest “bańka AI”, na czym polega jej “pompowanie” i czym to wszystko może się zakończyć?
Najlepszym historycznym przykładem pęknięcia bańki technologicznej, jest oczywiście bańka dotcom (zwana również bańką internetową) z przełomu wieków. Na tej podstawie możemy znaleźć podobieństwa, różnice, jak i przewidzieć co się stanie w przypadku pęknięcia bańki AI.
Jak uczy nas historia dotcom, pęknięcie bańki wymiotło z rynku większość firm i nietrafionych projektów, ale te które potrafiły się na nim odnaleźć, jeszcze bardziej wzmocniło swoją pozycję. Bo przecież nawet najbardziej katastroficzne pęknięcie bańki nie musi oznaczać końca danej technologii, a wręcz przeciwnie - jej nowy początek na bardziej trwałych fundamentach.
Zwykły Kowalski może sobie pomyśleć - No dobra, nie pierwsza bańka i nie ostatnia. Przecież to mnie w ogóle nie dotyczy! I jest to błędne rozumowanie.
Podobieństwa pomiędzy bańką AI, a internetową
Podobieństwa są oczywiste - podobnie jak w przypadku sektora dotcom, również w AI inwestuje się masowo, zarówno jeśli chodzi o technologię, jak i infrastrukturę. Środki jakie idą na rozwój AI są po prostu nieprawdopodobne, podobnie zresztą jak wycena tego sektora. Równocześnie te gigantyczne inwestycje nie przekładają się na wymierne korzyści - wszyscy wykładają kasę bo nikt nie chce zostać w tyle, równocześnie nie mając zielonego pojęcia, jakie to przyniesie efekty. Przeinwestowanie, przy braku rentowności i stabilnych modeli biznesowych, rzadko kiedy kończy się dobrze.
Wspólną cechą jest również brak odpowiedniego nadzoru, często w kwestii inwestycji. W przypadku AI dochodzi nie tylko konieczność regulacji celem uniknięcia oszustw, ale także sprawy związane z prawami autorskimi.

Różnice pomiędzy bańką AI, a internetową
Główny zainteresowany dalszym pompowaniem AI, czyli prezes NVIDII Jensen, twierdzi, że analogii do bańki internetowej w ogóle nie ma, bo przecież każdy wyprodukowany chip do obliczeń związanych ze sztuczną inteligencją znajduje zastosowanie. Jeśli jednak spojrzymy na większość tych zastosowań, to wychodzi na to, że owe chipy pracują głównie nad generowaniem śmiesznych filmików i obrazków (wykorzystując przy tym najczęściej cudze treści) oraz wyjątkowo kosztowną obsługę cyfrowych asystentów, którzy mają to do siebie, że często gadają od rzeczy i generalnie niespecjalnie można im ufać. Bardziej poważne zastosowania AI (wykrywanie chorób, czy edukacja) są obecnie zepchnięte na margines, chociaż oczywiście z pewnością mają miejsce.

Pęknięcie bańki dotcom związane były oczywiście z masowymi zwolnieniami w tej branży i spekulowało się, że analogiczna sytuacja może nastąpić w przypadku sektora AI. Tymczasem sam rozwój AI zapoczątkował masowe zwolnienia, bo zaprzęgnięcia bota AI do prostych zadań jest po prostu tańsze, niż zatrudnienie pracownika. O ile zainteresowanie pracodawców specjalistów z wysokimi kompetencjami utrzymuje się na stałym poziomie, to podstawowe stanowiska, oparte na rutynowych zadaniach są wypierane przez AI.
Może straty będą krótkoterminowe i podobnie jak w przypadku innych rewolucji technologicznych, powstaną nowe miejsca pracy zaadaptowane do aktualnych warunków, a niektóre dzisiejsze zawody zostaną porzucone.

Pęknięcie bańki AI może przynieść efekt odwrotny - juniorzy znów będą potrzebni, bo AI nie sprawdzi się wszędzie, a obecnie adaptacja przeprowadzana jest pośpiesznie, a w jej trakcie często są brane pod uwagę wyłącznie koszty.
Czego można się spodziewać po pęknięciu bańki AI?
Pierwsze co nastąpi to oczywiście spadki na giełdzie. Akcjonariusze i osoby inwestujące w ETFy gigantów technologicznych obecnie z zadowoleniem patrzą na wycenę akcji. NVIDIA przebija kolejne granice, a inne podmioty związane z AI również radzą sobie nieźle. Po pęknięciu bańki wartość tych spółek gwałtownie spadnie - z rynku wyparują miliardy dolarów. Mniejsi gracze zbankrutują (lub zostaną wykupieni), a więksi będą musieli przejść restrukturyzację - z której jednak prawdopodobnie wyjdą silniejsi niż kiedykolwiek. Nierealistyczne oczekiwania (zwłaszcza dotyczące szybkich i niesamowitych zysków) zostaną skorygowane, a inwestorzy po przepaleniu majątku zaczną bardziej realistycznie patrzeć na możliwości, które daje AI. Końcowym efektem powinien być bardziej zrównoważony wzrost sektora AI, ale na początku czeka nas seria potężnych wstrząsów. Rynek kapitałowy może stracić apetyt na ryzykowne inwestycje w technologie na długi czas.
Rozczarowanie technologią nieuchronnie przyniesie za sobą zmniejszenie kapitału płynącego do sektora AI (dotyczy to również wydatków na centra danych i infrastrukturę, a więc producenci akceleratorów będą musieli mocno przeorganizować swoje plany), co z kolei spowoduje spowolnienie nie tylko innowacji (choćby w automatyzacji procesów), ale i wdrożeń. Kiedy “AI” przestanie być magicznym hasłem obiecującym złote góry, księgowi z pewnością wnikliwie przyjrzą się, które z nowinek faktycznie przynoszą zysk. Kasa zacznie płynąć w kierunku bardziej stabilnych branż.
Dochodzi tu jeszcze kwestia efektywności energetycznej i rozwoju infrastruktury. Rozwój AI wymusza budowanie wciąż nowych centrów danych, które pożerają energię w niespotykany dotąd sposób. Dochodzi do sytuacji, gdy big techy potrafią reaktywować elektrownię atomową, by zapewnić zasilanie swoim projektom związanym ze sztuczną inteligencją (konkretnie w tym przypadku mowa o Google). Brak nowych centrów danych AI i wygaszanie tych nieprzynoszących zysków, odbije się na firmach energetycznych, które inwestowały we własną infrastrukturę, by zaspokoić lawinowo rosnące potrzeby sektora AI. W wielu przypadkach inwestycje nigdy się nie zwrócą.
Próby dogadania się z chatbotem zamiast z żywym konsultantem każdemu z nas potrafi podnieść ciśnienie. Już teraz pojawiają się reklamy, w których firmy chwalą się ludzkimi konsultantami. Krach AI z pewnością odbije się na branży usług, marketingu i e-commerce, które mogą ograniczyć wdrażanie innowacji i zahamować rozwój - który często nie szedł w dobrym kierunku, bo ślepe zapatrzenie w nowe technologie może srodze się zemścić.
Prawdopodobnie najbardziej ucierpią sektory, gdzie zastosowanie AI nie przynosi szybkich zysków, a które zdecydowanie są najważniejsze. Projekty AI skupiające się na edukacji, czy zdrowiu mogą zostać zrewidowane, a nawet odrzucone.
“AI zabiera nam pracę, to bezprecedensowa sytuacja"
Kiedy pęknie bańka AI?
Chętnie bym udzielił wam takiej informacji, ale niestety akurat gdzieś posiałem moją kryształową kulę. O ile ceny akcji firm związanych z AI wydają się być napompowane do granic możliwości, to jednak wciąż rosną. Skala inwestycji jest gargantuiczna i wydaje się być niepowstrzymana.
Wiadomo nie od dziś, że rynki są cykliczne, a po hossie zawsze następuje bessa. Pęknięcie bańki AI będzie najprawdopodobniej największym krachem finansowym, jakim doświadczymy podczas naszego życia. Gwałtowna korekta na giełdach, która spowoduje załamanie wartości firm związanych z AI, odbije się na wartości inwestycji zwykłych obywateli. Oczywiście, bessa to wspaniały moment do zakupów tanich akcji, ale trudno jest utrzymać optymizm, kiedy nasz majątek ulokowany w akcjach, czy innych aktywach finansowych kurczy się o połowę (albo i więcej). To może być bolesna strata życiowych oszczędności, a jej odrobienie może potrwać dekady.
O ile już teraz mamy do czynienia z masowymi zwolnieniami, to pęknięcie bańki AI może jeszcze bardziej pogorszyć sytuację, bowiem firmy ograniczą inwestycje i zatrudnienie. Recesja na rynku pracy może być krótkotrwała, ale wcale nie musi. Dla zwykłego obywatela oznacza to dalszy okres niepewności na rynku pracy. Oczywiście to wszystko spowoduje spadek zaufania i wzrost sceptycyzmu społecznego względem AI.
Spodobało Ci się? Podziel się ze znajomymi!
Pokaż / Dodaj komentarze do:
To będzie największy kryzys naszych czasów. Czego można się spodziewać po pęknięciu bańki AI?