Top 10 największych serii gier
Przy tak rozpędzonej maszynie jak branża gier wideo trudno nie pójść za ciosem gdy trzyma się w rękach receptę na hit. Po pierwszym sukcesie wypada sięgnąć po kolejne, póki ludzie na nie czekają. Dlatego tak wszechobecne jest tworzenie kontynuacji i odcinanie kuponów od kolejnych tytułów. Niewiele jest jednak marek, które są w stanie poradzić sobie z tym zadaniem, wytrzymać tak mocną eksploatację, oraz zmieniające się standardy cyfrowej zabawy. Wśród wielkich załamań rynku i zmian trendów można znaleźć kilka serii, które z gracją sprzedają kolejne miliony egzemplarzy raz za razem. W tym zestawieniu do złożenia Top 10 największych i najważniejszych serii gier wzięliśmy pod uwagę staż (co najmniej 10 lat), liczbę odsłon (co najmniej pięć), oraz wpływ na całą branżę, połączony z niegasnącą popularnością. Oto tytuły, które trzeba szczególnie wyróżnić. Na ich plecach wyrosły ogromne firmy, do których wzdychają gracze z całego świata. I trudno im się dziwić.
10. Final Fantasy (pierwsza odsłona – 1987 r.)
Potężne Final Fantasy rozrosło się jak mało która marka, opanowując swoimi legendami i zwrotami akcji wyobraźnię milionów kochających wielkie historie o magach i rycerzach. Trudno wymienić sprzęty, które nie otrzymały nigdy gry z tej serii, a odmówienie jej wielkich czynów i ukłonów jest po prostu niemożliwe. Początkowo był to niewinny projekt, podglądający przebój, jakim na japońskim rynku stał się Dragon Quest, ale momentalnie zbudował sobie własną renomę. Najbardziej znamienne jest jednak to, że FF radziło sobie wybitnie nie tylko w ojczyźnie, ale i na Zachodzie. Gry z tego cyklu sprzedawały w USA i Europie najpierw konsole Nintendo, a potem Sony. Część szósta i siódma wciąż uważane są przez wielu za najlepsze RPGi w historii, do tego stopnia, że przy pierwszych pokazach Final Fantasy 7 Remake ludzie dosłownie płakali ze szczęścia. To jak kultowy status ma też FF 8,9,10, jak świetnie poradziło sobie z gatunkiem MMORPG FFXI, ile serca ma w sobie FFXII... to wszystko rzeczy wyjątkowe i tak głębokie, że nie da się ich uprościć inaczej niż do listy superlatyw. I nawet jeżeli FF miało jeszcze nie tak dawno chude lata, to wszystko, co ukazuje się po świetnej FFXV potwierdza, że już minęły. Co za cykl.
9. Tomb Raider (pierwsza odsłona – 1996 r.)
Historia gier wideo to historia kolejnych przełomów prowadzących to tego, by „normalny” świat zobaczył jak „dorosłe”, może być granie. I jednym z kluczowych momentów, pokazujących, że gaming wychodzi już z pokojów bladych chłopców, było pokazanie wszystkim Tomb Raidera. Nie dość, że przygoda stała się trójwymiarowa, pełna skoków, manewrów, strzelania i zagadek to jeszcze klimat miała totalnie archeologiczny. Na takie zwiedzanie grobowców czekano od kiedy Pac-Man zjadł pierwszą kropkę. Do tego dochodzi jeszcze pierwszy cyfrowy symbol seksu. Lara Croft zelektryzowała całe pokolenie, lądując na okładkach najbardziej poczytnych pism lifestyle'owych, będąc też pierwszą cyfrową kobietą, która pojawiła się w PlayBoyu. I choć epatowanie jej wdziękami było mocno dyskusyjne, zwłaszcza z dzisiejszej perspektywy, to jednak na barkach młodej angielki było udowodnienie wszystkim, że dziewczyny też mogą i potrafią. To był pierwszy tak mocny sygnał pokazujący, że można obsadzić kobietę w głównej roli gry akcji. Wielka popularność przez kilka nieudanych tytułów, z czasem się rozpłynęła, ale ostatnio naturalnie powróciła, a TR stał się świetnym kontrapunktem dla Uncharted. Odnowiona, młoda Lara, to bohaterka, która już o wiele mniej przyciąga, ale za to same gry ma lepsze niż kiedykolwiek.
8. Mortal Kombat (pierwsza odsłona – 1992 r.)
Chciałem wpisać tu Street Fightera ze względu na rzeczywisty impakt, jaki dał produkcji gier, inspirując choćby Mortal Kombat, ale to MK było swego czasu o wiele głośniejsze. Kontrowersje związane z wirtualną brutalnością to przecież coś nierozerwalnego ze smoczą serią. Midway popłynął na podpatrywaniu Capcomu i na połączeniu tego z szokująco krwawą oprawą. Fantazyjna brutalność, tryskająca krew i przede wszystkim wymyślne Fatality to wielki symbol gier wideo. To symbol, na którym wciąż kręci się ta seria, wracająca na szczyt po latach spędzonych w niebycie. Dziś jest zresztą w lepszej kondycji niż Street Fighter, któremu wciąż brakuje tytułu, który go odpowiednio odbuduje i zredefiniuje. Mortal Kombat ma już taką grę na koncie, i od kiedy NetherRealm przedstawił nową wizję marki, zasługuje ona na swą wielką popularność. Mortal Kombat mimo błądzenia, wciąż się rozwija, czego o SF nie da się powiedzieć z pełnym przekonaniem. I dlatego ten opis gry o pojedynkach dwóch postaci wygląda jak opis pojedynku dwóch serii... to chyba dobrze, bo są one dwoma stronami tej samej monety. Widać to nawet po ich ekranizacjach, które idealnie podkreślają różnice między nimi.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Top 10 największych serii gier – najpotężniejsze marki