Zaraz, zaraz... czy ten gość właśnie napisał, że nie radzi sobie z tak banalnym zagadnieniem jak zakup części do komputera, a lada dzień będzie mędrkować tutaj na temat kolejnej karty graficznej czy monitora? No, napisał. I to będąc absolutnie trzeźwym, dodam. Proszę się nie śmiać, bo sprawa jest wbrew pozorom bardzo poważna. Wszystko uświadomiłem sobie składając ostatnimi czasy zestaw dla siebie. Zwróćcie uwagę na komponenty dostępne w sklepach: dziesiątki wiodących producentów, setki produktów w ich katalogach. Do wyboru, do koloru - chciałoby się rzec. Jakim cudem można mieć problem z doborem sprzętu, zwłaszcza mając - co by nie mówić - niezłą znajomość rynku, zapytacie? Cóż, natłok propozycji faktycznie powala, ale niestety nie zawsze ilość idzie w parze z różnorodnością, a rynek komputerowy jest tego dobitnym przykładem. Inżynierowie pracują pod presją księgowych. Ci zaś patrzą wyłącznie na słupki sprzedaży. Dla entuzjastów, stanowiących notabene mniejszość, nie ma w tej układance miejsca. Marketing wygrywa ze zdrowym rozsądkiem. Ale do rzeczy.
Pamiętacie jeszcze te piękne czasy, kiedy mogliśmy kupić wysokiej klasy płytę główną, wyposażoną w rozbudowaną sekcję zasilania i wysokiej klasy kontrolery, ale bez nadpłacania za garść często zbędnych dodatków? Aktualnie nie jest to możliwe. Niemal wszystkie płyty dla platform konsumenckich, które specyfikacją choćby na trochę odstają od płyty chodnikowej są podciągane do rangi "gamingowych". A jako iż producenci nie chcą być gołosłowni, wiąże się z tym konieczność przyswojenia całego tabuna gadżetów, nie za darmo oczywiście. Pomijam już kwestię stylistyki. Mnie osobiście wszystkie te kolorowe wzorki, jak również radiatory stylizowane na zbroje czy broń nie bawią. Tym niemniej o gustach dyskutować nie wypada. Pomówmy zatem o specyfikacji. Nie jestem zapalonym graczem. Gram, owszem, ale nie do tego stopnia by kupować wyspecjalizowany sprzęt. Chcę tylko porządnej płyty głównej, która nie wyzionie ducha przy pierwszej próbie podgonienia Core i5-7600K do 5,0 GHz. Za co muszę zapłacić przy okazji? Diody LED to podstawa, najlepiej RGB - bez nich sprzęt zalicza ponoć "-10" do wydajności. Dalej wciskana jest mi sieciówka z funkcją priorytetowania pakietów, czyli tzw. Killer LAN, choć kompletnie nie używam połączenia kablowego. No, i obowiązkowo chmara kondensatorów filtrujących wokół dźwiękówki, która i tak pozostaje zwykłym Realtekiem i gra jak na takowego przystało.
Jeszcze parę lat temu mogliśmy bez problemu kupić topową płytę bez zbędnych dodatków. Obecnie hasło "gaming" pochłonęło większość rynku.
Z kartami graficznymi wcale nie jest lepiej. I nie chodzi mi już o ten cały "gaming". Uznajmy, że się z tym pogodziłem na etapie płyty. Jak wiadomo, najlepszy akcelerator to ten, który znajduje się możliwie wysoko na wykresach wydajności w swojej klasie, toteż należy kopać zegar w górę ile wlezie, luzując zarazem limit mocy i windując napięcie. Nagle okazuje się, że wielgachny układ chłodzenia z trzema wentylatorami nie jest w stanie zagwarantować cichej pracy, bo producent musi kompensować cyferkowe szaleństwo wysoką prędkością obrotową. Można wybaczyć takie postępowanie w przypadku zauważalnego skoku wydajności, ale nie w sytuacji kiedy chodzi o przyrost rzędu 1 - 2%, tylko po to, by rzutem na taśmę przeskoczyć konkurencję. Niemniej częściowo winnymi za to jesteśmy my sami. Sprawdziłem ostatnio z ciekawości statystyki moich recenzji kart na ITHardware. Jak się okazuje, Czytelnicy najchętniej sprawdzają strony zawierające wykresy wydajności w grach, a tam faktycznie w danej kategorii przodują modele najwyżej taktowane. A co z kulturą pracy? Moim zdaniem jest to bardzo istotne zagadnienie, którego pomijanie sprzyja szkodliwym trendom.
Producenci patrzą głównie na słupki dotyczące wydajności, ale w pewnym sensie sami ich tego nauczyliśmy. Wiele ważnych aspektów jest przez to pomijanych.
Jeśli już jesteśmy przy kulturze pracy, to nie należy zapominać o chłodzeniach, w których większość osób znów patrzy wyłącznie na efektywność. Efekt? Producenci bardzo chętnie wyposażają swoje chłodzenia w wentylatory rozpędzające się nawet do 3000 obr./min, bo takie pozwalają uzyskać możliwie wysoką pozycję na wykresach. Dotyczy to zwłaszcza kompaktowych układów wodnych, od których podświadomie wymagamy rewelacyjnych osiągów. Kiedy już do kogoś zapuka zdrowy rozsądek i postawi na jednostki wolnoobrotowe, w komentarzach pojawia się fala krytyki na temat niestosownie niskiej wydajności. W domowych warunkach nikt o zdrowych zmysłach nie zaserwuje sobie w obudowie huraganu, ale to już nie jest istotne. Ważny jest wynik w teście. Niestety o ile szalejące wentylatory nietrudno uspokoić, o tyle przesadzona pompka często bywa nie do ruszenia, ponieważ nie chce startować poniżej 12 V.
Chcemy szybkiego? To "szybkie" dostajemy, choćby kosztem drobnych kłamstewek w specyfikacjach i niezrozumiałych rozwiązań technicznych.
A co z resztą podzespołów? Przykładowo, w dyskach SSD marketing sprawił, że ciężko znaleźć na stronach producentów właściwe parametry odczytu i zapisu, szczególnie przy tańszych modelach. Tanie nośniki często mają od kilku do kilkunastu gigabajtów szybszej pamięci, której osiągi podawane są jako deklarowane. Wystarczy zainstalować system, by dysk znacząco zwolnił. Z kolei w sektorze dysków twardych pewien producent zmienił ostatnio nazewnictwo modeli, tak, by oferować dwa modele o różnej prędkości obrotowej talerza pod jednym brandem. Wolniejszy, delikatnie mówiąc, niezbyt dobrze się sprzedawał. Teraz, aby odróżnić obydwie wersje, należy znać numer produktu. Pamięci RAM? Tu w ogóle jest wesoło i nie chodzi mi o podawanie transferów jako taktowania, ale o genezę tej wartości. Kupując pamięci, dajmy na to, DDR4-3000 w większości przypadków kupujemy pamięci mające zapisany profil Intel XMP z takim ustawieniem. Tak, Intel. Co to oznacza dla posiadaczy platform AMD, sami oceńcie. W obudowach drażni moda na okna, które umieszcza się za wszelką cenę. Duża część ekonomicznych obudów ma wstawioną cieniutką pleksi na niezbyt solidnych klamerkach, zbierającą wszelkie możliwe drgania. Panel pełny byłby w ich przypadku zdecydowanie lepszym rozwiązaniem. Klient jednak pragnie okna i je dostaje, wszak konstrukcja przyjemnie się prezentuje na grafikach promocyjnych czy sklepowej półce.
Ogólnie rzecz biorąc, mógłbym wskazać jeszcze z pół tuzina tego typu przykładów, ale przyznam bez ogródek - wkurzam się pisząc każde kolejne zdanie. Dlatego też musicie mi wybaczyć... EOT.
Pokaż / Dodaj komentarze do: O tym, jak PR wygrywa z rozsądkiem i dlaczego nie umiem kupić części do PC