Kabelek micro USB do ładowania i transmisji danych - trudno sobie dziś wyobrazić bardziej popularnego towarzysza smartfona. Zwłaszcza że smartfon jest dzisiaj chyba najbardziej osobistym komputerem dającym ogromne możliwości. W każdej chwili możemy sprawdzić rozkład jazdy autobusu, odpowiedzieć znajomym na Facebook Messengerze, prowadzić wideorozmowy na Skype, robić zdjęcia w plenerze czy po prostu grać w nasze ulubione gry. To wszystko ma jednak swoje konsekwencje, smartfony z wysokiej półki, wyposażone w ośmiordzeniowe procesory, wyświetlacze o rozdzielczości rzędu 1440p mogą mieć poważne problemy z całodzienną pracą przy bardzo intensywnym użytkowaniu. I może się zdarzyć sytuacja w której wychodzimy z pracy o godzinie 17, chcemy się umówić ze znajomymi na kawę, wychodzimy z biura - i w tym momencie telefon się wyłącza. Oczywiście co bardziej zaradni noszą ze sobą power banki, czyli niedrogie przenośne baterie które pozwalają w każdej chwili ożywić rozładowany telefon - ale nie jest ono niezbędne. Wystarczy mieć ze sobą dodatkowy kabelek micro USB.
Dzięki Komisji Europejskiej prawie wszystkie smartfony dostępne na rynku mają jedno uniwersalne złącze - micro USB. Z tego postanowienia wyłamuje się jedynie firma Apple, która ma własne złącze Lightning i widocznie lubi być oryginalna na swój sposób. Unifikacja KE znacznie ułatwia znalezienie ładowarki do telefonu kiedy jesteśmy poza domem, bo przykładowo w biurze w którym pracuje 10 osób szanse na znalezienie kabelka są 9 razy większe jeśli sami takiego nie posiadamy. A zwykle trzeba jednak takowy sobie dokupić, bo żaden producent smartfonów nie dostarcza w komplecie dwóch, a ciągłe noszenie przy sobie tego jedynego może być uciążliwe. Patrząc z punktu widzenia typowego użytkownika kabelek to kabelek, wtyczki się zgadzają i na pewno każdy będzie dobry. Przewody tego typu sprzedawane są na portalach aukcyjnych Allegro w cenie nawet niecałych 2 zł, podobne można nabyć w cenie nawet dziesięciokrotnie wyższej w popularnych komisach z telefonami. Tylko czy na pewno każdy jest dobry?
Kwestia podróbek
Podobnie jak w przypadku każdej gałęzi przemysłu, tak i tutaj istnieją produkty podrabiane. Najczęściej podrabiane są kabelki Lightning do urządzeń Apple, z bardzo prostej przyczyny. Oryginalny tego typu przewód w iSpot kosztuje nawet 100 zł - absurdalna cena jak ze tego typu produkt podyktowana jest oczywiście opatentowaną wtyczką. Nieoryginalne tego typu kable można nabyć nawet kilka razy taniej, niestety często zdarza się że kabel w ogóle nie zadziała lub nie naładuje telefonu do 100%. Oba te problemy dotyczą z resztą też zwykłych przewodów micro USB pasujących do wszystkich telefonów (oczywiście poza Apple).
Ładowanie i transmisja danych
Najpopularniejsza na rynku platforma Android oprócz ładowania umożliwia też tzw. Tethering, czyli udostępnienie połączenia internetowego poprzez USB do dowolnego komputera (z Windows XP SP3 lub nowszym). Jest to zaimplementowane systemowo przez Google, więc taką możliwość musi mieć każdy obecnie dostępny telefon z Androidem. Problemem Tetheringu przez USB jest jednak to, że smartfon który udostępnia internet pożera energię akumulatora w tempie błyskawicznym. Na szczęście telefon udostępniając internet może być równocześnie ładowany - i zwykle nawet w tym scenariuszu wskaźnik ładowania akumulatora powinien się piąć w górę. Jednak okazuje się że są dostępne na rynku przewody które są dobre do transmisji danych, ale do ładowania akumulatora się kompletnie nie nadają.
Posłużę się tutaj przykładem telefonu ZTE z odblokowanym trybem inżynierskim - który potrafi wskazać z dokładnością do tysięcznej części wolta aktualne napięcie ładowania akumulatora. W jaki sposób odkryłem problem - dość prosty. Telefon po 24 godzinnym ładowaniu kabelkiem za który zapłaciłem 2 zł naładował się jedynie do 68% i nie mógł osiągnąć pełnych 100%. Był to podrobiony przewód do telefonów Nokia. Kupiłem go tylko dlatego że oryginalny dołączony do telefonu miał tylko 60 cm długości, a ten aż metr.
Zdziwiony obrotem spraw sprawdziłem napięcie jakim ładowany był telefon. Sprawdziłem to w "trybie inżyniera".
Napięcie ładowania wynosiło jedynie 3,92 V, a przepływ prądu wynosił jedynie 4,5 mA. W skrócie prąd nie przepływał, bo napięcie ładowania nie pozwalało na to. Wynika to ze specyfikacji baterii tego telefonu.
Producent jasno określił jakim napięciem trzeba ładować baterię - i było to 4,2 V. 3,92 V to niestety za mało... Dla pewności podłączyłem oryginalny kabelek - i sprawdziłem napięcie ładowania oraz przepływ prądu.
I wszystko wróciło do normy. Bateria telefonu była ładowania napięciem 4,62 V i prądem o wartości 250 mA. Bateria naładowała się bez problemu...
Podsumowanie
Tani kabelek za około 2 zł sprawdził się bardzo dobrze do transmisji danych, ale kompletnie poległ jako kabel do ładowania telefonu. Nie było fizycznej możliwości żeby bateria naładowała się do 100%, gdyż prawdopodobnie luty przy wtyczkach kabla były złej jakości, a być może także same wtyczki i przewód stawiały zbyt wysoki opór by telefon mógł się ładować z odpowiednim napięciem. Jaki z tego morał? Nie warto kupować najtańszych kabli z najbardziej pospolitymi chińskimi wtyczkami, nie warto też kupować podróbek w tak niskiej cenie. Mogą się one nadawać tylko do transmisji danych, a do ładowania już nie. Oczywiście nie jest to regułą, obecnie nie zdarza się już tak często jak jeszcze parę lat temu - ale i tak warto kupić używany oryginalny przewód Nokii, Samsunga czy HTC, aniżeli nowy zamiennik. W końcu to tylko kabel, i jeśli nie jest fizycznie przetarty lub nacięty na pewno nie będzie sprawiał problemów natury jakościowej. Na rynku jest też wiele chińskich przewodów z ozdobnymi złotymi oplotami i ekskluzywnie wyglądającymi wtyczkami. Te kabelki także warto polecić, mimo chińskiego pochodzenia ich jakość z reguły jest bardzo dobra. Aby nabyć je w naprawdę dobrych cenach trzeba jednak zwykle zakręcić się wśród chińskich sklepów z elektroniką. Jakich? Odsyłam do naszego artykułu na ten temat.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Tanie kable USB - uważaj, co kupujesz