Zestawienie myszek Endorfy LIV. Którą wybrać... LIV, LIV Wireless czy LIV Plus Wireless?

Zestawienie myszek Endorfy LIV. Którą wybrać... LIV, LIV Wireless czy LIV Plus Wireless?

Oferta polskiej marki Endorfy ciągle poszerza się o gamę nowych produktów, a jej klasyczne konstrukcje stopniowo ewoluują, starając się iść z duchem czasu. Właśnie dlatego sporą metamorfozę zaliczyły myszki z serii LIX, które przeobraziły się w nową serię LIV, bazującą na znanym i lubianym kształcie. Został on lekko podrasowany wizualnie, zaś myszy otrzymały nowsze komponenty. Aczkolwiek jak już wspominałem w mojej dawnej recenzji najwyższego modelu Endorfy LIV Plus Wireless, była to nieco spóźniona rewolucja. 

Dobrze jest widzieć, że Endorfy stara się eksperymentować i oprócz segmentu premium, po czasie uderzyło także w średnią i niską półkę, wypuszczając tańszy Endorfy LIV Wireless oraz Endorfy LIV w dwóch wariantach kolorystycznych

Endorfy LIV

Z drugiej strony dobrze jest widzieć, że Endorfy stara się eksperymentować i oprócz segmentu premium, po czasie uderzyło także w średnią i niską półkę, wypuszczając tańszy Endorfy LIV Wireless oraz Endorfy LIV w dwóch wariantach kolorystycznych. Zmiany barw doczekał się zresztą też najdroższy model, otrzymując swoją własną wersję Onyx White. Zatem jeśli zastanawiacie się nad kupnem myszki z serii LIV, ale nie wiecie, na którą się zdecydować i czy warto jest dopłacać do najdroższego wariantu, czy może lepiej postawić na najtańszy, to miejmy nadzieję, że ten test porównawczy pozwoli wam wyrobić swoje własne zdanie. 

Endorfy LIV, LIV Wireless czy LIV Plus Wireless? - Opakowanie, zawartość i jakość wykonania

Jeśli chodzi o formę, w jakiej dostarczane są nam nowe Endorfy LIV’y to tutaj obyło się bez zmian. Wszystkie  gryzonie niezależnie od ceny trafiają do nas w eleganckich pudełkach o charakterystycznej dla tego producenta biało-niebiesko-szarej kolorystyce. Projekt opakowań jest przemyślany i sprawia wrażenie, że obcujemy ze sprzętem z wyższej półki, nawet jeśli w danym momencie trzymamy kartonik  z kosztującym tylko 149 zł przewodowym LIV’em. Natomiast warto zauważyć, że w tańszych modelach zastosowano cieńszą tekturę, zaś LIV Plus Wireless otrzymał, gruby karton z materiałową wstążką w kolorze niebieskim.

Wnętrze pudełka jest równie bogate co jego wygląd zewnętrzny, każda mysz z serii LIV została zaopatrzona w zestaw dodatkowych taśm poprawiających chwyt oraz zapasowy komplet ścigaczy, oraz dla fanów oklejania swoich komputerów, naklejkę z logo marki. Dodatkowo modele bezprzewodowe otrzymały odpinany kabel ze wtykiem USB-C oraz - w przypadku najdroższego modelu - stację ładującą, służącą również jako dongle na transmiter radiowy 2.4 GHz. Nie zabrakło też rzecz jasna sporej dawki papierologii, ale kto by się nią przejmował.

Endorfy LIV

W kontekście jakości wykonania Endorfy zawsze dbało o zachowanie wysokiego standardu, jednak jeszcze od czasów istnienia SPC Gear, pewne mniejsze potknięcia się zdarzały. Niestety w przypadku serii LIV też nie obyło się bez małego niedociągnięcia, ale do tego przejdziemy za chwilę. Najważniejszą wiadomością dla was, drodzy czytelnicy powinno być to, że w zasadzie wszystkie te myszki pod kątem jakości odlewu, spasowania i jakości zastosowanych materiałów prezentują równy poziom. Pod naciskiem nic nie skrzypi, nic nie trzeszczy, a szkielet, mimo iż jest perforowany, to sprawia wrażenie solidnego. Natomiast, znalazł się jeden wyjątek, który niestety raz na jakiś czas przewija się w testowanych przeze mnie myszkach różnorakich producentów. Mówię tu o na tyle mocnym odchudzeniu szkieletu, że podstawa myszy w momencie naciskania jej z większą siłą, zaczyna pracować, przez co jesteśmy w stanie aktywować znajdujący się po drugiej stronie przycisk zmiany czułości sensora “bezdotykowo”. 

Niby jest to mały bzdet, który nie wpływa na ogólne użytkowanie myszki, jednak warto podkreślić, że pomimo na pierwszy rzut oka solidnej konstrukcji, zdarzają się miejsca, gdzie ewidentnie brakuje delikatnego usztywnienia. Podkreślam jednak jeszcze raz, że jest to tylko moje czepialstwo i nie musicie się obawiać, że w trakcie gry, po lekkim stuknięciu myszką o blat zmieni wam się wartość DPI, na szczęście nic takiego nie ma tu miejsca.

Endorfy LIV

Jak zapewne się domyślacie, główną różnicę pomiędzy tymi trzema myszkami stanowią ich komponenty. Endorfy LIV Plus Wireless w swoim wnętrzu skrywa topowy sensor PixArt PAW3395 zaś w tańszych modelach swoje zastosowanie znalazł budżetowy PixArt PAW3311, który nie jest czujnikiem wybitnym, ale znakomicie sprawdza się w tańszych konstrukcjach, przeznaczonych zarówno do kompetetywnej rozgrywki jak i zwykłego użytku. Ten pierwszy sensor cechuje się czułością w maksymalnym zakresie do 26 000 DPI, szybkością maksymalną do 16,51 m/s, akceleracją 50G, programowalnym LOD i wsparciem dla technologii Motion Sync, która ma za zadanie zmniejszyć opóźnienia i poprawić płynność. Jak wskazuje przedrostek “PAW” jest to konstrukcja stworzona z myślą o łatwej implementacji w myszkach bezprzewodowych. Sensor ten jest na dobrą sprawę podrasowanym PixArtem PAW3370.

Natomiast PixArt PAW3311 osiąga maksymalnie 12 000 DPI, szybkość rejestrowania ruchu na poziomie 7,62 m/s, akcelerację rzędu 35G i niestety cechuje go brak możliwości zarządzania wartością LOD, w przeciwieństwie do swojego droższego odpowiednika. Aczkolwiek jak sami zresztą możecie wywnioskować, są to bardzo dobre parametry jak na budżetowy czujnik optyczny. Widać też jak duży postęp poczyniono względem budżetowych modeli sprzed kilku lat np. PMW3310.

Endorfy LIV

Tymczasem jeśli chodzi o przełączniki, to droższa konstrukcja, została zaopatrzona w Kailh GM 8.0 o żywotności 80 milionów kliknięć. Wspomniane mikrostyki to bardzo popularny wybór wśród wielu gamingowych myszek, który oferuje nam średnio-ciężki klik, któremu towarzyszy charakterystyczny, donośny, a zarazem chrupki dźwięk. Kailh GM 8.0 to trwałe i niezawodne przełączniki mechaniczne, które piastują zasłużone miejsce na liście moich ulubionych switchy o klasycznej konstrukcji. 

Dla odmiany zarówno LIV jak i LIV Wireless wyposażono w stare, dobre Kailh GM 4.0, które, chociaż są już trochę wiekowym modelem, to nadal posiadają sporą rzeszę fanów (w tym także mnie) ze względu na ich charakterny, ciężki klik, któremu towarzyszy jeszcze donośniejszy dźwięk, trwałość i niezawodność. Deklarowana żywotność tych switchy to około 60 milionów kliknięć. Natomiast gdybym miał porównać je z Kailh GM 8.0 i wybrać jedne, to mój wybór padłby bez zastanowienia na Kailh GM 4.0 jednak są to wyłącznie moje preferencje i oba te bliźniacze modele są godnymi polecenia. 

Względem ślizgaczy w zasadzie nie mam na co narzekać, są one dobrej jakości, widać, że producent postawił na zastosowanie czystego PTFE, a w dodatku dostajemy aż dwie pary w zestawie z myszką (jedna zamontowana na urządzeniu i jedna zapasowa w pudełku). Cechuje je płynny, umiarkowany ślizg (dobry balans pomiędzy kontrolą, a szybkością) i niska ścieralność, więc powinny posłużyć nam na dość długo.

Endorfy LIV

Zastosowany w każdej z tych myszek przewód jest czymś w rodzaju paracordu, więc jak się domyślacie, ma sporą giętkość, jest lekki i w żaden sposób nie ogranicza ruchów naszej myszki. Cieszę się, że w końcu po latach doczekałem się dobrej jakości kabli typu sznurówka jako jednolitego standardu w myszkach lepszej klasy.

Nad dodatkiem, który po części skrytykowałem w swojej recenzji Endorfy LIV Plus Wireless  raczej nie będę się zbytnio rozpisywać. Aczkolwiek w ramach przypomnienia dodam, że nie do końca podobała mi się idea wypuszczenia drogiej na tamten czas myszki, która w zasadzie oprócz redesignu i dorzucenia stacji dokującej nie przemawiała argumentami, aby dopłacić do niej względem GEM Plus Wireless czy LIX Plus Wireless. A sama stacja dokująca oparta była o podobne rozwiązanie technologiczne co w starszych modelach myszek Razer i innych konkurencyjnych firm, które długoterminowo okazało się być niewypałem, z którego zrezygnowano ze względu na jego awaryjność oraz chęć redukcji masy.

Endorfy LIV, LIV Wireless czy LIV Plus Wireless? - Wrażenia z użytkowania i ergonomia

Pod względem ergonomii i użytkowania cała trójka prezentuje się bardzo podobnie, w końcu bryła oraz ogólna konstrukcja pozostały bez zmian. Różnice zaczynają się przy wadze. Podstawowy model przewodowy, czyli Endorfy LIV, waży zaledwie 54 gramy i to czuć od razu - myszka jest niezwykle lekka, dobrze się prowadzi i idealnie nadaje się do dynamicznego grania, zwłaszcza w FPS-y. Bezprzewodowe modele, czyli LIV Wireless oraz LIV Plus Wireless, ważą już po 69 gramów. To wciąż granica lekkich myszek, ale nie da się ukryć, że mogło być ciut lepiej - szczególnie w przypadku tańszego wariantu.

Nieco wyższa waga modeli bezprzewodowych wynika z obecności większej baterii oraz wsparcia dla ładowania bezprzewodowego przy pomocy stacji dokującej (dołączonej do LIV Plus Wireless, ale niedostępnej w zestawie z LIV Wireless). I to właśnie w przypadku LIV Wireless pojawia się lekki zgrzyt. Trudno nie zadać sobie pytania: po co w ogóle implementować możliwość ładowania za pomocą stacji dokującej w tańszym modelu, skoro jej brak obniżyłby nie tylko koszty produkcji, ale też pozwoliłby na korzystniejszą cenę dla użytkownika końcowego? Takie rozwiązanie aż prosi się o wersję alternatywną tzn. bez wsparcia dla docka i z niższą ceną. W dodatku, na ten moment póki co nigdzie nie znalazłem też żadnej internetowej oferty sprzedaży wspomnianej stacji ładującej, więc jedyną możliwością jej użycia w tańszym modelu jest kupno Endorfy LIV Plus Wireless, co mija się z celem.

Endorfy LIV

W przypadku LIV Plus Wireless obecność docka ma dużo większy sens. To model flagowy, więc jego „premium” charakter może i powinien być dodatkowo podkreślony przez takie rozwiązania. Ale koniec końców, nie ma w tym nic złego. Fajnie, że producent dodał takie akcesorium nawet do niższej wersji, ale szkoda, że nie zostawił przy tym trochę więcej swobody użytkownikowi.

Jeśli chodzi o sam chwyt, LIV to klasyczna, symetryczna konstrukcja, która sprawdzi się zarówno w claw, jak i fingertip gripie. Dla palm gripa może być nieco za niska - szczególnie przy większych dłoniach, ale posiadacze małych powinni być zadowoleni. Ponadto delikatnie wyprofilowane boki i wyważony środek ciężkości ułatwiają panowanie nad myszką, a dołączone do zestawu taśmy antypoślizgowe pomagają w utrzymaniu pewnego chwytu, zwłaszcza podczas dłuższych sesji.

Niezależnie czy wybierzemy Kailh GM 8.0 czy 4.0, łączy je kilka cech wspólnych: są sprężyste, szybkie w reakcji i niezawodne. W testowanych myszkach nie ma mowy o zbyt dużym luzie czy nadmiernym pre- i post-travelu, chociaż nie ukrywam, że delikatne ich objawy da się zauważyć. Za to ślizgacze robią swoje... niezależnie od powierzchni, myszka sunie gładko i bez oporu. W grach kompetetywnych jest po prostu wygodnie i przewidywalnie - dokładnie tak, jak być powinno.

Endorfy LIV

Kolejną kwestię stanowi scroll, który jest przyzwoity, ale zdecydowanie nie najlepszy, z jakim miałem styczność w swojej karierze. Rolka posiada grubą warstwę gumy, zaś jej rdzeń wykonano z prześwitującego tworzywa, dzięki czemu można było zaimplementować dla niej podświetlenie. Scroll w praktyce działa płynnie i posiada wyczuwalne stopnie, natomiast nie stawiają one szczególnie wysokiego oporu przy przewijaniu. W kwestii przycisków bocznych niewiele się zmieniło na przestrzeni lat i ostatnich kilku generacji myszek Endorfy. Klawisze z boku są małe, smukłe i wybrzuszone na kształt łuku. Dobrze leżą pod palcami i są stosunkowo ciche w porównaniu do przycisków głównych.

Warto również dodać, że wszystkie te myszki posiadają wsparcie dedykowanych sterowników. No właśnie… dedykowanych sterowników, gdyż Endorfy nie posiada zunifikowanej aplikacji, która pozwalałaby zarządzać wszystkimi produktami tej firmy z jednego miejsca i za pomocą jednej apki. Niestety, w rzeczywistości, każda z myszek wymaga odrębnego oprogramowania, które różni się między sobą tylko kosmetycznymi detalami jak możliwość dostosowania LOD myszy w przypadku LIV Plus Wireless, czy jej brak w LIV oraz LIV Wireless. 

Istotną cechą bezprzewodowych myszek Endorfy jest fakt, że pracują w trzech trybach łączności, zaś tryb radiowy oferuje najniższe opóźnienia, kosztem skróconego czasu pracy na jednym ładowaniu, gdyż w tańszym LIV waha się w okolicach ponad tygodnia, zaś w LIV Plus Wireless około 5-7 dni. Tryby łączności zmieniamy oczywiście za pośrednictwem selektora znajdującego się u podstawy obu bezprzewodowych  myszy.

Endorfy LIV, LIV Wireless czy LIV Plus Wireless? - Podsumowanie

Endorfy LIV to myszki, które mają coś dla każdego, poczynając od budżetowego wariantu przewodowego po droższą wersję dającą bezprzewodową swobodę na biurku. Jeśli zależy Ci na lekkiej myszce do codziennego grania i masz ograniczony budżet, LIV (54 g) będzie świetnym wyborem. Wersja Wireless (69 g) to idealna opcja dla tych, którzy chcą pozbyć się kabla, ale nie chcą przepłacać. Z kolei LIV Plus Wireless to propozycja dla graczy szukających najwyższej jakości, precyzji i wygody, gdzie sensor PixArt PAW3395 i stacja dokująca robią różnicę.

Rozbieżności cenowe między trzema wariantami Endorfy LIV wynikają w zasadzie tylko z pomniejszych różnic między myszkami opartymi o tę samą skorupę i wykonanymi z identyczną dbałością

Endorfy LIV

Jeśli chodzi o ceny, to LIV oferuje najlepszy stosunek jakości do ceny, szczególnie dla tych, którzy nie oczekują wygórowanych parametrów. LIV Wireless to rozsądny wybór, jeśli kabel to dla was problem, choć stacja dokująca nie jest w jego przypadku absolutnie konieczna i mogłaby stanowić jedynie akcesorium dla najdroższego modelu. LIV Plus Wireless to natomiast wybór dla zapaleńców takich jak ja, którzy nie boją się wydać więcej na sprzęt najwyższej klasy. Bez względu na to, który model wybierzecie, każda z tych myszek dobrze sprawdzi się w grach i codziennym użytkowaniu. Pamiętajcie tylko, że rozbieżności cenowe wynikają w zasadzie tylko z pomniejszych różnic między myszkami opartymi o tę samą skorupę i wykonanymi z identyczną dbałością

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Zestawienie myszek Endorfy LIV. Którą wybrać... LIV, LIV Wireless czy LIV Plus Wireless?

 0
Kolejny proponowany artykuł
Kolejny proponowany artykuł
Kolejny proponowany artykuł
Kolejny proponowany artykuł