Wybory prezydenckie odbywają się nie tylko w Polsce, ale również w Rumunii. "Bombę" rzucił Paweł Durow, rosyjski przedsiębiorca, założyciel portalu społecznościowego VK oraz komunikatora Telegram.
Paweł Durow to człowiek, który w zeszłym roku został formalnie oskarżony przez paryską prokuraturę o różne przestępstwa, zarzucono mu wówczas brak chęci współpracy z organami ścigania. Tymczasem rosyjski biznesmen stojący za komunikatorem Telegram poinformował, iż rzekomo były na niego wywierane naciski, żeby zablokował konserwatywne treści z Rumunii na swoich platformach społecznościowych.
Francja próbowała ingerować w wybory prezydenckie w Rumunii?
Jak podaje Durow we wpisie w serwisie X, wiosną przedstawiciel francuskiego wywiadu poprosił go o blokadę konserwatywnych materiałów. Założyciel Telegrama odmówił, a jego serwisy nie podjęły w tym zakresie działań. Odmowę Durow argumentuje tym, iż nie stosowano takich praktyk wobec protestujących w Rosji, Białorusi czy Iranie.
This spring at the Salon des Batailles in the Hôtel de Crillon, Nicolas Lerner, head of French intelligence, asked me to ban conservative voices in Romania ahead of elections. I refused. We didn’t block protesters in Russia, Belarus, or Iran. We won’t start doing it in Europe.
— Pavel Durov (@durov) May 18, 2025
Francuskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych stanowczo zaprzeczyło oskarżeniom, nazywając je bezpodstawnymi i wezwało do poszanowania rumuńskiej demokracji.
Wybory w Rumunii miały miejsce w napiętej atmosferze po unieważnieniu poprzedniego głosowania z powodu domniemanej ingerencji Rosji. W obecnej turze zmierzyli się centrowy, proeuropejski kandydat Nicuşor Dan oraz prawicowy eurosceptyk George Simion. Według sondaży exit poll, Dan zdobył 53,2% głosów, a Simion 46,8%.

Pokaż / Dodaj komentarze do: Chcieli, aby cenzurował konserwatywne treści. Szef Telegrama ujawnia